Cosenzie zostało do rozegrania już tylko pięć spotkań Serie B. Ostatnia drużyna w tabeli do bezpiecznej pozycji traci aż osiem punktów. Każdy punkt jest więc na wagę złota. W sobotę grała z Brescią, czyli zespołem, który też nie jest pewny utrzymania.
REKLAMA
Zobacz wideo Żelazny: Jagiellonia zagrała lepszy mecz niż Legia, ale wciąż to była przepaść
Co za bramka we Włoszech! Szkoda, iż samobójcza
I nie zaczęła tego meczu najlepiej. Już w 26. minucie Brescia wyszła na prowadzenie. Najbardziej przyczynił się do tego... pomocnik Cosenzy. Aldo Florenzi chciał wybić dośrodkowaną w pole karne piłkę i to mu się udało - dobiegł do futbolówki przed rywalem. Tylko iż zamiast wykopać ją w trybuny, to wyręczył przeciwników i popisał się pięknym trafieniem w samo okienko własnej bramki. Golkiper przy tym uderzeniu nie miał nic do powiedzenia.
Cosenzie ostatecznie dopisało szczęście. Już kilkanaście minut później czerwoną kartkę dostał Andrea Cistana z Brescii. Gospodarze długo nie mogli wykorzystać przewagi, ale w doliczonym czasie gry w końcu im się udało - bramkę na 1:1 zdobył Massimo Zilli i Cosenzie udało się uratować przynajmniej jeden punkt. Wydaje się jednak, iż spadek do Serie C jest nieunikniony. Strata do bezpiecznej pozycji jest po prostu zbyt wielka, jak na ten etap sezonu.
W lepszej sytuacji jest Brescia. Remis 1:1 dał jej awans na 14. miejsce w tabeli, czyli przedostatnie niezagrożone spadkiem.
Miniona sobota była dniem dziwacznych bramek samobójczych. W meczu ligi ukraińskiej niecodziennym trafieniem popisał się bramkarz Czornomorcia Odessa, który... wykopał piłkę do własnej bramki.