To, co się stało na losowaniu MŚ, przejdzie do historii. Cały świat zobaczył

1 godzina temu
Sportowo? Można było wylosować dużo gorzej. Fabularnie? Dało się wylosować znacznie ciekawiej. Było jak w kinie - żeby zobaczyć najważniejsze, najpierw trzeba było obejrzeć przydługawe reklamy i autopromocyjne spoty. Brylował Donald Trump i kłaniający mu się w pas prezes FIFA, Gianni Infantino. Samo losowanie ułożyło się dla Polski całkiem nieźle - jeżeli awansuje na mundial, zagra w grupie F z Holandią, Japonią i Tunezją.
Przyszłoroczny mundial ma być ze wszech miar rekordowy - trzy kraje, 12 grup, 48 reprezentacji, 104 mecze, 16 stadionów - to i wstęp do losowania był wyjątkowo długi. Gdy wreszcie, po blisko półtorej godziny wątpliwej jakości spektaklu, zaczęło się losowanie, polska flaga w ogóle się w nim nie pojawiła. Wciąż bowiem skrywała się pod tajemniczym "Winner Play-Off B" - oznaczeniem barażowego dwumeczu, który reprezentacja Polski musi wygrać, by polecieć na mundial. A jako iż każda teza i każde stwierdzenie w polskim przypadku obwarowane były "gdyby" i "jeśli", to i emocje zostały naturalnie ostudzone.

REKLAMA







Zobacz wideo Reprezentacja Polski awansuje na mundial? "Zwycięstwa nie wystarczały"



W końcu jednak dowiedzieliśmy się, iż jeżeli Polska pokona najpierw Albanię, a później lepszego z pary Ukraina - Szwecja, to na mistrzostwach świata zmierzy się z Holandią, Japonią i Tunezją. Wiadomo też, iż gdyby na mundial awansowała, to grupowe mecze zagra w Dallas, Houston, Kansas lub Monterrey.


Sportowo? Można było wylosować dużo gorzej. Fabularnie? Dało się wylosować znacznie ciekawiej
Z polskiego punktu widzenie to grupa, która daje szanse na awans, ale jest też dość nudna. Z Holandią grał i Czesław Michniewicz w Lidze Narodów, i Michał Probierz na mistrzostwach Europy, i Jan Urban w zakończonych dopiero co eliminacjach mundialu. Zresztą, Urban zaraz po ostatnim meczu, zremisowanym w Warszawie 1:1, w którym to jego drużyna była bliżej odniesienia zwycięstwa, powiedział Ronaldowi Koemanowi: "może spotkamy się na mundialu i tam was walniemy". Ale jeżeli się spotkają, to faworytem znów będzie Holandia, mimo iż Urban jeszcze z nią nie przegrał. Mecz na wielkim turnieju będzie miał oczywiście zupełnie inną stawkę, ale akurat spotkania z ostatniego Euro z Holandią też nie wspominamy traumatycznie, bo Polska po kwadransie wyszła na prowadzenie i jeszcze do 83. minuty utrzymywała cenny remis. Później straciła bramkę na 1:2, ale i tak piłkarze kończyli mecz z podniesionymi głowami. Przy okazji sztabowi Urbana, na razie skoncentrowanemu na barażowym półfinale z Albanią, odejdzie konieczność przeprowadzania dogłębnej analizy, bo z Holandią - jak my wszyscy - jest wyjątkowo na bieżąco. Sportowo? Można było wylosować dużo gorzej. Fabularnie? Dało się wylosować znacznie ciekawiej.
Tunezja też nie rozpala wyobraźni. Na mundial dostała się po dziewięciu zwycięstwach i remisie, z imponującym bilansem bramkowym 22-0. W grupie grała jednak z Namibią, Liberią, Malawi, Gwineą Równikową i Wyspami Świętego Tomasza i Książęca. Dotychczas na mundialu grała sześć razy i nigdy nie wyszła z grupy. Jako sukces zapisuje sobie to, iż w 1978 r. pokonała 3:1 Meksyk i została pierwszą afrykańską drużyną, która wygrała mecz na mistrzostwach świata. W ostatnich latach da się też znaleźć podobieństwo do Polski, bowiem Tunezja notorycznie zmienia selekcjonerów - Montasser Louhichi został zatrudniony w styczniu 2024 r. i zwolniono go już w czerwcu. Faouzi Benzarti był selekcjonerem od lipca do października, poprowadził kadrę w czterech meczach, po czym został zastąpiony przez Kaisa Yaakoubiego. Ale tylko na dwa mecze, bo lutym wrócił do bycia selekcjonerem i jest nim do dziś. Czy będzie nim także podczas mundialu? Nie można tego zagwarantować, bo już za trzy tygodnie rozpoczyna się Puchar Narodów Afryki. Dla nas to idealna okazja, by przyjrzeć się potencjalnemu rywalowi i ocenić jego potencjał, natomiast dla Benzartiego to potencjalna mina, na której jego marzenia o prowadzeniu kadry na mundialu, mogą wylecieć w powietrze.
Tunezja nie ma w kadrze wielkiej gwiazdy. Jej najwyżej wycenianym piłkarzem jest Hannibal Mejbri, wychowanek Manchesteru United, który kilka lat temu uchodził za wielki talent i potencjalnego zbawcę tunezyjskiej piłki. Rodzice, dając mu na imię Hannibal, stworzyli marketingowego potwora, który jeszcze będąc dzieckiem, podpisywał kontrakty reklamowe. Gdy wybrał grę dla Tunezji, a nie dla Francji, witali go jak króla. Od tamtej pory jego talent nie rozkwitł tak, jak wróżyli to eksperci, ale wciąż jeszcze może to zrobić. Hannibal ma dopiero 22 lata, jest piłkarzem Burnley, walczącego o utrzymanie beniaminka Premier League. Najczęściej jednak zaczyna mecze na ławce rezerwowych.



Japonia i trzeci grupowy mecz mundialu? Słynny "niski pressing" w wykonaniu reprezentacji Adama Nawałki w 2018 r. w ostatnim grupowym meczu mundialu w Rosji, zakończony parszywym zwycięstwem 1:0, które Polsce – w postrzeganiu selekcjonera i piłkarzy – nieco osładzał mundial, a Japończykom nie odbierał awansu do fazy pucharowej. Ale nie ma co żyć przeszłością. Japonia ma bardzo dobre pokolenie piłkarzy i już na ostatnim mundialu w Katarze pokazała się z bardzo dobrej strony, wygrywając grupę z Hiszpanią, Niemcami i Kostaryką. Po tym, jak pokonała Hiszpanię i Niemców, część ekspertów zaczęła widzieć w tej reprezentacji czarnego konia całego mundialu. Opinie te nie pożyły jednak długo, bo już w 1/8 finału Japonia przegrała po serii rzutów karnych z Chorwacją.
Selekcjonera wciąż ma tego samego - Hajime Moriyasu, a w kadrze wielu zawodników występujących na co dzień w Bundeslidze. Niemcy już kilka lat temu zakochali się w japońskich piłkarzach i hurtowo sprowadzają ich do swojej ligi. Są też zawodnicy z Premier League – Daichi Kamada z rewelacyjnego w ostatnich miesiącach Crystal Palace, Ao Tanakę, który w poprzednim sezonie poprowadził Leeds United do awansu do Premier League, a także Kaoru Mitomę, od lat napędzającego ofensywę Brighton. jeżeli Japonia osiągnie lepszy wynik niż w Katarze, nie powinno to być żadnym zaskoczeniem.
Na koniec przypominamy, iż rozszerzony mundial ma to do siebie, iż osiem najlepszych zespołów, które zajmą trzecie miejsca w swoich grupach, również wywalczy awans do fazy pucharowej. Gdyby Polska awansowała na amerykańską imprezę, nie byłaby bez szans. Jan Urban miał nadzieję, iż jego piłkarze, widząc wylosowanych przeciwników, poczują jeszcze większą motywację, by na ten mundial się dostać. Ten zestaw rywali faktycznie może taką reakcję wywołać.


Donald Trump i "łubu-dubu, łubu-dubu" śpiewane na oczach całego świata
Ale skoro na samo losowanie nie została wygospodarowana choćby jedna trzecia antenowego czasu, to nie sposób skupić się tylko na wylosowanych grupach i wskazywaniu faworytów. Gwiazd było mnóstwo, bo i Andrea Bocelli, i Kevin Hart, i Robbie William, i Nicole Scherzinger, ale najjaśniej świeciła oczywiście ta Donalda Trumpa.



Prezes FIFA kłaniał mu się długo i głęboko. Przybył na galę w jego towarzystwie, a później dwukrotnie zapraszał na scenę. Za pierwszym razem, by wręczyć mu - utworzoną specjalnie na tę okazję – "Pokojową Nagrodę FIFA". Zanim to zrobił, wyraził jeszcze uznanie dla jego polityki i obsypał komplementami. Takie "łubu-dubu, łubu-dubu" śpiewane nie do szafy prezesa, ale na oczach całego świata. Prezydent USA marzył co prawda pokojowej Nagrodzie Nobla, ale skoro tę otrzymała Maria Corina Machado, liderka wenezuelskiej opozycji, to Infantino postanowił Trumpa pocieszyć. Innych nominowanych choćby nie było, jury także nie zostało powołane, a narady z członkami Rady FIFA też zabrakło. Po prostu - Infantino, z Trumpem zaprzyjaźniony od dawna, wie, za jakie struny szarpnąć, by wzbudzić jego sympatię. Trump na oficjalne wręczenie choćby nie poczekał i medal zawiesił sobie na szyi sam. Symboliczne. I żenujące.
Mało? Po całym losowaniu na scenie pojawił się jeszcze zespół Village People i zaśpiewał swój przebój YMCA, do którego na wiecach lubił kołysać się Trump. I kto wie, czy to nie on spróbuje zostać największą gwiazdą mundialu.
Idź do oryginalnego materiału