To już się dzieje. Barcelona szykuje się, by skreślić Lewandowskiego

4 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Pablo Morano / REUTERS


Złe wieści dla Roberta Lewandowskiego płyną z Barcelony. Nie chodzi tylko o to, iż jego rywal do miejsca w składzie rozegrał znakomite spotkanie i teraz mnóstwo kibiców Barcelony domaga się, by posadzić Polaka na dłużej na ławce rezerwowych. Są też inne pomruki nadchodzącej burzy.
Od kilku dni można w mediach hiszpańskich i polskich przeczytać, iż lada chwila Lewandowski przedłuży automatycznie kontrakt z Barceloną na kolejny sezon. W umowie Polaka ma być bowiem zapis, iż umowa na kolejny rok wchodzi w życie, gdy 36-letni napastnik rozegra co najmniej 55 procent meczów w sezonie. Pełnoprawny występ liczy się wtedy, gdy Polak wybiegnie na boisko w pierwszym składzie lub zagra jako zmiennik co najmniej 45 minut.


REKLAMA


Zobacz wideo


Lewandowski nic nie musi robić, by przedłużyć kontrakt
I choć mnóstwo portali to powtarza, nie jest to prawda. Lewandowski ma kontrakt z Barceloną do końca czerwca 2026 roku. O takiej długości umowy informował klub, gdy Polak przychodził do stolicy Katalonii z Bayernu Monachium. I teraz piłkarz teoretycznie nic nie musi robić, by kolejny rok spędzić w Barcelonie.
Kwestia jest inna. To klub zapewnił sobie w umowie z Polakiem furtkę, iż może zakończyć współpracę o rok wcześniej, jeżeli Lewandowski nie rozegra 55 procent meczów. I tu jest właśnie ta różnica. Barcelona może, a nie musi podjąć taką decyzję. Nie ma żadnego automatyzmu. choćby jak Lewandowski, nie daj Boże, dozna kontuzji i już w tym sezonie nie zagra, Barcelona nie musi zrywać z nim kontraktu. Więcej jeszcze to może nie być w jej interesie.


To, iż Lewandowski chce spędzić kolejny rok w Barcelonie i nie da klubowi możliwości rozwiązania kontraktu to pewne. Problem leży jednak w tym, jak przyszłość Polaka widzą w klubie.
Znakomity mecz Ferrana Torresa podważył pozycję Lewandowskiego
W ostatni czwartek Polak przesiedział cały mecz z Valencią w Pucharze Króla na ławce rezerwowych. Trener Hansi Flick dał mu odpocząć i wypuścił na boisku Ferrana Torresa. Hiszpan rozegrał znakomite spotkanie, ustrzelił hat-tricka i zebrał pochwalne recenzje w hiszpańskiej prasie.


Duża część kibiców Barcelony natychmiast zaapelowała, by Lewandowski na ławce został dłużej. Gdy w wyszukiwarkę na portalu X wpiszemy oba nazwiska napastników, to w wynikach zobaczymy przeważnie wypowiedzi kwestionujące hierarchię, którą ustanowił Hansi Flick. Fani katalońskiego klubu twierdzą, iż drużyna gra dużo lepiej, gdy w ataku gra Ferran Torres, a nie Lewandowski. Dodają, iż Hiszpan zasłużył, by w końcu dać mu szansę w pierwszym składzie w większej liczbie meczów.


Oczywiście niemiecki trener Barcelony byłby szalony, gdyby nagle postanowił zmienić w pierwszym składzie Polaka na Hiszpana, na podstawie znakomitego występu w meczu z przedostatnią drużyną ligi i to w rozgrywkach drugiej kategorii. Jednak tego głosu hiszpańskich kibiców nie należy lekceważyć. Widać, iż Lewandowski nie zdobył bezwarunkowej miłości kibiców Barcelony. Fani kochają go, póki strzela bramki, ale porzucą go, gdy ten powód miłości dostarczy im ktoś inny. Zwłaszcza iż kibice Barcelony potrafią być dość bezwzględni dla zawodników, którzy ich zdaniem zarabiają więcej, niż wynikałoby to z ich klasy sportowej. Przekonał się o tym Gerard Pique, Frenkie de Jong, czy też sam Lewandowski. Kibice domagali się sprzedania Polaka, gdy Barcelona odpadła w ubiegłym roku w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.
Niepokojące wieści z gabinetów zarządu Barcelony. Skreślają Lewandowskiego
To, co jednak najbardziej powinno zaniepokoić Polaka, to nie forma Torresa czy opinie kibiców, ale wieści z klubowych gabinetów. Barcelona w końcu uporała się z finansowym fair play. Sprzedanie miejsc VIP na stadionie Camp Nou pozwoliła jej domknąć budżet i wrócić do tzw. zasady 1:1, czyli swobodnego wydawania każdego nowo pozyskanego euro na nowych zawodników. Hiszpańskie media zapowiadają więc, iż Barcelona ruszy na zakupy, a jej priorytetem będzie pozyskanie nowego środkowego napastnika.
W tym kontekście pojawia się nazwisko Erlinga Haalanda. To jednak tylko marzenie kibiców i zarządu Barcelony. O pozyskaniu Norwega, który ma długoletni kontrakt z Manchesterem City, nie ma mowy, dopóki kataloński klub nie przeniesie się na nowe Camp Nou i nie zwiększy swoich przychodów. Dużo bardziej realnym celem wydaje się Viktor Gyökeres ze Sportingu Lizbona. Szwed strzelił w tym sezonie 22 bramki w 19 meczach ligi portugalskiej i 6 goli w 7 spotkaniach Ligi Mistrzów. Pozyskaniem 26-letniego zawodnika zainteresowanych jest jednak znacznie większa liczba klubów. Barcelona musiałaby stoczyć walkę np. z Arsenalem, PSG, Chelsea czy Manchesterem United. Biorąc pod uwagę jej sytuację finansową i problemy z rejestracją Daniego Olmo, to może się okazać, iż Szwed też jest poza zasięgiem.


Niemniej jednak sam fakt, iż Barcelona chce pozyskać napastnika, który z miejsca miałby wskoczyć do pierwszego składu, pokazuje, w jakiej sytuacji jest Lewandowski. choćby jeżeli Polak będzie strzelać bramki w każdym meczu, to i tak szefowie klubu będą patrzeć na niego podejrzliwie, czy czasem nie jest to już łabędzi śpiew Polaka.


Sprawę Polaka dobrze oddaje cytat z portalu kibiców klubu: fcbarcelonanoticias.com: "Na razie wszystko wskazuje na to, iż Lewandowski przez cały czas będzie występował w barwach Blaugrany, ale jego przyszłość może zależeć od okoliczności rynkowych i ewolucji jego występów w nadchodzących miesiącach. Sytuacja Roberta Lewandowskiego w FC Barcelonie pozostaje jedną z najważniejszych kwestii w tym sezonie. Jego wpływ na drużynę jest niezaprzeczalny, ale zarząd zachowuje ostrożność w kwestii jego długoterminowej obecności w klubie".
I choć Lewandowski deklaruje, iż nie ma zamiaru się z Barcelony ruszać, to musi przygotować się na poważne turbulencje w najbliższych miesiącach. Choć pensja Polaka w ostatnim roku ulegnie obniżce (z 33,3 mln do 20 mln euro), to i tak klub borykający się z problemami finansowymi, nie będzie chciał płacić takich kwot zawodnikowi, z którym nie wiąże żadnej przyszłości.
Idź do oryginalnego materiału