Transfer Szczęsnego przykrył gigantyczny problem. To może być katastrofa

4 godzin temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Albert Gea


Transfer Wojciecha Szczęsnego do Barcelony przykrył inne ważne wydarzenie w życiu Barcelony. W poniedziałek klub ogłosił sprawozdanie finansowe za poprzedni sezon. Klub miał do przekazania kibicom dwie wiadomości. Jedną dobrą, drugą złą. Dobra jest taka, iż klub w okresie 2023/24 przyniósł 12 mln euro zysku. A zła taka, iż jednak było to 91 mln euro straty.
Ktoś mógłby pomyśleć, iż taka dialektyka możliwa jest tylko w gospodarce socjalistycznej rodem z państw tzw. demokracji ludowej, ale jednak nie. Wcale tu nie ma pomyłki. Barcelona rzeczywiście przyniosła skromny zysk, czyli można powiedzieć, iż w swojej działalności podstawowej wreszcie osiągnęła to, o czym marzyła od wielu, wielu lat. Nie wydaje więcej niż zarabia. Udało się jej zmniejszyć największe obciążenie dla budżetu, czyli wydatki na płace. Teraz według raportu wynoszą one 500 mln euro rocznie wobec 670 mln rok wcześniej. Dzięki temu Barcelona zmieściła się w zalecanym przez UEFA limicie. Europejska federacja rekomenduje, żeby fundusz na płace nie przekraczał 70 procent przychodów klubu.


REKLAMA


Zobacz wideo


Barcelona osiągnęła rekordowy zysk z transferów
Poza redukcją pensji klub pochwalił się, jak to ujął: "rekordowym zyskiem" z transferów. "Odejścia Dembélé, Kessiego, Nico, Abde, Chadiego i Marca Guiu wyniosły ponad 80 milionów euro. Należy pamiętać, iż zyski z transferów zawodników są rejestrowane tylko wtedy, gdy cena sprzedaży przekracza wartość księgową zawodnika" - czytamy w oświadczeniu.
Rekordowe były też wpływy marketingowe. Wyniosły 210 mln euro. Najwyższe w historii były też obroty (110 mln) spółki zależnej klubu: BLM, która zajmuje się sprzedażą licencjonowanych produktów FC Barcelony.


Złą wiadomością była natomiast dla kibiców informacja, iż drużyna wróci na przebudowany Camp Nou dopiero w przyszłym roku. To opóźnienie. Mówiło się, iż drużyna może zagrać na odnowionym starym stadionie już w końcu tego roku, by uczcić 125-lecie. Nic jednak z tego nie wyszło. Klub nie omieszkał przy tym wykazać w swoim sprawozdaniu, iż przeniesienie na stadion olimpijski kosztuje go co najmniej 100 mln euro w utraconych przychodach. Tu warto jednak pamiętać, iż choćby jak w 2025 r. Barcelona wróci na Camp Nou, to będzie miała do dyspozycji tylko część trybun. Całkowite zakończenie remontu planowane jest dopiero w okresie 2026/27 r. Wtedy stadion będzie miał 105 tys. miejsc na trybunach.
Ta jedna dźwignia Laporcie nie wyszła. Wspólnicy nie płacą
jeżeli chodzi natomiast o wyjaśnienie, jak 12 mln zysku zmieniło się w 91 mln euro straty, to tu kłaniają się słynne dźwignie finansowe Joana Laporty. Prezydent Barcelony, gdy objął rządy, zastosował oryginale rozwiązania finansowe, by pokryć dziurę w budżecie klubu. O zaciąganiu nowych pożyczek nie mogło być mowy, więc Laporta sprzedał przyszłe dochody. Za 25 procent przyszłych wpływów z ligowych praw telewizyjnych (chodzi o okres 25 lat) dostał od amerykańskie firmy inwestycyjnej Sixth Street 665 mln euro. Obsługa tego zobowiązania kosztuje teraz klub ok. 40 mln euro rocznie, ale to nie z powodu tej dźwigni finansowej klub ma dziś kłopoty.


Chodzi o spółkę Bridgeburg Invest, która miała tworzyć i zarządzać cyfrowymi treściami i wartościami dla klubu. Wcześniej spółka nosiła nazwę Barca Vision i wyceniona została przez klub na 400 mln euro. Barcelona zawarła porozumienie z innymi podmiotami, które obiecały objąć 49 procent akcji spółki. Klub przychody z tego tytułu zapisał sobie w budżecie, ale okazało się, iż kontrahenci nie wywiązali się w pełni ze zobowiązania. W ten sposób Barcelona ma w budżecie pokaźną dziurę. Teoretycznie może jeszcze te pieniądze odzyskać, ale zgodnie z zasadami księgowymi audytor finansów klubu nakazał klubowi dokonać nadzwyczajnego odpisu w wysokości 141 mln euro. W ten sposób zysk zamienił się w stratę.


Barcelona może mieć poważne kłopoty, by zarejestrować Olmo na stałe
I choć Barcelona określa odpis jako "środek ostrożności", to może on mieć bardzo poważne konsekwencje w najbliższym czasie. Chodzi o zarejestrowanie Daniego Olmo, który gra w La Lidze tylko dlatego, iż kontuzjowany jest Andreas Christiansen, który doznał urazu ścięgna Achillesa. Jeden z bohaterów Euro 2024 został dopuszczony do gry tymczasowo do 31 grudnia. Jego zarejestrowanie na stałe nie było możliwe, bo Barcelona wciąż przekracza dopuszczony dla niej limit wynagrodzeń. Na konferencji prasowej 3 września Laporta powiedział, iż Barcelonie brakuje 60 mln euro, by rejestrować piłkarzy bez żadnych ograniczeń.
Tyle tylko, iż było to przed ogłoszeniem bilansu rocznego. Teraz dziennikarz serwisu The Athletic Dermot Corrigan skontaktował się z La Ligą i zapytał, czy nadzwyczajny odpis będzie miał znaczenie, przy ponownym ocenianiu stanu finansów Barcelony. Okazało się, iż tak. La Liga odpowiedziała, iż "brak płatności od inwestorów nie został jeszcze uwzględniony w jej obliczeniach. Szacuje się więc, iż 60 milionów euro będzie musiało zostać skreślone z kwoty 426 milionów euro (dopuszczalny dla Barcelony limit wynagrodzeń - przyp. autor), chyba iż Barca znajdzie sposób na zebranie większych funduszy, aby to zrekompensować".
Nowa umowa z Nike? Amerykanom wcale się nie śpieszy
Wielką nadzieją na natychmiastowe zasypanie budżetowej dziury jest dla Barcelony nowa umowa z Nike. Od kilku tygodni można przeczytać w hiszpańskiej prasie, iż umowa na dniach zostanie podpisane i przyniesie klubowi nie tylko znaczną podwyżkę w corocznych płatnościach, ale także potężną premię za samo podpisanie umowy. Laporta mówi, iż będzie to najwyższa tego typu umowa z historii futbolu. Natomiast sam Nike nie zabiera głosy ani na temat negocjacji, ani na temat wysokości nowej umowy.


We wtorek kubeł zimnej wody na głowy kibiców wylał natomiast w tej sprawie barceloński dziennik "La Vanguardia". informuje on, iż amerykańskiej firmie wcale się nie śpieszy w negocjacjach. Nike miał się w lipcu upewnić, iż Barcelona nie ma żadnych możliwości prawnych, by zerwać lub wypowiedzieć w tej chwili trwający kontrakt, a biegnie on aż do 2028 r.
jeżeli doniesienia "La Vanguardii" byłby prawdą, to Barcelonę czeka okres wielkiej niepewności. jeżeli nowej umowy nie będzie, klub będzie musiał na gwałt szukać gigantycznych pieniędzy, by zarejestrować Olmo.
Nową umowę z Nike klub uwzględnił już w przyszłorocznym budżecie, w którym zapowiada kolejne rekordowe przychody marketingowe i skromny zysk w wysokości 5 mln euro.
Na razie Laportę czeka sądny dzień. 19 października odbędzie się doroczne walne zgromadzenie członków klubu. Przedstawiciele socios będą głosować nad przyjęciem sprawozdania finansowego z sezonu 2023/24 i budżetem w okresie 2024/25. Choć w klubie głowę podnosi opozycja wobec obecnego prezydenta i zdarzają się na trybunach głosy wzywające do ustąpienia Laporty, to jednak nikt się nie spodziewa, żeby zarząd miał problemy z tym swoistym wotum zaufania.


Laporta będzie miał spokój do stycznia. jeżeli jednak do końca roku nie uda się dopiąć umowy z Nike, to klub czeka ostra jazda bez trzymanki.
Idź do oryginalnego materiału