Polska pokazała Brazylii, jak się gra w siatkówkę! Mamy finał Ligi Narodów

2 godzin temu
Jest kolejny finał Ligi Narodów dla polskich siatkarzy! Po triumfach w 2012 i 2023 roku nasza reprezentacja może wygrać te rozgrywki po raz trzeci w historii. Wszystko po nierównym, emocjonującym, ale też zdecydowanie wygranym meczu z Brazylijczykami.
Brazylijczycy przez większość meczu wyglądali, jakby bali się polskiego zespołu. Popełniali ogrom błędów, grali bardzo nerwowo. Pomimo szans, które dawała im nierówna gra Polaków, nie potrafili wygrać choćby seta. Siła rażenia, którą dawał polskiej drużynie przede wszystkim atak Kewina Sasaka, była nie do ruszenia. To był jej pokaz: Polacy wygrali 3:0 (28:26, 25:19, 25:21) i awansowali do niedzielnego finału Ligi Narodów.


REKLAMA


Zobacz wideo "Nie dostał pracy za nazwisko". Syn Czesława Michniewicza poszedł w ślady ojca


Wielkie nerwy. Leon skończył kluczową piłkę, choć grał fatalnie
Nikola Grbić w sobotę postawił na sprawdzony i w teorii najsilniejszy skład polskiego zespołu. W ataku zagrał świetny w ćwierćfinale przeciwko Japończykom Kewin Sasak, na rozegraniu Marcin Komenda, w przyjęciu Tomasz Fornal i Wilfredo Leon, na środku Jakub Nowak i Jakub Kochanowski, a jako libero Jakub Popiwczak.
Zaczęło się od bardzo nerwowej i nieskutecznej gry obu zespołów, zwłaszcza w ataku. U Brazylijczyków w pierwszych akcjach trudno było się dopatrzeć jakiegokolwiek dobrego zagrania, ale Polacy nie wykorzystali tego, żeby stworzyć sobie sporą przewagę. Kontrolowali jednak grę. Od stanu 13:13 weszli na wyższy poziom w ataku, zagrywce i bloku.
Na stuprocentowej skuteczności na prawym skrzydle atakował Kewin Sasak, wychodziło mu wszystko. Dorzucił też swoje w polu serwisowym, choć tam jeszcze większe wrażenie robiły zagrywki Wilfredo Leona. Do tego blokujący Jakub Nowak czy Tomasz Fornal - to wszystko sprawiało, iż Brazylijczycy mieli bardzo duże problemy. A i po swojej stronie grali po prostu słabo, z ogromnymi błędami. Tak z wyniku 13:13 zrobiło się 17:13, a potem 21:16 dla Polski.
Niestety, kadra Nikoli Grbicia miała też jeden swój problem, bardzo duży, o nazwie: lewe skrzydło. Wilfredo Leon skończył zaledwie 25 procent otrzymanych piłek od Marcina Komendy. A na nieszczęście Nikoli Grbicia zdążył już zmienić Leona na chwilę, zadaniowo z Bartoszem Bednorzem, i do niego wrócić. W takiej sytuacji nie mógł go już zdjąć z boiska. I tylko patrzył, jak się męczył. A wynik zmieniał się zdecydowanie na korzyść rywali - był już remis 22:22.
Brazylijczycy nieco poprawili swój poziom dzięki zmianie Alana na Darlana w ataku, a także wsparciu Ricardo Lucarelliego w przyjęciu. Ale głównie czerpali z kolejnych błędów Polaków. Nasz zespół nie pozwolił im zyskać piłek setowych, ale nie mógł też wykończyć spotkania. Zrobił to dopiero... Leon. Opłaciło się dogrywać do niego kolejne piłki - choć wielu z nich nie skończył, część wyrzucił w aut z wyraźną frustracją, to ta najważniejsza dała Polakom punkt na 28:26.


Wszyscy zadrżeli, widząc, co stało się z Fornalem. Błyszczał Sasak
W drugiej partii Polacy zaczęli dużo pewniej i spokojniej. Wynik 7:3 wreszcie obrazował różnicę w jakości pomiędzy zespołem Nikoli Grbicia a przeciwnikami. Niestety, nasze problemy po pierwszej partii do końca nie zniknęły. Chwilowy przestój przyniósł remis 7:7. I choć Brazylijczycy nie zdobyli prowadzenia, to za chwilę chyba wszyscy polscy kibice aż zadrżeli.
Przy stanie 8:7 dla Polaków nagle na parkiet padł Tomasz Fornal. Przyjmujący wylądował atak przy siatce na jednej nodze i ona niestety nienaturalnie się wykręciła. Polak nie pokazywał po sobie dużego bólu, ale widocznie odczuł ten uraz. Był już opatrywany przez polski sztab medyczny i wydawało się, iż zostanie zmieniony przez Kamila Semeniuka. Ostatecznie został jednak na boisku, choć widać było, iż dopiero bada, czy może dalej grać. Na szczęście już kilka akcji później pokazał się asem serwisowym.


Tak Polacy budowali swoją przewagę, która sięgnęła aż rozmiarów sześciu punktów (16:10). Po chwili znów znaleźliśmy się jednak w niełatwym ustawieniu i widać było, jak na boisku znów męczy się Wilfredo Leon. Nikola Grbić te jego cierpienia ukrócił - wpuścił za niego Kamila Semeniuka. Szkoda, iż Leon nie potrafił grać równo i pokazywać swoich najlepszych zagrań przez cały czas. Miał tylko błyski.
A bez Leona na boisku gra Polaków się jednak ustabilizowała. Zespół Grbicia miał w ataku innego gracza na najwyższym poziomie. "Co byśmy bez niego zrobili!" - krzyczał, widząc, co robi Kewin Sasak, Tomasz Swędrowski komentujący to spotkanie dla Polsatu. "Jak on gra, jak on gra! Jak on dzisiaj, i nie tylko dzisiaj, gra" - dopowiadał już punkt później. Atakujący był niesamowity i ładował Brazylijczykom w boisko - lub w nich, z ogromną siłą, uniemożliwiającą skuteczną obronę - piłkę za piłką. Ostatecznie zdobył aż siedem punktów przy dziewięciu wykonanych atakach.


Od problemów i zmniejszonej straty Brazylijczyków - do zaledwie dwóch punktów (18:16) - przeszliśmy do najwyższej przewagi w całym secie. Wynik 23:16 mógł cieszyć, ale trzeba to było jeszcze dokończyć. Na szczęście pomogli nam w tym też rywale - choćby Judson Nunes, który gdy zagrywał, wkroczył z piłką na boisko, przekraczając linię serwisową i dał tym błędem Polakom decydujący punkt. Wygrana do 19 mogła cieszyć i wyglądało na to, iż opanowaliśmy sytuację w tym półfinale.
Polacy w finale po wielkim meczu. Ogromna klasa
Brazylijczycy znaleźli się pod ścianą. Musieli walczyć o życie w tym meczu i jeżeli dalej myśleli o szansie na wygranie całych rozgrywek. I pierwsza połowa trzeciej partii była bardzo wyrównana. Na boisko musiał wrócić Wilfredo Leon, bo z gry wycofał się kontuzjowany Tomasz Fornal. Dobrze, iż nie chciał maksymalnie ryzykować. Niestety, z obecnością Leona, który wyraźnie nie miał swojego dnia, wróciła nieskuteczność na lewym skrzydle. Na szczęście dokładał jednak sporo presji silną zagrywką.
Wydawało się, iż do końcówki seta Polacy ruszą z lekką przewagą. Było 19:16 i 20:17, ale Brazylijczycy odrobili gwałtownie straty. Zrobiło się nerwowo, ale potem poszła seria znakomitych zagrań zawodników Nikoli Grbicia - punktowy atak Kewina Sasaka, blok Jakuba Kochanowskiego, świetna zagrywka Wilfredo Leona i błąd rywali, a potem jeszcze błąd ich atakującego Darlana. Polacy zyskali cztery piłki meczowe i wykorzystali drugą po autowej zagrywce przeciwników. Wygrali 25:21 i 3:0 w całym spotkaniu.
To było wielkie spotkanie Polaków, którzy pomimo swoich problemów, zdeklasowali Brazylijczyków. Awansowali w świetnym stylu, z ogromną klasą. I pewnie, na niedzielny finał najlepiej byłoby parę elementów poprawić, ale dziś można się cieszyć, iż i gra bez nich wystarczyła do osiągnięcia takiego sukcesu. A Kewina Sasaka powinniśmy nosić na rękach - cały mecz skończył na niebotycznej w siatkówce skuteczności: 76 procent skończonych piłek.


Polacy trafili do swojego czwartego finału Ligi Narodów, licząc z tym, co działo się, gdy rozgrywki nazywano jeszcze Ligą Światową. Wygrywali dwukrotnie - w 2012 i 2023 roku przeciwko Amerykankom, a przegrywali w 2021 roku, właśnie z Brazylijczykami. Tymczasem w niedzielę o 13:00 czasu polskiego zagrają z Włochami. Cztery godziny wcześniej Brazylia powalczy o brąz ze Słowenią. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.
Idź do oryginalnego materiału