- Mam wrażenie, iż Agnieszka Radwańska zasłużyła, żeby zobaczyć lepsze mecze w moim wykonaniu i było mi wstyd, iż musiała to oglądać – mówiła Magda Linette w rozmowie ze Sport.pl po tegorocznym Australian Open. Z pierwszego w tym roku turnieju wielkoszlemowego poznanianka odpadła w pierwszej rundzie. Tak samo było w US Open 2024, Wimbledonie 2024, Roland Garros 2024 i Australian Open 2024. I tak stało się również teraz, na Roland Garros 2025.
REKLAMA
Zobacz wideo Jakub Kosecki o kryzysie psychicznym Igi Świątek: Ta sytuacja weszła jej mocno do głowy
To jest – niestety – czarna seria. I pojawienie się Agnieszki Radwańskiej w teamie Magdy Linette pod koniec 2024 roku na razie nie pomaga tej serii zakończyć.
W styczniu 2023 roku Linette zachwyciła, docierając do półfinału Australian Open. Wtedy wierzyła, iż za tym jej najlepszym występem wielkoszlemowym w karierze pójdą kolejne sukcesy. Tymczasem po AO 2023 Polka właśnie zagrała w dziewiątym turnieju najwyższej rangi i po raz siódmy odpadła już w pierwszej rundzie.
Wstyd. Tak to ocenia sama Linette
Od 29 sierpnia 2023 roku Linette czeka na jakiekolwiek wielkoszlemowe zwycięstwo. To już prawie dwa lata – dokładnie rok, osiem miesięcy i 28 dni. Czy jak kto woli – 636 dni. I to jeszcze potrwa. Od pokonania Alaksandry Sasnowicz w pierwszej rundzie US Open 2023 Magda odpadła w pierwszych rundach wszystkich imprez wielkoszlemowych w 2024 roku, a w 2025 roku ma już wstydliwy bilans 2/2.
Piszemy „wstydliwy", bo trzymamy się tego, co mówi sama Magda. To jest bardzo ambitna i bardzo dobra tenisistka. Zdecydowanie lepsza niż jej wyniki wielkoszlemowe z ostatnich dwóch lat. Dlaczego i tym razem Polka się nie przełamała?
Rywalka Linette straszy, ale Polka znów przegrała ze sobą
Dunka Clara Tauson to rywalka niewygodna. Ma aż 182 cm wzrostu, uderza mocno, a technicznie potrafi bardzo dużo. Do tego była świetną juniorką (wygrała m.in. Australian Open), której wróżono wielką karierę. Już jako 13-latka została mistrzynią swojego kraju wśród seniorek. Teraz jest na etapie, na którym chciałaby, żeby tamte wszystkie wróżby stały się prawdą. I mocno na to pracuje.
Tauson jest dziś 22. w światowym rankingu WTA, a Linette – 32. Bukmacherzy to Tauson dawali minimalnie większe szanse na zwycięstwo. I Dunka grała przyzwoity mecz. Ale nie bez powodu Tomasz Wiktorowski i Dawid Olejniczak komentując to starcie na antenie Eurosportu koncentrowali się bardziej na niedostatkach, jakie widać było w grze Linette, niż na tym, co pokazywała rywalka.
- Serwis Linette jest zbyt schematyczny – mówił Wiktorowski już w trakcie piątego gema w pierwszym secie. W nim znów Polka została przełamana po raz drugi w meczu. – Tauson gra coraz swobodniej – zauważał Olejniczak. – Tak, od razu po serwisie przejmuje inicjatywę, a Magda mając okazję nie atakuje – dodawał Wiktorowski, gdy Polka przegrywała 2:4. Wtedy Linette zerwała się do walki, wyrównała na 4:4 i – niestety – znów w jej grze przyszła fala opadająca. Nasza zawodniczka znowu straciła podanie i gwałtownie przegrała pierwszą partię.
Drugi set zaczął się dla Polki najgorzej, jak mógł – od utraty podania. Na szczęście od razu zobaczyliśmy przełamanie powrotne, a po chwili było w tej partii 2:1 dla naszej tenisistki. – Ten mecz trwa już ponad godzinę, ale jest bardzo trudny do zdefiniowania. Kompletnie nie wiadomo, co tu się jeszcze wydarzy – oceniał wtedy Olejniczak. Do stwierdzenia komentatora można by dodać, iż było tak dlatego, iż Polka nie wykorzystywała szans.
Tauson grała – jak już podkreśliliśmy przyzwoicie. Nie grała wielkiego meczu. Irytowała się i gdy roztrwoniła prowadzenie 4:2 w pierwszym secie (długo i wymownie gestykulowała do swojego boksu, kiedy Linette wyrównała na 4:4), i choćby gdy w drugim secie w zwykłej wymianie w środku jednego z gemów Polce pomogła taśma. Dunka nie wyglądała na pewną swego faworytkę. Tym większa szkoda, iż Linette miała wyraźne problemy z regularnością. Jej tenis cały czas w tym meczu falował. W drugiej partii miała breakpointa na 3:1, ale go nie wykorzystała, po czym przy swoim serwisie prowadziła 40:15, żeby doznać dziwnej zapaści, przegrać cztery punkty z rzędu i dać się przełamać na 2:3.
Przy stanie 4:6, 2:4 Linette znalazła się już w bardzo trudnym położeniu. Walczyła do końca, wygrała tę partię, i za to brawa. – Magda po raz enty pokazuje charakter – chwalił ją Olejniczak już gdy z 4:6, 2:4 wyszła na 4:6, 5:4. Ale bardzo wątpliwe, iż docenienie nieustępliwości choć trochę osłodzi Magdzie porażkę. Trudno wytłumaczyć, jak się stało, iż po świetnym pościgu Magdy w drugim secie od początku partii decydującej znowu uciekać zaczęła Tauson. Przecież Dunka wyglądała na bardzo zmęczoną i bardzo zdenerwowaną. Pod koniec drugiego seta aż piszczała ze złości, nie mogąc zatrzymać rozpędzonej Polki. Niestety, jak w końcówce drugiej partii Linette była niemal bezbłędna (w całym secie zagrała aż 15 uderzeń kończących przy tylko ośmiu niewymuszonych błędach), tak na początku decydującego seta niemal wszystko psuła. To dlatego gwałtownie na tablicy pojawił się wynik 4:6, 6:4, 0:3. I jeszcze na domiar złego w tamtym momencie serwowała Dunka. Mająca na koncie już podwójne przełamanie. Tauson dołożyła gema na 4:0. I tak naprawdę to już był koniec. Po zaledwie kwadransie tej partii. Bo z tego Linette już się nie podniosła.
Linette niedawno była w ćwierćfinałach. Ale wielkoszlemowa presja ją spala
Po przegranej w pierwszej rundzie Australian Open z niżej notowaną Japonką Moyuką Uchijimą 6:4, 2:6, 6:7 (8-10) Linette mówiła nam tak: - To była dla mnie bolesna przegrana, zważywszy na to, iż miałam piłkę meczową [przy stanie 6:4, 2:6, 5:4, 40:30]. Na pewno będzie mi się śnić po nocach ten podwójny błąd serwisowy. Nie grałam w ogóle agresywnie. Miałam wrażenie, iż walczyłam bardziej siłą woli, ale cały czas z tyłu głowy jakieś demony mnie hamowały. Teraz staram się wyciągnąć z tego wnioski i w kolejnych turniejach na pewno zagram agresywniej - choćby o ile coś nie pójdzie, to będzie to na moich zasadach.
Teraz w pierwszej rundzie Roland Garros Linette grała – jak zauważał Wiktorowski – za dużo tenisa neutralnego, zachowawczego (ta uwaga dotyczyła w tym samym stopniu Tauson.
Między pierwszym a drugim wielkoszlemowym turniejem w 2025 roku Linette naprawdę świetnie wypadła w turnieju WTA 1000 w Miami. Dotarła tam do ćwierćfinału, po drodze pokonując m.in. Coco Gauff. Przed chwilą była też w ćwierćfinale imprezy WTA 500 w Strasburgu, gdzie uległa Jelenie Rybakinie, później triumfatorce turnieju.
Jeszcze cztery dni temu Magda wyglądała na tenisistkę, która w Paryżu będzie w stanie przerwać swoją wielkoszlemową czarną serię. Więcej – ona wyglądała na taką tenisistkę choćby w niektórych fragmentach meczu z Tauson. Ale ten mecz przegrała, bo dobre miała tylko momenty. A to na wielkiego szlema za mało. I licznik występów bez zwycięstwa bije dalej. Kolejna okazja do zakończenia czarnej serii będzie w lipcu na Wimbledonie.