Jedno zwycięstwo. Tylko tyle triumfów wywalczył Manchester City w ostatnich jedenastu spotkaniach we wszystkich rozgrywkach. Aktualni mistrzowie Anglii liczyli na przełamanie w prestiżowych derbach Manchesteru z Manchesterem United, który też ma przecież w bieżącym sezonie sporo problemów. Jednak zamiast powrotu na adekwatne tory zobaczyliśmy tylko pogłębienie kryzysu. Zespół Pepa Guardioli prowadził 1:0 do 88. minuty, ale w końcówce stracili dwa gole. Trafienia Bruno Fernandesa (z karnego) oraz Amada Diallo dały triumf United, a City praktycznie samo się dobiło.
REKLAMA
Zobacz wideo Ślepsk Malow Suwałki zwycięski w meczu z Częstochową. Bartosz Filipiak: Dopisujemy dwa cenne punkty
Manchester City w coraz większym dołku
To zdecydowanie najpoważniejszy kryzys tego klubu za kadencji Guardioli. - Jest coraz gorzej i gorzej. Muszę znaleźć rozwiązanie. Na razie mi się to nie udało i taka jest prawda - mówił Katalończyk w rozmowie ze Sky Sports. Przez ciągłe porażki oraz rozczarowania "The Citizens" wypadli z Top 4 Premier League, a do prowadzącego Liverpoolu tracą już dziewięć punktów i mają rozegrany jeden mecz więcej.
Tragedia podczas derbów. City potwierdza śmierć kibica
Jak się jednak okazuje, porażka po golach w końcówce nie była najgorszym, co wydarzyło się dla Manchesteru City w niedzielny wieczór. W trakcie spotkania doszło do prawdziwej tragedii mistrzów Anglii, którzy przekazali w oficjalnym oświadczeniu, iż zmarł jeden z kibiców.
- Manchester City został poinformowany, iż jeden z naszych kibiców zmarł po incydencie medycznym w trakcie wczorajszego meczu. Myśli każdego w klubie są z rodziną oraz przyjaciółmi zmarłego w tym niezwykle trudnym czasie - czytamy.
Jak donoszą angielskie media, do zdarzenia doszło krótko przed rozpoczęciem meczu. - Wchodziliśmy na stadion przy wejściu K, a ten mężczyzna leżał na podłodze i był poddawany resuscytacji krążeniowo-oddechowej. To musiało się dopiero co zacząć, ponieważ przed nami było tylko kilka osób. Przebywał przy nim jeden steward, a my wszyscy krzyczeliśmy, żeby przynieśli defibrylator. To był chaos. Reanimowali go przez długi czas, około 20 minut, po czym został zabrany do karetki. Wszyscy jesteśmy tym zszokowani - relacjonował świadek.