To nie żart! Będą żółte kartki w skokach. Tak FIS będzie karać oszustów

1 dzień temu
To będzie pierwsza tak duża zmiana w zasadach dotyczących sprzętu skoczków narciarskich na sezon olimpijski: doczekamy się wprowadzenia żółtych kartek. Jak ustalił Sport.pl, zawodnicy będą je otrzymywać za każdą dyskwalifikację po złamaniu przepisów dotyczących sprzętu. Na wtorkowym zamkniętym spotkaniu Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) zatwierdziła także, w jaki sposób będą mogli zostać zawieszeni.
Zmiana to efekt pierwszych tygodni pracy nowych osób zajmujących się kontrolą sprzętu i usprawnianiem dotyczących jej przepisów. To przede wszystkim Mathias Hafele, który został specjalistą ds. kontroli w skokach i kombinacji norweskiej, a także nowy kontroler sprzętu, o którym niedawno informował TVP Sport - Juergen Winkler.


REKLAMA


Zobacz wideo Czy psycholog pomógł Jakubowi Koseckiemu? "Za moich czasów to była oznaka słabości"


Żółte kartki w skokach narciarskich. To się dzieje naprawdę
We wtorek po południu odbyło się kilkugodzinne spotkanie komitetu ds. sprzętu i rozwoju FIS, na którym zatwierdzono kilka ważnych zmian, już przed sezonem letnim. Było zamknięte i przeprowadzone online. Poprzednie - jeszcze, gdy kontrolerem sprzętu pozostawał Christian Kathol - organizowano w kwietniu w Pradze, a także w maju w Vilamourze, gdy podczas komitetu skoków narciarskich omawiano głównie kwestie sprzętowe. W Czechach było jednak więcej dyskusji niż podjętych decyzji, a w Portugalii sporo rozwiązań wstrzymano przez rezygnację Kathola ze swojej funkcji i wdrożenie Hafele, który ma swoją wizję zmian w kontroli sprzętu. Wtedy podjęto decyzję o dodatkowym spotkaniu w czerwcu.
Hafele, który do FIS przeniósł się po zwolnieniu z kadry polskich skoczków, gdzie przez trzy ostatnie sezony był trenerem technicznym, przygotował propozycje zmian, które przesłano do krajowych związków pod koniec maja. To nowa wersja dokumentu, który wcześniej widzieliśmy przed spotkaniem komitetu w Vilamourze, a także sugestie co do zmian w wytycznych dotyczących tylko kombinezonów. Sport.pl dowiedział się, które ze zmian zostały przyjęte, a które opóźnione czy kompletnie porzucone. Poinformował o nich także dziennikarz Eurosportu, Kacper Merk.


Najważniejsza z nich dotyczy sankcji za manipulacje przy sprzęcie i dyskwalifikacje w trakcie konkursu. Podczas wtorkowego spotkania zaakceptowano zapis, który widniał już wcześniej w dokumencie, choć wcześniej dyskutowano o możliwościach modyfikacji przepisu, bo ten nie spodobał się wszystkim nacjom.


Chodzi o wprowadzenie w skokach żółtych kartek. Te będą przyznawane każdemu skoczkowi, który zostanie zdyskwalifkowany (DSQ) lub niedopuszczony do startu (NPS) ze względu na złamanie sprzętowych przepisów. Będą działały tak jak w piłce nożnej - jako ostrzeżenie przed szerszymi konsekwencjami przekraczania przepisów.


Dwie żółte kartki oznaczają zawieszenie na jeden konkurs (gdy w danym miejscu realizowane są tylko jedne zawody) lub jeden weekend startów (gdy w danym miejscu realizowane są dwa konkursy). W przypadku wykluczenia zawodnika z wyników w pierwszym konkursie danego weekendu, będzie miał zgodę na start kolejnego dnia, a kara zostanie nałożona przy kolejnym starcie w kalendarzu. W dodatku nie może zostać zamieniony innym zawodnikiem - jego kadra traci jedno miejsce z kwoty startowej.
Sankcje będą zaostrzone jeszcze bardziej. Ale gotowych przepisów jeszcze nie ma
W trzech przypadkach sankcje mogą być jeszcze bardziej dotkliwe: manipulowanie przy podstawowych pomiarach skanerem 3D przed sezonem (przez używanie zewnętrznych elementów do zyskania przewagi), manipulowania przy czipach w kombinezonach oraz manipulowanie w kombinezonach po sprawdzeniu ich przy czipowaniu.
W takich sytuacjach FIS proponuje wprowadzenie wstępnego zawieszenia zawodników i zajęcie się sprawą wedle "Przepisów FIS Zapobiegających Manipulacjom w Rywalizacji". Więcej szczegółów - np. jakiego okresu mogłoby dotyczyć dłuższe zawieszenie skoczków - na razie nie podano. Gotowych zasad w tym kontekście jeszcze nie ma.
Zmiany w przepisach dotyczą wszystkich zawodów w ramach cyklu Pucharu Świata, mistrzostw świata seniorów i juniorów, a także MŚ w lotach. W przypadku igrzysk olimpijskich zawodnicy zaczynają je z czystym kontem, bez poprzednich upomnień od FIS.


Małysz reaguje na zmiany w przepisach. "Wszystko super, tylko..."
To pierwsze tak surowe sankcje dotyczące dyskwalifikacji wprowadzone przez FIS. I w oczy od razu rzuca się kilka kontrowersji, które już wzbudziły sporą dyskusję w środowisku.
Dotychczasowe przepisy dotyczące dyskwalifikacji zawodników traktowały każde łamanie zasad równo - niezależnie od tego, w jaki sposób sprzęt skoczka był z nimi niezgodny, mógł zostać niedopuszczony do startu lub zdyskwalifikowany po skoku. Pytanie: czy gdy zaostrza się przepisy, nie powinno się też dokonać klasyfikacji różnych przewinień? W końcu kilka centymetrów materiału więcej w obwodzie kombinezonu nie będzie tym samym, co przekroczenie limitu wagi nart o, załóżmy, 100 gramów. Takie wątpliwości były już wskazywane wcześniej, przy samym dyskwalifikowaniu zawodników - bez dodawanych teraz ostrzeżeń i zawieszeń. Teraz tych głosów może być znacznie więcej.
Większe kary za dyskwalifikacje muszą też oznaczać, iż do minimum wyeliminowane zostaną wykluczenia, w których decydujące jest zdanie kontrolera i np. jego metoda pomiaru kombinezonu. Ta może się różnić od tego, jak mierzą sprzętowcy konkretnych kadr i powodować konflikt - kadra będzie wtedy uważała, iż kontroler nie wykonuje odpowiednio swojej pracy i naraża zawodników na poważne konsekwencje swojej niekompetencji. Oczywiście, ostatnie zdanie zawsze powinien mieć ten, który zarządza kontrolą sprzętu podczas zawodów. Jednak musimy mieć pewność, iż wykonuje swoją pracę odpowiednio. A przepisy są dla wszystkich jasne, klarowne i nie pozostawiają luk, przez które sporo osób może się spierać z działaczami FIS. Juergen Winkler i Mathias Hafele będą mieli w tym zakresie sporo do udowodnienia we współpracy z kadrami.
Najwięcej pytań tworzy jednak zapis o utracie miejsca w kwocie startowej przez kadrę, której zawodnik zostanie zdyskwalifikowany, mając już wcześniej żółtą kartkę. Po pierwsze: dlaczego inni skoczkowie mają tracić przez błąd innego zawodnika? W końcu za sprzęt odpowiadają indywidualnie skoczkowie, a nie całe kadry. FIS podchodzi do tego bardzo rygorystycznie. Być może słusznie w kontekście największych kadr, ale kto wie czy nie przesadnie dla tych teoretycznie słabszych. W końcu, jeżeli ukarani zostaną ci z najmniejszymi składami kadr, to mocno ogranicza im się możliwości punktowania w Pucharze Świata. A często bywa, iż to najmniejsze kadry mają sprzęt najsłabszej jakości i zarazem największe problemy, żeby przechodzić kontrolę sprzętu.


Pozytywy? To krok do przodu. A jednocześnie zmiana, którą FIS będzie mógł łatwo oznajmiać widzom - np. poprzez odpowiednie oznaczenia w transmisji telewizyjnej czy live timingu. Żółte kartki i zawieszenia zawodników to zmiany, która pewnie ograniczą nieco kombinowanie przy sprzęcie. W jakim stopniu? Przekonamy się wedle tego, jak będą egzekwowane. - Wszystko super, tylko iż chodzi w dużym stopniu o to, czy będzie to stosowane równo dla wszystkich, czy znów ucierpią tylko najmniejsze nacje i dyskwalifikowani będą Kazachowie i Ukraińcy - mówi Sport.pl Adam Małysz. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego ma w tej sprawie takie zdanie jak większość środowiska: przepisy to jedno, najważniejsze jak będą stosowane przez kontrolerów sprzętu i działaczy FIS.
Całe zespoły będą dyskwalifikowane w drużynówkach i duetach
Żółte kartki i zawieszenia to jednak niejedyne zmiany ws. dyskwalifikacji zawodników w poszczególnych konkursach. We wtorek zatwierdzono też zmiany dotyczące tego, jak klasyfikować wykluczanych skoczków w wynikach. A raczej jak tego nie robić, bo teraz każda dyskwalifikacja lub niedopuszczenie do startu będzie skutkować wykreśleniem z nich zawodnika.
To oznacza, iż w konkursie indywidualnym, jeżeli skoczek zostanie zdyskwalfikowany w drugiej serii, będzie usuwany z wyników, a na 30. miejsce awansuje ten, który zajął 31. miejsce w pierwszej rundzie. W przypadku większej liczby wykluczeń punkty będą zdobywać kolejni zawodnicy, którym pierwotnie nie udało się awansować do finału. Nie odda im to szansy powalczenia o wyższe miejsce w konkursie, ale przynajmniej zrekompensuje porażkę z zawodnikiem, który przekroczył przepisy. Do tej pory skoczkom z dyskwalifikacją w drugiej serii zaliczano wynik z pierwszej serii.
Zmiana dotyczy także konkursów drużynowych i duetów. Dyskwalifikacja zawodnika w takich zawodach będzie oznaczała wykluczenie z wyników całego zespołu, niezależnie od tego, w której serii do niej dojdzie.


To kolejne zaostrzenie przepisów - wcześniej wykreślano jedynie wynik zawodnika z serii, w której nie przeszedł kontroli sprzętu. Dochodziło do sytuacji, w których zespoły z trzema skokami w pierwszej serii konkursu drużynowego i tak wchodziły do finałowej rundy, mając lepsze rezultaty niż słabsze zespoły z czterema próbami.
Co ciekawe, gdyby stosować te przepisy na poprzednich igrzyskach olimpijskich, polska kadra zajęłaby nie szóste, a czwarte miejsce w konkursie drużyn mieszanych. Jednocześnie np. w drużynówce podczas MŚ w lotach w Bad Mitterndorf w 2024 roku, w ogóle nie byłaby sklasyfikowana po wykluczeniu z wyników Aleksandra Zniszczoła. Zajęła wtedy ósme miejsce na dziewięć startujących reprezentacji.
Tu jeszcze raz pojawi się ta sama kontrowersja: czy należy karać innych zawodników za przekroczenie przepisów u jednego skoczka? Zwłaszcza jeżeli dyskwalifikacja będzie dotyczyć niewielkiego naruszenia zasad wywołanego tym, iż za mało pił lub zjadł w dniu konkursu, albo przekroczenia przepisów w stopniu zupełnie nieporównywalnym z wyraźnym powiększaniem kombinezonów czy manipulacjach przy sprzęcie uważanych za zupełne oszustwo. Dlatego najlepiej, gdyby FIS w najbliższej przyszłości pochylił się nad tym, czy każde złamanie przepisów musi być klasyfikowane tak samo wobec wprowadzania tak poważnych kar.
Na razie bez zbierania kombinezonów i osób nadzorujących kontrole. Będą za to nowe skany
Na spotkaniu ustalono też, iż przed sezonem olimpijskim skoczkowie zostaną jeszcze raz zmierzeni skanerem 3D na potrzebę nowych pomiarów podstawowych. Według nowych przepisów zawodnicy mają prawo tylko do jednego pomiaru w trakcie danej sesji. W przypadku manipulacji możliwe są sankcje wobec skoczka, a jego pomiar i dane nie zostaną zaakceptowane i zapisane przez FIS. Ma szanse na kolejny pomiar dopiero w trakcie następnej sesji organizowanej przez kontrolerów sprzętu. W trakcie takich pomiarów pojawią się kontrolerzy (mogą być różnych płci), a także nominowany przez FIS lekarz. Nowy pomiar ma obowiązywać od kolejnego weekendu startów.


Jak udało nam się ustalić, sesje będą się odbywać dotychczasową metodą - dzięki skanerowi niemieckiej firmy Scaneca. Być może coś w tej kwestii zmieni się w przyszłości, ale wydaje się, iż nie przed sezonem olimpijskim - choć działacze wiosną mieli oferty od innych firm specjalizujących się w takiej technologii.
Sesje pomiarowe przewidziane przez FIS będą się odbywały w trakcie zawodów Letniego Grand Prix: w sierpniu w Courchevel, we wrześniu w Predazzo i w październiku w Klingenthal, ale także poza nimi, wcześniej. Dokładnych dat jeszcze nie poznaliśmy, wiadomo tylko, iż odbędą się w Monachium i w Planicy. Koszt takich sesji poza zawodami jest pokrywany przez krajowe związki na koniec sezonu letniego i zimowego. Być może będzie ich więcej. To ze względu na fakt, iż zwłaszcza największe kadry, chcą mieć pomiary jak najszybciej za sobą i odpowiednio przygotować sprzęt, w którym będą trenować, a potem startować. Im szybciej, tym lepiej - zwłaszcza pod kątem adaptacji do zmian w przepisach.
Odłożono decyzję o tym, czy w trakcie zimy, tak jak pod koniec zeszłego sezonu, FIS będzie przechowywał kombinezony skoczków i oddawał je im na 30 minut przed konkursem, by potem zostały zwrócone 30 minut po zawodach. Federacja przez cały czas rozważa możliwości prawne w kontekście takiego ruchu. Wpłynęły do niej dwie propozycje takich rozwiązań, w tym jedna, która kosztowałaby 350 tysięcy euro (za samą usługę, bez logistyki i transportu). Wprowadzenie - częściowe lub w pełni - takiego rozwiązania na cały sezon lub najważniejsze imprezy będzie przedmiotem dyskusji sprzętowego spotkania jesienią.
Na nieokreślony czas odłożono za to dyskusję o obecności niezależnej osoby z krajowych związków w kabinie kontrolera sprzętu. FIS prosi o zaufanie kadr, podkreślając sporą wiarę w to, co wniesie do kwestii kontroli nowy sztab zaangażowany do działania przez federację. Na razie zrezygnowano też ze sprawdzania tych samych punktów w kombinezonie skoczka przed każdą kontrolą sprzętu. Tej zmiany formalnie nie będzie jeszcze w przepisach, bo jak informuje FIS "konkretny system pomiarów jeszcze nie jest dostępny".


Tak zmieni się czipowanie kombinezonów. FIS nazywa to "technicznym zatwierdzeniem"
Pojawi się za to inna ważna procedura, dotycząca czipowania strojów. W przepisach nazywają to "technicznym zatwierdzeniem" kombinezonu. Będzie przeprowadzane - inaczej niż w zeszłym sezonie - w obecności skoczka. Przedstawiono punkty, które będą częścią kontroli prowadzącej do zatwierdzenia kombinezonu: długość rękawa kombinezonu (na sucho), długość nogawki (na sucho), ramię (na sucho i na zawodniku), krocze (na zawodniku), krocze z szablonem (na zawodniku). Po wymienieniu tych elementów pozostało istotny dopisek: "i we wszystkich innych miejscach, którymi zainteresowany będzie kontroler sprzętu".
W trakcie weekendu pojawi się tylko jedna możliwość technicznego zatwierdzenia kombinezonu. jeżeli zawodnik go nie przejdzie, nie będzie mógł wystąpić w zawodach. Z małym wyjątkiem: FIS dopuszcza dodatkowe sprawdzenie jednego kombinezonu na jedną kadrę. Federacja zapewnia także organizatorom zawodów możliwość braku zwrotu kosztów za transport zawodnika, który nie przejdzie zatwierdzenia, a także obciążenie krajowego związku kwotą zakwaterowania go w czasie konkursów. Jednocześnie FIS ma być otwarty na wszelkie pytania i dyskusję na temat całej procedury i wspierać krajowe związki poradami - także w formie zdjęć i filmików, które pomogą im zrozumieć zasady i przechodzić kontrolę przed czipowaniem kombinezonów.
Z dokumentu, który Mathias Hafele opracował na potrzeby zmian w wytycznych dotyczących przygotowania kombinezonu, wyłania się jedna ważna kwestia: nie zmieniono tolerancji długości materiału pomiędzy końcami szwów. przez cały czas będzie wynosić jeden centymetr, choć przed komitetem w Vilamourze FIS proponował, żeby zmniejszyć ją o połowę, do pięciu milimetrów. To jeszcze bardziej ograniczyłoby możliwość wszywania tam czegokolwiek - jak w przypadku Norwegów, np. sztywnych nici. FIS poszedł jednak za zdaniem niektórych kadr: iż łatwiej szyje im się kombinezony przy większej tolerancji, a nowe osoby w kontroli sprzętu zgadzają się, iż manipulacje i tak są możliwe do wykrycia w takich okolicznościach. Inaczej twierdził Christian Kathol, uzasadniając w ten sposób potrzebę otworzenia kombinezonów Norwegów przy skandalu na MŚ w Trondheim. Jednak jego w FIS już nie ma, a to, jak wiele razy uwidaczniała się jego niekompetencja, zostało już kilkukrotnie zdemaskowane wcześniej.
Reszta zmian dotyczących kombinezonów w dokumencie z wytycznymi to głównie przepisywanie zasad tak, żeby stały się nieco jaśniejsze i niewielkie zmiany. Takie, które interesują kadry w największym stopniu, dotyczą głównie nogawek kombinezonów i wycięć przy butach. Nie uzyskaliśmy jednak informacji, które potwierdziłyby, jaki kształt będą miały zasady w tym konkretnym przypadku. Z tym najlepiej poczekać do czasu, gdy będą je tłumaczyć sprzętowi specjaliści z różnych reprezentacji, a także sam Mathias Hafele.


Po zmianach dokonanych już teraz widać, iż FIS obrał kierunek lepszego poradzenia sobie ze sprawą sprzętowych manipulacji. Po latach zbywania tego problemu, zaniedbań i niekonsekwentnych, złych działań - bardzo, bardzo późno, ale oczywiście lepiej niż wcale. Kierunek modyfikacji przepisów przygotowywanych przez Hafele pokazuje, iż Austriak i - miejmy nadzieję - jego szefowie chcą by kontrola sprzętu w skokach stała się jaśniejsza dla wszystkich. Widać też, iż ma na to pomysł. Pozostaje wierzyć, iż FIS postawi na transparentność, a także konsekwencję w przeprowadzaniu kontroli. Że przepisy będą obowiązywać każdego i nie będzie od tego odstępstw. Inaczej kolejny sprzętowy skandal to tylko kwestia czasu - nieważne, jak dobre nie byłyby przepisy.
Idź do oryginalnego materiału