Trener Artur Błasiński: czasami brakuje mi doby, ale udaje mi się wszystko pogodzić

1 rok temu
Zdjęcie: Trener Artur Błasiński: czasami brakuje mi doby


Artur Błasiński to przed laty czołowy polski biegacz i medalista mistrzostw Polski w biegach długich, a w tej chwili trener w klubie RLTL Optima Radom, który osiąga liczne sukcesy ze swoimi zawodnikami. W tym sezonie został trenerem kadry B Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, a z każdych mistrzostw Polski jego zawodnicy przywożą worek medali. Jednym z jego najlepszych zawodników jest Mateusz Gos, mistrz Polski na 5000 m i 10000 m w kategorii U23 i złoty medalista na 10000 m seniorów, a także siódmy zawodnik niedawno zakończonych ME U23 w Espoo. O realiach pracy trenerskiej, najlepszych zawodnikach w swojej grupie, perspektywach Mateusza Gosa na przyszłość, a także powołaniach na DME w Chorzowie opowiada w wywiadzie udzielonym Jakubowi Jelonkowi.

Na początek gratuluję świetnego występu na mistrzostwach Polski U18 w Chorzowie, gdzie jako klub RLTL Optima Radom zajęliście drugie miejsce w klasyfikacji medalowej, a także miejsce w czołowej dziesiątce klasyfikacji punktowej.

Były to dla nas bardzo udane zawody, ponieważ w biegach długich i płotkarskich wypadliśmy bardzo dobrze. Dwa medale zdobyła Wiktoria Gadajska, wygrywając na 400 m przez płotki i zajmując drugie miejsce na 100 m ppł. Złoto zdobył Jakub Abramczyk na 3000 m, a srebro wywalczył Piotr Abramczyk na 2000 m z przeszkodami. Poza tym było wiele wysokich miejsc w czołówce kraju.

W ubiegłym roku jako klub zajęliście 12. miejsce w Polsce. To również pokazuje, iż klub działa bardzo prężnie. Jaka jest tajemnica tych sukcesów?

Praca z młodzieżą. Prowadzimy zajęcia w szkołach, tutaj na MOSiR-ze, w ramach klubu i w ramach programu LDK [Lekkoatletyka dla wszystkich – przyp. red.]. Także tutaj dużo pracy wkładamy i często spotykamy się z nauczycielami, którzy pracują w podstawówkach i dokonujemy naboru dzieci i tej najzdolniejszej młodzieży, chociaż nie odtrącamy tych mniej zdolnych, po prostu przyjmujemy wszystkich.

Współpracujecie też ze szkołami w Radomiu. Jak układa się ta współpraca?

Z najmłodszymi pracujemy w ramach programu LDK, potem przyjmujemy ich do klubu. Mamy Szkołę Mistrzostwa Sportowego, czyli w szkole średniej prowadzimy dalsze szkolenie, a zwieńczeniem tego pozostało na Uniwersytecie Radomskim kooperacja z uczelnią na poziomie szkoły wyższej. Dlatego mamy „piramidę szkoleniową” od najmłodszych do najstarszych grup seniorowskich.

W tym sezonie jesteś także trenerem Kady Polski B przy PZLA. Czy to spodziewana nominacja?

Zostałem trenerem Kadry B ze względu na dużą liczbę zawodników i zdobywanych medali. Przypomnę, iż w tym roku mam już 17 medali z mistrzostw Polski w różnych kategoriach wiekowych, od juniora młodszego do seniora.

A to dopiero połowa sezonu, przed nami jeszcze mistrzostwa Polski juniorów, seniorów…

…i przełaje. Mam w tym roku kilku dobrych przełajowców. W tamtym roku przywieźliśmy trzy medale, mam nadzieję, iż w tym roku też przywieziemy przynajmniej 3 medale, a może więcej. Tutaj też mamy bardzo silną na Mazowszu grupę biegów długich, więc razem z Wiesławem Paradowskim staramy się to spinać i wykorzystać ten potencjał kadry Mazowsza, czyli kadry narodowej B i uważam, iż chyba nam dobrze idzie.

Którzy zawodnicy są Twoim zdaniem najbardziej perspektywiczni?

Nie chcę nikogo specjalnie chwalić ani nie skreślać z listy. Na bieżąco widzimy, jak młodzież się rozwija. Wyróżniają się na pewno Mikołaj Olejnik, Lena Suchowolak, Jakub Abramczyk, Julia Multan, Wiktoria Gadajska czy Sylwana Gajda – to są tacy naprawdę bardzo czołowi zawodnicy, którzy za chwilę będą się liczyli na arenach mam nadzieję europejskich. Ale to jest tylko część, bo mamy też na przykład Roksanę Wasilewską, która bardzo duży progres robi i tylko patrzeć, jak trafi do kadry narodowej A. Także tutaj potencjał jest duży i mam nadzieję, iż będziemy się dalej rozwijać i coraz więcej medali zdobywać. Tym bardziej, iż mamy dosyć młodą kadrę. Bardzo dużo trenuje u nas dzieci i zawodników chociażby z roczników 2006–2007.

Mam też medalistów na trójkę, piątkę, przeszkody. Bardzo ciekawą osobą jest Jakub Abramczyk. Trzeba by się mu przyjrzeć, bo ma parametry kilka gorsze od Mateusza Gosa. interesujący zawodnik. To też chłopak, który na EYOF-y jedzie, jako jeden z niewielu biegaczy w Polsce. Bardziej działacze postawili na sprinterów, bo liczą na medale. Pojechałoby więcej zawodników z bloku wytrzymałościowego, którzy zajęliby miejsce na przykład dziesiąte, ale w sztafetach mamy większe szanse na medale. Tutaj też rozumiem Związek, bo zawodnicy mają być skuteczni.

Jedną z takich perełek jest wspomniany Mateusz Gos. Jak oceniasz jego dotychczasowy sezon? Pobiegł już w tym sezonie poniżej 14 minut na piątkę, więc czy możemy już mówić, iż uczeń prześcignął mistrza, czy jeszcze nie?

Nie, jeszcze nie, ale już powoli, niedużo mu brakuje. Może wystarczyłoby mocniejsze ostatnie 200 m i pobije mój rekord. Ale tak jak mówię, to jest chłopak, który ma duże, duże rezerwy. Jest spokojnie prowadzony. Tak naprawdę trenujemy ze sobą już 4 rok więc wszystko przed nim. Uważam, iż jest w stanie choćby 29 minut „rozmienić” w tym roku na 10 km. Jako młody zawodnik wciąż się rozwija, zachęcam, żeby trzymać za niego kciuki, ponieważ jest ambitny i mam nadzieję, iż uda mu się osiągnąć jak najlepszy wynik na mistrzostwach Europy w Espoo [Mateusz po odważnym biegu zajął 7. miejsce z czasem 29:37,65 – przyp. red.]. Tym bardziej, iż super wypadł na Drużynowych Mistrzostwach Europy, które były ostatnio w Chorzowie. To jest bardzo interesujący chłopak, rozwojowy i tylko obserwować jego karierę.

Od Mateusza trochę lepszy wynik w tym sezonie miał Szymon Żywko. Czy wiesz, co zadecydowało o powołaniach na Drużynowe Mistrzostwa Europy?

Ja w to w ogóle nie ingerowałem. Wydaje mi się, iż Szymon popełnił błąd, bo wystartował za granicą w tym samym dniu, kiedy minimum zrobił Mateusz Gos. I po prostu korespondencyjnie pobiegł 14 sekund gorzej. To była decyzja, która zapadła w Związku i my w to nie wnikaliśmy. Można było ustalić jasne zasady i tak dalej. Ale podejrzewam, iż jakby Żywko nie wystartował w ten sam dzień, to by pojechał. Dla mnie zrobił taki błąd taktyczny, co z perspektywy czasu okazało się kluczowe. Ten, który wybierał, prawdopodobnie był to Zbyszek Rolbiecki, to zrobił słusznie, bo Mateusz się sprawdził. Ale to takie ocenianie teraz po czasie. Ja nie lubię porównywania różnych wyników. Jakby wystartowali razem, to wtedy wszystko jest jasne, normalne i tak dalej. Ale nie mnie to oceniać. Chyba to zadecydowało, iż oni w ten sam weekend albo w ten sam dzień startowali. Szymon nabiegał 13:54, a Mateusz drugą część samotnie przebiegł, w niezarewelacyjnych warunkach i pobiegł prawie tyle samo, ile nabiegał 3–4 tygodnie wcześniej Szymon, robiąc życiówkę. Więc tak to wyglądało. Nie ma między nami jakiegoś konfliktu, wygryzania się. Były za i przeciw, kogo wziąć, ale nie chcę się więcej na ten temat wypowiadać. Zdecydowanie nie szukałbym tutaj „podwójnego dna”.

Wróćmy do czasów, kiedy sam trenowałeś, bo osiągałeś bardzo dobre wyniki w biegach długich, zdobywając medale mistrzostw Polski. Co się zmieniło przez te lata?

Uważam, iż poziom jest wyższy. Mówię tu o europejskich i światowych arenach, ale wbrew pozorom, w krajowym czempionacie jest dużo, dużo łatwiej. My, jadąc na mistrzostwa Europy, było nas ośmiu–dziesięciu do biegania i każdy z nas musiał walczyć o ten medal. Teraz jest troszeczkę łatwiej, ale to nie zmienia naszych celów. Chcemy się przebić w Europie, żeby Mateusz się w niej liczył. Dlatego w ciągu 2–3 lat musi biegać te 28:20 i szybciej na 10 km. Więc na to liczę po cichu. Jak się rozwinie jego kariera? Będziemy obserwować. Mam nadzieję, iż pójdzie w dobrym kierunku, według moich założeń. Bo wiem, iż jest w stanie biegać szybko. Ma duże predyspozycje wytrzymałościowe, więc idzie to wszystko do przodu. Tak jak mówię, troszeczkę łatwiej się teraz trenuje, bo postęp technologiczny poszedł do przodu. Większy jest też dostęp do wiedzy, dostęp do nowych metod, technologii, jest łatwiejszy niż za naszych czasów i w systemie jest trochę więcej pieniędzy. Więc jeżeli ktoś jest zdolny, to przy różnym wsparciu fundacji, ministerstwa, urzędu miasta, sponsorów jest chyba troszeczkę łatwiej uważam, niż dwadzieścia parę lat temu.

Organizujesz też co roku słynny Bieg Kazików. Jak wygląda ten proces z Twojej strony?

Jest to najliczniejszy bieg w Radomiu, łącznie z młodzieżą startuje u nas koło 2000 uczestników. Jest to około 1100 dorosłych, około 700 dzieci plus jeszcze mamy bieg charytatywny. To jest takie dopełnienie naszej działalności sportowej, bo dzięki organizacji tak dużych biegów mam przegląd młodych talentów i potem łatwiej mi ich zachęcić do uprawiania lekkiej atletyki, szczególnie biegów długich. Właśnie z takich biegów wyłuskaliśmy Jakuba Abramczyka, Piotra Abramczyka i kilku innych zawodników zachęciłem do uprawiania biegów wytrzymałościowych w Radomiu, chyba z pożytkiem dla nas wszystkich.

Macie też dość interesujący przekrój zawodników w klubie, bo to nie tylko długodystansowcy, ale też sprinterzy, płotkarze. Jak to wszystko łączycie?

Nie ukrywam, iż jest to ciężko, ale mam to dość dobrze poukładane. Pracuję i na uczelni, i w Szkole Mistrzostwa Sportowego, więc mogę – iż tak powiem – poświęcić się tylko trenowaniu szczególnie uzdolnionej młodzieży. Czasami brakuje mi doby, ale staram się to godzić i jak na razie dobrze to wszystko wychodzi. Nie mam systemu autorytarnego w prowadzeniu dzieciaków, raczej współpracujemy. Jestem otwarty na sugestie, czasami jak trzeba coś wymóc, to wymagam, ale generalnie z tą młodzieżą, z którą współpracuję, mamy takie bardziej partnerskie zasady i jak jest problem, to go rozwiązujemy. A jak idzie dobrze, to wszystkie strony są zadowolone. Pracując w Szkole Mistrzostwa Sportowego nie koncentrujemy się tylko na biegach, ale wspieramy każdą uzdolnioną jednostkę, która chce trenować. Każdy zawodnik, który chce uprawiać daną konkurencję, ma taką możliwość. Nie dostosowuję ich do konkurencji, tylko do ich możliwości. Więc jeżeli ktoś ma predyspozycje do trójskoku – to zostaje przy tej konkurencji. Jak do płotków, to do płotków. Prowadząc szkolenie dzieci i młodzieży bardzo duży nacisk kładę na zabawy biegowe, sporo jest ćwiczeń technicznych z płotkami i w sposób naturalny wychodzi mi, iż młodzież z predyspozycjami do płotków idzie do płotków, a dobrze radzący sobie na przeszkodach biegają belki. Jako system treningowy czy metoda treningowa z płotkami jest bardzo dobra i skuteczna, bo usprawnia młodzież, co potem skutkuje wysokim poziomem cech koordynacyjnych u zawodników.

Dziękuję za rozmowę!

Idź do oryginalnego materiału