To była miazga! "Czarny koń" w ćwierćfinale MŚ

2 godzin temu
Belgia wyrosła na "czarnego konia" mistrzostw świata na Filipinach. Z pozoru niegroźna drużyna właśnie awansowała do ćwierćfinału! Tym razem o jej sile przekonali się Finowie. Choć to rywale lepiej rozpoczęli rywalizację, to Belgowie nie odpuszczali i spokojnie czekali na słabsze momenty przeciwnika, brutalnie je wykorzystując. Kolejne dwie partie to już była niemal pełna kontrola siatkarzy Emanuele Zaniniego, którzy mieli szczególnie jedną przewagę nad Finlandią - utrzymywali spokój w decydujących momentach. I tak wygrali 3:0 (25:21, 25:17, 25:21).
Belgia zajmuje 15. miejsce w ranking FIVB. Mimo wszystko nie typowano jej w gronie faworytów do medalu. Ta jednak udowadnia od samego początku, iż chce namieszać na mistrzostwach świata na Filipinach. Dowód? Awans z pierwszego miejsca do 1/8 finału. Ba, drużyna pokonała wszystkich trzech rywali w fazie grupowej, a wśród nich byli przecież potężni Włosi, obrońcy tytułu (3:2). "Belgowie zaczęli tańczyć i świętować na boisku. To ich najważniejsze zwycięstwo od lat i potwierdzenie tego, iż zespół odpowiednio się rozwija" - relacjonował Jakub Balcerski ze Sport.pl.

REKLAMA







Zobacz wideo "Celem chłopaków jest złoto". Mateusz Bieniek o mistrzostwach świata siatkarzy



Ospały początek Belgów, a później rzucili się do ataku
W 1/8 finału na Belgów czekało kolejne wyzwanie. Tym razem zmierzyli się z 18. w rankingu FIVB Finlandią. Choć nie byli murowanym faworytem do zwycięstwa, to udowodnili, iż trzeba się z nimi liczyć. I to mocno, bo potrafią zdominować rywala. Tak było właśnie w niedzielne popołudnie.
Początek meczu nie układał się jednak po myśli Belgów. Pozwolili sobie na chwile dekoncentracji. Popełniali też sporo błędów, z czego korzystali przeciwnicy. Efekt? Prowadzenie Finlandii 6:2. Im dłużej trwał ten set, tym wyżej notowana drużyna była dokładniejsza i sukcesywnie odrabiała straty. Od stanu 9:12 zdobyła cztery punkty z rzędu i wróciła na prowadzenie (13:12). Później gra była bardzo zacięta i toczyła się punkt za punkt. W końcówce nerwy na wodzy utrzymali Belgowie. Od stanu 21:21 wygrali cztery akcje z rzędu i zapisali tę partię na własnym koncie - 25:21.


To zwycięstwo pozytywnie ich nakręciło. Choć początek drugiego seta był mocno wyrównany, to w jego połowie Belgia zaczęła przejmować kontrolę. Znów zanotowała kilka serii punktowych, co pozwoliło odskoczyć rywalom i spokojnie panować nad wydarzeniami na boisku. adekwatnie ani na chwilę nie pozwoliła Finlandii uwierzyć, iż może odwrócić losy tej partii. A w końcówce postawiła kropkę nad "i". Wygrała trzy ostatnie akcje i triumfowała 25:17.
Trzeci set to była formalność. Teraz ćwierćfinał. A tam szansa na powtórzenie sensacji
Mimo wszystko Finlandia nie zamierzała odpuszczać. W trzecim secie to Belgia miała większą kontrolę i inicjatywę, ale przeciwnicy potrafili odrabiać straty i utrzymywali kontakt. Tak było m.in. przy stanie 10:6 dla Belgii, kiedy to Finlandia zanotowała czteropunktową serię i doprowadziła do wyrównania. Co Belgowie nieco odskoczyli, to rywale ich dościgali. W końcówce jednak nie dali już rady. Znów spokojem wykazała się drużyna Emanuele Zaniniego. Od stanu 19:18 zdobyła cztery punkty z rzędu, a zwycięstwo w tym secie, a także w całym meczu było już tylko kwestią czasu. Finalnie dopełniła formalności - 25:21.



Zobacz też: Grbić szczery jak nigdy. Oto, z czym musi się mierzyć. "Powinniście przyjechać".


Tak więc to Belgia awansowała do ćwierćfinału mistrzostw świata. A z kim zmierzy się na tym etapie rywalizacji? Z... reprezentacją Włoch. Czy i tym razem Belgowie sprawią sensację i będą górą? jeżeli tak, to konsekwencje dla obrońców tytułu będą zdecydowanie większe - pożegnają się z turniejem. W ćwierćfinale zameldowały się już także dwie inne drużyny. To Polska i Turcja, które zmierzą się w bezpośrednim starciu.
Idź do oryginalnego materiału