To dlatego Glik nie lubi Lewandowskiego. Kilka słów prawdy

9 godzin temu
- Nie sądzę, iż to kwestia osobista, natomiast Kamil Glik pewnie ma zastrzeżenia do niektórych rzeczy z przeszłości - mówi Sebastian Staszewski o relacjach obrońcy z Robertem Lewandowskim. W programie na kanale Meczyki.pl dziennikarz wskazał, co mogło wpłynąć na taki stan rzeczy. Przy czym zwrócił uwagę na jedną istotną rzecz.
- "Brawo", w sensie, iż fajnie, iż Piotr Zieliński został wyróżniony. [...] Uważam, iż Piotrek przez te lata sobie zasłużył na to. I tyle. Jak już zmieniać, to Piotrek (jest odpowiednią osobą - dop. Sport.pl) - tak Kamil Glik tłumaczył się z komentarza pod komunikatem o przekazaniu opaski kapitana reprezentacji Polski, którą stracił Robert Lewandowski. Tajemnicą poliszynela jest to, iż obrońca i napastnik nie są przyjaciółmi. A jak naprawdę wyglądają ich relacje?


REKLAMA


Zobacz wideo Kosecki: Lewandowski jest zmęczony, bo za dużo go jest w mediach


Oto prawda o relacjach Roberta Lewandowskiego i Kamila Glika. "Rzeczy z przeszłości"
Rąbka tajemnicy w tej kwestii uchylił dziennikarz Sebastian Staszewski. - Nie sądzę, iż to kwestia osobista, natomiast Glik pewnie ma zastrzeżenia do niektórych rzeczy z przeszłości - powiedział w programie na kanale Meczyki.pl na YouTube.


Następnie wymienił konkretne sytuacje mogące drażnić Glika. - Na przykład jak obserwował Roberta przyjeżdżającego na zgrupowanie i nietrenującego przez dwa pierwsze dni, to niekoniecznie mogło mu się to podobać. Roberta, który nie przyjeżdżał na zgrupowanie do Juraty przed mistrzostwami świata w Rosji. Pewnie kilka takich rzeczy się nawarstwiło - wskazał.
Zobacz też: Kolega Zielińskiego i Zalewskiego uwięziony. Wokół spadają bomby
- A jednocześnie postrzeganie zasług pewnie było nierównomierne. Bo Glik dawał 100 proc. od pierwszej do ostatniej godziny zgrupowania - zauważył prowadzący program Radosław Przybysz. - Kamil był kapitanem bez opaski, kto zna reprezentację Polski, nie ma wątpliwości. Ale z drugiej strony, gdy w 2017 r. zdobył mistrzostwo Francji i zagrał w półfinale Ligi Mistrzów z AS Monaco, Piłkarzem Roku został Lewandowski. To mogło go zaboleć - przypomniał Staszewski.


Robert Lewandowski i Kamil Glik potrafili się wznieść ponad podziały. "Szli za sobą w ogień"
Po czym zwrócił uwagę na kluczową kwestię. - Pamiętamy, iż drogi Lewandowskiego i Jakuba Błaszczykowskiego również w pewnym momencie się rozeszły. To, co zawsze u Kamila oraz Kuby mi imponowało, i nie sądzę, aby ktoś temu zaprzeczył, iż na boisku nie widać było niechęć między nimi (z Lewandowskim - red.). Na boisku to była jedna drużyna, szli za sobą w ogień, zawsze walczyli jak lwy, aby Polska wygrywała mecze. A to, iż nie siedzieli ze sobą na kawce? Życie - wyjaśnił Staszewski.


- Trochę to się rozbija o to, czego dotyczył obecny konflikt w kadrze. Pretensje do Lewandowskiego, iż wybiera sobie mecze i kiedy przyleci. W pewnych momentach uwaga skupia się na nim zamiast na innych piłkarzach, pewnie jest jakieś poczucie niedowartościowania - podsumował Przybysz, prawdopodobnie nawiązując do niedawnej sytuacji z pożegnaniem Kamila Grosickiego, który znalazł się na drugim planie, gdy piłkarz FC Barcelony nagle ogłosił przylot.
Idź do oryginalnego materiału