To aż niewiarygodne, co Polacy zrobili w półfinale mistrzostw świata!

1 godzina temu
Niestety, nie będzie czwartego złota mistrzostw świata w historii polskich siatkarzy. Choć walczyli, to przegrali wyraźnie z o wiele lepszymi Włochami w sobotnim półfinale turnieju na Filipinach. W niedzielę powalczą z Czechami o brąz.
Po meczu Polacy zwiesili głowy, ale byli świadomi własnych słabości. W sobotę nie byli na takim poziomie, żeby wywalczyć awans do finału mistrzostw świata. Przegrali z Włochami w trzech setach i powalczą tylko o brąz.

REKLAMA







Zobacz wideo Marcin Borski o aferze podczas meczu: Rozpętała się awantura i skończyłem w szpitalu



Grbić krzywił się i wściekał. Polacy osłabieni byli już przed meczem
Już przed meczem okazało się, iż Polacy nie będą w tym półfinale w łatwej sytuacji. Jakby mało było problemów zdrowotnych w kadrze Grbicia przez cały sezon, to w sobotę na boisko Bartosz Kurek wyszedł ubrany w koszulkę libero. To oznaczało, iż przeciwko Włochom niestety nie zagra. W wyjściowym składzie w ataku zastąpił go Kewin Sasak. Oprócz niego spotkanie zaczęli także Kamil Semeniuk, Wilfredo Leon, Norbert Huber, Jakub Kochanowski, Marcin Komenda i Jakub Popiwczak. Do gry gotowy był także Tomasz Fornal, ale dla niego Grbić przewidział na razie rolę zmiennika.
Lepiej w mecz weszli Polacy. Trzypunktowa seria, która dała im wynik 11:7 wskazywała, iż są gotowi kontrolować grę przeciwko Włochom. Niestety, tego zapasu nie udało się długo utrzymać. Włosi po chwili wyrównali (14:14), a niedługo później to oni mieli trzy punkty przewagi (17:20). I ją dowieźli do końca, a choćby powiększyli do czterech "oczek" - skończyło się ich wygraną do 21. Widać było, iż mentalnie od chwili stracenia sporego zapasu nad przeciwnikami po stronie Polaków jakby czegoś brakowało.
Nikola Grbić krzywił się i wściekał. Próbował reagować, choćby wprowadzając na boisko Tomasza Fornala za Kewina Sasaka i przestawiając do ataku Wilfredo Leona. Ale jego zawodnicy popełniali więcej błędów i nie byli skuteczni. Włosi lepiej zagrywali, choć nie do końca korzystali ze świetnego przyjęcia w ataku. I dlatego bolało, iż rywale Polaków w sobotę nie grali wielkiego spotkania, a i tak na wystarczającym poziomie, żeby ich ogrywać.


Polacy potrafili walczyć z Włochami, ale zostali postawieni pod ścianą
Druga partia znów rozpoczęła się dobrze dla biało-czerwonych. Było 4:1, 9:7, a potem 13:12. Były zatem szanse, żeby rywalom odjechać i grać "po swojemu". Niestety, pomimo dobrego bloku i przebłysków Kewina Sasaka, Wilfredo Leona czy Kamila Semeniuka brakowało regularności. Żaden z nich nie grał na miarę pełni swoich możliwości. A jako zespół Polacy nie grali równo, oddawali też rywalom za dużo punktów swoimi błędami. I to Włosi wyrwali wygraną w tym secie.



Nadzieję mogła dawać końcówka. Polacy przegrywali już 16:20, żeby po chwili odrobić straty czteropunktową serią. Potem prowadzili choćby 22:21 i mieli po swojej stronie piłkę, którą można było zyskać dwa punkty zapasu nad Włochami. Ale to oni lepiej zagrali w kluczowych akcjach - cztery punkty z rzędu i wygrali do 22.
Coraz częściej dostawaliśmy sygnały, iż Polacy potrafią grać i walczyć z Włochami. Że to nie jest dla nich kosmiczny poziom, taki nie do osiągnięcia. Ale podczas gdy zawodnicy Grbicia musieli się głowić, jak do takiego grania dojść, to rywale uciekali. Właśnie postawili ich pod ścianą. Teraz Polacy musieli, a Włosi mieli pewien komfort gry.
Rozczarowanie Polaków, nie spełnią swoich marzeń
Kolejna niewykorzystana szansa przyszła w trzecim secie. Było już 10:5, wydawało się, iż Polacy odzyskali kontrolę nad tym, co się dzieje. Że nieco świeżości wprowadziła zmiana na pozycji Tomasza Fornala za Kamila Semeniuka, pomogły pociski Norberta Hubera z pola serwisowego, którymi punktował dwa razy z rzędu, a do tego odblokowała się skuteczność Kewina Sasaka na prawym skrzydle. To było jednak trochę jak jakaś iluzja naszej gry.
Bo przychodziło do najważniejszych wymian i przewaga Polaków się topiła, gra najlepszych zawodników nie była już pewna, a w boisko wpadały piłki, które nigdy nie powinny tam się znaleźć. Włosi dalej mieli świetne przyjęcie i Polacy nie potrafili zrobić im krzywdy zagrywką. A w swoich błędach wręcz się zapętlali, cierpiał na tym wynik. Nagle zrobiło się 18:18 i do polskiego zespołu musiało dojść, iż za chwilę będzie walczył o pozostawienie sobie nadziei na walkę o mistrzowski tytuł.



Nikola Grbić coraz częściej rozkładał ręce. Wyglądał na bezradnego. Chyba prawdziwe stały się słowa, iż Polacy, bardzo pewnie i wręcz bezproblemowo przechodząc fazę grupową, nie zostali sprawdzeni w chwili kryzysu. Nie mieli rywala, który mógłby im zagrozić tak jak Włosi. I pod takim naciskiem zagrali dużo poniżej swoich maksymalnych możliwości. Chwilami przykro się na to patrzyło. Niestety, świetne bloki i zagrywki Włochów w końcówce o wszystkim zadecydowały - to oni wygrali do 23 i 3:0. Tym samym awansowali do swojego drugiego finału mistrzostw świata z rzędu. W niedzielę będą bronić tytułu w meczu z Włochami.


A Polacy? Na pewno będą rozczarowani. Przegrali "przedwczesny finał" i nie spełnią już swoich marzeń o kolejnym, czwartym w historii złocie. Mogą jednak zdobyć kolejny medal wielkiej imprezy - dziewiąty z rzędu i ósmy za kadencji Nikoli Grbicia. O brąz MŚ zagrają z Czechami o godzinie 8:30 czasu polskiego. Finał zaplanowano na 12:30 czasu polskiego. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.
Idź do oryginalnego materiału