To nie żart. Tyle dostaną za wygranie Ligi Mistrzów. Jak to możliwe?!

6 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl


500 tys. euro dostanie klub, który wygra siatkarką Ligę Mistrzów. Przy premiach, jakie najlepsze kluby zgarniają w piłkarskich pucharach, to drobne. W Lidze Mistrzów triumfator zgarnie około 150 mln euro. o ile jednak zrezygnujemy z populistycznych porównań, to okaże się, iż siatkarskie kluby nie mają co narzekać.
Przy okazji wielkiego sukcesu polskiej siatkówki tu i ówdzie pojawiły się artykuły, jakie to śmiesznie niskie premie daje europejska konfederacja tego sportu za dobre wyniki w pucharach. Jednak gdy zobaczy się te kwoty w szerszej perspektywie, to się okaże, jak absurdalne jest twierdzenie, iż CEV mało płaci.


REKLAMA


Zwycięzca Euroligi dostaje niemal trzy razy więcej niż triumfator Ligi Mistrzów siatkarzy
Dysproporcja między światem siatkówki a futbolu nie powinna nikogo dziwić. Piłka nożna to jedyny sport globalny. Przyciąga przed ekrany miliony kibiców i dlatego zarabia z tytułu praw telewizyjnych gigantyczne pieniądze. UEFA stać na takie premie dla klubów, bo dostaje 4,4 mld euro od sponsorów i nadawców. Przy piłce każdy inny europejski sport to mikrus z maluteńkim udziałem w rynku telewizyjnym i reklamowym. Siatkówka powinna więc porównywać się z innymi sportami zespołowymi na Starym Kontynencie np. koszykówką czy piłką ręczną.


Spójrzmy na koszykarską Euroligę. W ostatnim sezonie jej mistrzem został Panathinaikos i zgarnął za to 1,75 mln euro. Drugi Real Madryt dostał 990 tys., trzeci Olympiakos 870 tys., a czwarty Fenerbahce 750 tys. To sumy dużo wyższe niż w siatkówce. Ale koszykarze też zarabiają dużo więcej niż siatkarze. Aleksandyr "Sasza" Wezenkow z Olympiakosu, czyli najlepiej opłacany koszykarz Euroligi, dostaje 4,1 mln euro rocznie. Walter Tavares z Realu Madryt miał pensję 3,5 mln euro rocznie (w 2024 roku, teraz ma nowy, wyższy kontrakt). MVP ubiegłorocznego Final Four Kostas Sloukas zarabia natomiast 2,8 mln.
Podaję te kwoty, by skonfrontować to z tym, co mówi prezes Jastrzębskiego Węgla Adam Gorol. W tekście Agnieszki Niedziałek narzekał, jak polskie kluby zarabiają w europejskich pucharach. - Premia za wygranie LM nie pokryje choćby kosztów jednego wysokobudżetowego kontraktu – stwierdził Gorol.
Na pocieszenie można by powiedzieć, iż w koszykówce wszystkie premie za Final Four ledwie starczyłyby na opłacenie jednego Wezenkowa.


Euroliga zarabia więcej, bo gra 327 meczów w sezonie
Oczywiście jest w tym trochę manipulacji. Sumy, które wypłaca Euroliga jako nagrody, to tylko cześć puli (22 procent) rozdysponowana jest między kluby jako nagrody za wyniki sportowe. Reszta dzielona według kryterium proporcjonalności wpływów z krajowych rynków. Czyli tak jak w piłkarskich pucharach: im więcej płaci nadawca, tym więcej dostają kluby z jego kraju. W sumie Euroliga dzieli między kluby 42 mln euro. Konkretne kwoty nie są ujawniane, ale z przecieków w hiszpańskiej prasie można się dowiedzieć, iż zwycięzca Euroligi z 2023: Real Madryt zarobił w tych rozgrywkach w tamtym sezonie 5,3 mln euro (w tym 1,75 mln jako premie za wygranie Final Four).


To oczywiście 10 razy więcej niż zwycięzca siatkarskiej Ligi Mistrzów. Tu jednak trzeba wprowadzić korektę, która zmienia sposób postrzegania tej sumy. Aby zarobić 5,3 mln euro, Real musiał rozegrać 39 meczów. Zwycięzca siatkarskiej Ligi Mistrzów wychodzi na parkiet w tych rozgrywkach zaledwie 10 razy. jeżeli chodzi o cały sezon, kluby Euroligi rozgrywają 327 meczów w sezonie. Cała Liga Mistrzów siatkarzy zamyka się w 80 spotkaniach. Jak się weźmie pod uwagę te liczby, to porównanie obu rozgrywek wygląda zupełnie inaczej.
Wielkość rynku decyduje, kto i ile zarabia
Ale europejskie koszykarskie kluby zarabiają więcej w swoich najważniejszych rozgrywkach niż siatkarskie nie tylko dlatego, iż produkują więcej – jak to się mówi w nowomowie – contentu. Drugim ważnym czynnikiem jest fakt, iż koszykówka jest dużo popularniejsza niż siatkówka w największych krajach Europy. Dzięki temu Euroliga może zarabiać na prawach telewizyjnych sprzedawanych we Francji, Hiszpanii, Włoszech czy Niemczech (ostatni Final Four odbył się w Berlinie). jeżeli chodzi o siatkówkę, to głównymi płatnikami są Polska i Włochy, może dochodzi jeszcze Turcja.
Gdy się weźmie wszystkie te okoliczności, to suma 500 tys. euro za wygranie Ligi Mistrzów w siatkówce wcale już śmieszna nie jest. Siatkarze po prostu sprzedają dużo mniej meczów i chce ich oglądać mniejsza liczba fanów w stosunku do choćby koszykarzy.


W hokeju na lodzie to dopiero są "śmieszne" nagrody
Piłka ręczna to ten sam przykład co koszykówka. Suma nagród w Lidze Mistrzów w okresie 2023/24 wyniosła 4,7 mln euro, czyli więcej niż siatkówce. Ale znów dodać trzeba, iż piłkarze ręczni rozgrywają dużo więcej meczów (132), by wyłonić triumfatora. A do tego jeszcze sprzedają prawa do transmisji na dużych rynkach: Francja, Hiszpania, Niemcy, cała Skandynawia.
Najwięcej w ostatnim sezonie zarobiła Barcelona, która wygrała rozgrywki po zwycięstwie nad duńskim Aalborgiem (31:30). Katalończycy dostali 618 tys. euro, czyli 7,5 procent tego, co władze klubu przeznaczyły na utrzymanie sekcji piłki manualnej (8,3 mln). Polskie kluby dostały od europejskiej federacji piłki manualnej za udział w Lidze Mistrzów w sumie 500 tys. euro (289 tys. dla Kielc i 215 tys. dla Płocka).


jeżeli suma za wygranie Ligi Mistrzów w siatkówce jest śmieszna, to co mają powiedzieć hokeiści na lodzie? 24 zespoły, które rozgrywają w okresie 101 meczów, dzieli między sobą pulę nagród 2,4 mln euro. A przecież koszty podróży i zakwaterowania ponad 30-osobowych hokejowych ekip to dużo wyższe koszty niż w siatkówce, koszykówce czy piłce manualnej.
Jak widać z tego wyliczenia, siatkarskie kluby wcale nie mają co narzekać. W każdym sporcie, poza piłką nożną, to tylko mały zastrzyk do budżetu. Jej popularność i powszechność wykrzywiają nam obraz świata. W Realu Madryt sekcja koszykarska (drugi zespół Europy) to tylko 4 proc. wydatków klubu. W Barcelonie najlepsza w Europie sekcja piłki manualnej to około jeden procent budżetu.


I jeszcze jedno, w rugby – drugim generującym najwyższe przychody sporcie w Europie (oczywiście to mały procent przy piłce nożnej) – premii w europejskich pucharach w ogóle nie ma.
Idź do oryginalnego materiału