To dlatego Hurkacz pokonał czołowego tenisistę świata. Pół roku na to czekał

3 godzin temu
Zdjęcie: Screen Polsat Sport


Hubert Hurkacz mimo zmarnowanych szans w tie-breaku podniósł się i pokonał Andreja Rublowa w walce o półfinał w Rotterdamie! To jego najlepszy mecz od dłuższego czasu. Jak wyprowadził Rosjanina z równowagi? To był popis Polaka.
Hubert Hurkacz (21. ATP) po emocjonującym spotkaniu pokonał w ćwierćfinale turnieju rangi ATP 500 w Rotterdamie Rosjanina Andreja Rublowa (10.) 6:7, 6:3, 6:4. To jego pierwsze zwycięstwo od ponad pół roku nad przeciwnikiem sklasyfikowanym w top 10 rankingu męskiego tenisa.


REKLAMA


Zobacz wideo Konflikt Igi świątek z Danielle Collins? Wesołowicz: To jednostronny beef


Polak rozegrał bezsprzecznie najlepsze dotąd spotkanie w tym sezonie, prawdopodobnie najlepsze także od lipca, gdy dopadła go kontuzja podczas Wimbledonu. Ostatnie miesiące nie były dla niego łaskawe, pierwszy raz od czterech lat wypadł z czołowej "20". Zwycięstwo nad Rublowem to dla niego bezcenny zastrzyk pewności siebie.
Forhend, serwis i woleje
W tym meczu widzieliśmy najlepszą wersję naszego tenisisty. Od drugiego seta imponował przy podaniu, nie dając rywalowi żadnych szans we własnych gemach serwisowych. Do tego grał bardzo skutecznie z forhendu. Wcześniej miewał problemy z tym uderzeniem, popełniał sporo błędów, opierał się bardziej na bekhendzie.
Hurkacz często chodził też do siatki i był w tym miejscu bardzo skuteczny - wygrał 13 z 15 akcji. Kilkukrotnie zagrał takiego woleja, iż kibice zasiadający na trybunach w Holandii wstawali z miejsc. Po słabszym początku spotkania cały czas szukał sposobu do przejęcia inicjatywy. Był aktywny, nie czekał tylko na to, co zaproponuje Rublow.
To był zupełnie inny Hurkacz niż w niedawnym Australian Open, gdzie odpadł gwałtownie w drugiej rundzie po przegranej 0:3 z Miaomirem Kecmanoviciem. W tamtym pojedynku Polak wyglądał jak cień samego siebie. Mylił się na potęgę, nie funkcjonował jego serwis. W Holandii wrócił do rywalizacji po starcie wielkoszlemowym i prezentuje się z meczu na mecz coraz solidniej.


Przede wszystkim jednak Hubert Hurkacz zaimponował w ćwierćfinale na płaszczyźnie mentalnej. Nie załamał się po niepowodzeniu w pierwszym secie, gdy w tie-breaku prowadził już 5:2, a przegrał 5:7. Nie rozpamiętywał straconych szans, w drugim secie od razu wziął się do roboty i na efekty nie musiał długo czekać.
Czytaj także: Tak Rosjanie piszą o Świątek
Raz jeszcze pokazał wielką siłę psychiczną w samej końcówce piątkowego starcia. Przełamał Andreja Rublowa, wyszedł na 4:3. Podawał, by podwyższyć prowadzenie i wtedy Rosjanin zaczął znów grać jak z nut. Agresywne returny pod nogi Polaka, dyktowanie tempa wymian. W nagrodę doczekał się trzech szans na przełamanie.
Wydawało się, iż zaraz będzie po 4:4 i nici z przewagi naszego tenisisty. Wtedy jednak Hurkacz zaczął serwować jak w transie, posłał m.in. asa i obronił się. Chwilę później mógł się cieszyć z awansu do półfinału. To jego najlepszy w życiu występ w Rotterdamie. W meczu o finał zmierzy się w sobotę z Carlosem Alcarazem. Bez względu na wynik tego spotkania wiadomo już, iż Polak wróci od poniedziałku do czołowej "20" ATP.


Rublow nerwowy, ale i tak spokojniejszy niż wcześniej
W zupełnie innym nastroju kończył to spotkanie Andrej Rublow. W pierwszym secie radził sobie jeszcze z emocjami, ale od drugiego seta było coraz gorzej. Najpierw zaczął krzyczeć do siebie, po jednym z błędów m.in. rzucił na głos „jestem zmęczony tym g***". W końcówce decydującej partii rzucił z kolei rakietą. Na tyle jednak lekko, iż nie zdołał jej złamać.
Rosjanin grał falami - momenty dobrej gry przeplatał serią pomyłek. Emocjonalne reakcje prawdopodobnie nie pomagały mu w uzyskaniu lepszego wyniku. Aczkolwiek trzeba przyznać, iż jak na jego możliwości i tak zachowywał się dość spokojnie. W poprzednich miesiącach nie raz potrafił ze złości uderzać rakietą w kolano aż do krwi. Prawie rok temu w Dubaju został zdyskwalifikowany podczas meczu półfinałowego za wulgarne odzywki do sędziego.


Dziś Andrej Rublow stara się być spokojniejszy. Podczas przerw między gemami w Rotterdamie stosował nową taktykę: zamykał oczy, brał głębokie oddechy. Tak próbował się koncentrować. To jednak nie wystarczyło. Hubert Hurkacz był tego dnia po prostu lepszy od niego. - Hubert był cały mecz spokojny, a Rublow gotował się, cały czas był bliski wybuchu - analizował komentator Polsatu Sport Tomasz Tomaszewski.
Spotkanie zakończyło się o 23:42. Trwało do tak późnej pory, bo w Rotterdamie organizatorzy planują od poniedziałku po dwa mecze w sesji wieczornej od 19:30. W sobotę w półfinale Hurkacz także może grać po nocy. Co prawda nie będzie faworytem w starciu z Alcarazem, ale też nie ma nic do stracenia.


Do tej pory Polak i Hiszpan mierzyli się trzykrotnie, a każde z tych spotkań Alcaraz wygrywał po trudnym boju. Najbliższej wygranej Hurkacz był dwa lata temu w Kanadzie, gdy przegrał 6:3, 6:7, 6:7. jeżeli zagra tak, jak z Rublowem znów może zagrozić trzeciemu tenisiście świata. A może czas na pierwsze zwycięstwo Polaka w bezpośredniej rywalizacji z Hiszpanem?
Idź do oryginalnego materiału