Skandal na mistrzostwach świata w Trondheim z udziałem Norwegów odbił się bardzo szerokim echem. W związku z ujawnieniem przez Jakuba Balcerskiego ze Sport.pl oszustw w tej kadrze FIS postanowił wprowadzić szereg zmian, takich jak możliwość startowania w jednym kombinezonie w sezonie, a zawodnicy będą mogli je odbierać 30 minut przed treningiem lub zawodami.
REKLAMA
Zobacz wideo najważniejsze spotkanie za zamkniętymi drzwiami w Oslo. Oto kulisy
Kolejne zawieszenia u Norwegów. Wykryto nieprawidłowości u kombinatorów
Ponadto norweska federacja zawiesiła osoby zamieszane w ten proceder, m.in. Magnusa Breviga - trenera reprezentacji. Ponadto FIS zdyskwalifikował za korzystanie z nieodpowiednich kombinezonów Johana Andre Forfanga, Mariusa Lindvika, Kristoffera Eriksena Sundala, Robina Pedersena i Roberta Johanssona.
Teraz serwis Dagbladet poinformował, iż w piątkowej rundzie wstępnej konkursu kombinatorów norweskich aż pięcioro zawodników zostało zdyskwalifikowanych. Wśród nich znalazło się dwóch Norwegów - Jens Luraas Oftebro, czyli dwukrotny medalista olimpijski i Marte Leinan Lund.
Zobacz też: Tak Polacy zareagowali na oszustwa Norwegów. Wystarczyło sześć słów
"Zostali oni usunięci z list za noszenie zbyt dużych kombinezonów. Lund była jedyną zdyskwalifikowaną zawodniczką w klasie kobiet, podczas gdy Oftebro był jednym z czterech zawodników w serii prowizorycznej mężczyzn" - czytamy. Ponadto ukarani zostali Otto Niittykoski (Finlandia), Lukas Greiderer (Austria), Wendelin Tannheimer (Niemcy).
Dyrektor sportowy mówi wprost: Zawsze coś znajdują
Dyrektor sportowy Ivar Stuan potwierdził Dagbladet dyskwalifikację zawodników. "Zmieniono sposób pracy w punkcie kontroli bezpieczeństwa (po oszustwie w Trondheim - przyp. Dagbladet), co jest bardzo dobre. Zawsze coś znajdują, a teraz znaleźli coś na pięciu kombinezonach" - czytamy.
Zdaniem dziennikarze Dagbladet ludzie czytający tę wiadomość mogą pomyśleć, iż to dziwne, iż coś takiego może się wydarzyć zaraz po tym, co wydarzyło się w Trondheim. Innego zdania jest Ivar Stuan. "To, co wydarzyło się w Trondheim, było złamaniem zasad. To przypadek zbyt małego lub zbyt dużego kombinezonu. Nie chodzi o oszukiwanie, ale o bycie na granicy" - oświadczył.
"To zupełnie normalne, iż ktoś zostaje złapany w punkcie kontrolnym. To nie ma z tym nic wspólnego. Rozumiem, iż ludzie uważają to za dziwne, ale właśnie dlatego jest to takie trudne. Powinni być sprawdzani przed skokiem, aby zawodnik został zatwierdzony przy barierze i nie musiał się martwić o kontrolę po skoku. To jest to, na co cały czas staram się naciskać, iż należy to poprawić" - zakończył.