Mohamed Salah rozgrywa jeden z najlepszych sezonów w karierze. Jest głównym faworytem do Złotego Buta i jeszcze do niedawna był w czołówce rywalizacji o Złotą Piłkę, ale odpadnięcie Liverpoolu z Ligi Mistrzów raczej wyeliminowało go z walki. Nic więc dziwnego, iż po Egipcjanina ustawiła się kolejka chętnych. Sam piłkarz nie wykluczał pożegnania z zespołem. - Spodziewam się, iż to mój ostatni sezon, nie ma postępów ws. nowej umowy - mówił w styczniu, ale ostatecznie kilka dni temu przedłużył kontrakt. Po jego podpisaniu nie osiadł na laurach. Dowód? W niedzielne popołudnie dokonał czegoś historycznego.
REKLAMA
Zobacz wideo Roman Kosecki o obcokrajowcach w Ekstraklasie: Potrzebujemy znanych piłkarzy jak w lidze tureckiej, żeby młodzi się uczyli
Mohamed Salah samodzielnym liderem. Pobił rekord Haalanda i Henry'ego. Kosmos
Tego dnia Liverpool podejmował na własnym stadionie West Ham United w ramach 32. kolejki Premier League. Zgodnie z oczekiwaniami już od pierwszych minut na murawie pojawił się Salah. Od początku był aktywny i kreował groźne akcje. Znać o sobie dał szczególnie w 18. minucie. Posłał piłkę w pole karne, do której dopadł Luis Diaz i pokonał Alphonse Areolę.
Tym samym Salah zapisał się w protokole meczowym z asystą. I dzięki niej przeszedł do historii Premier League. Było to jego 18. ostatnie podanie w tym sezonie ligowym. Dodatkowo na koncie ma 27 goli. Tak więc miał już udział przy 45 trafieniach Liverpoolu, co jest rekordem rozgrywek. W sezonie, który liczy 38 meczów, nikt nie miał łącznie więcej asyst i goli.
Do tej pory Egipcjanin dzielił rekord z Erlingiem Brautem Haalandem, a także Thiery'm Henry'm. Norweg miał udział przy 44 bramkach w okresie 2022/23, a Francuz w okresie 2002/03. Salah został więc samodzielnym liderem. Z tej okazji Sky Sports Premier League dodało choćby na X przerobione zdjęcie piłkarza Liverpoolu, który siedzi na tronie z koroną na głowie, by pokazać, jak wielkiego wyczynu dokonał.
Liverpool z ważnym zwycięstwem. Tytuł coraz bliżej
Tego rekordu w niedzielę Salahowi wyśrubować się już nie udało. Nie zdobył więcej asyst czy goli. Zszedł z murawy w 85. minucie, kiedy to na tablicy wyników było 1:0 dla Liverpoolu. Ale już minutę później sytuacja drużyny Arne Slota mocno się skomplikowała. Samobójcze, a zarazem wyrównujące trafienie zaliczył bowiem Andrew Robertson. Zamiast wybić piłkę z pola karnego, to wbił ją do własnej siatki w dość kuriozalny sposób. Liverpool się jednak nie poddał i jak na głównego kandydata do mistrzostwa przystało, zdobył decydujące trafienie. W 89. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego trafił Virgil van Dijk.
Zobacz też: Nie do wiary, co wyprawia polski napastnik. "Po prostu go wykupcie".
Tym samym Liverpool umocnił się na prowadzeniu i ma już 13 punktów przewagi nad drugim Arsenalem. Mistrzostwo Anglii ma więc na wyciągnięcie ręki. West Ham znajduje się na 17. miejscu, ale o utrzymanie raczej nie musi się martwić. Nad 18. zespołem znajdującym się w strefie spadkowej ma aż 14 punktów przewagi.