Thurnbichler przekroczył granicę. Zupełnie odleciał. Kuriozum w Wiśle

1 tydzień temu
Zdjęcie: Screen Eurosport


Thomasa Thurnbichlera po konkursach, gdy jego skoczkowie zawodzą, nie da się słuchać. Jego słowa o Polakach po sobotnich zawodach w Wiśle brzmią wręcz kuriozalnie. Austriak odleciał i przekroczył pewną granicę w usprawiedliwianiu wyników Polaków w każdych możliwych okolicznościach.
Najlepszym z Polaków w sobotę był Paweł Wąsek. Po skokach na 125,5 i 125 metrów skończył zawody na jedenastym miejscu. Utrzymał pozycję, którą zajmował po pierwszej serii, ale z pewną istotną różnicą. Po pierwszym skoku do podium tracił tylko 6,2 punktu. Niestety, w finałowej rundzie rywale odlecieli - do trzeciego w konkursie Niemca Piusa Paschke Wąskowi zabrakło 12,2 punktu.


REKLAMA


Zobacz wideo Thurnbichler pewny siebie przed PŚ w Wiśle: Mamy przewagę


Wąskowi zabrakło jednego punktu do Top10. Ale i tak ma najlepszy wynik w okresie i się cieszy
Jego strata do najlepszej dziesiątki też wzrosła - ale tylko z 0,7 do jednego punktu. I tu wielka szkoda, iż nie udało mu się wskoczyć do Top10, bo był naprawdę blisko. - Niedosyt jest, bo chciałoby się tu do dziesiątki wskoczyć, ale nie mogę być też niezadowolony. To był mój najlepszy konkurs w okresie ze świetną atmosferą i skocznią pełną kibiców - wskazał Paweł Wąsek.
Co zmieniło się w jego skokach od piątku? Po kwalifikacjach mówił, iż był nieco za bardzo wycofany przed odbiciem, w pozycji najazdowej, co wpłynęło na gorszy wynik, czyli dopiero 35. miejsce. - Ten błąd został wyeliminowany, a choćby poszło to trochę w drugą stronę. Wyleciało mi to trochę za bardzo do przodu z progu. Ogółem wyglądało to całkiem dobrze. Te skoki z soboty były trochę za agresywne. Nad tym trzeba się skupić i miejmy nadzieję, iż jutro już z tym problemem nie będę się zmagał - mówił Wąsek.
- U Pawła z takim wynikiem zawsze pozostanie trochę niewykorzystanego potencjału. Za to z takimi skokami w konkursach jest szansa, iż wykona ostatnie kroki. Może zostać liderem, którego naprawdę potrzebujemy - skomentował występ Wąska trener Thomas Thurnbichler.


Thurnbichler ocenę konkursu zaczął od pięciu punktów Wolnego. Potem było tylko gorzej
To chyba najmniej interesująca z jego sobotnich wypowiedzi. Zaczął rozmowę z dziennikarzami odpowiedzią na pytanie o ocenę występu swoich zawodników od skupienia się na tym, co wyszło. - Jest parę naprawdę pozytywnych rzeczy - powiedział Austriak i pochwalił 26. w sobotę Jakuba Wolnego. I o ile zgodzimy się, iż jego wynik - pierwsze punkty od marca 2022 roku - są pozytywem, to trener Polaków mógłby się skupić na ogólnym obrazie jego kadry. A ten nie jest już tak dobry, jak wynik Wąska czy tym bardziej Wolnego.


A już zupełnie kuriozalnie brzmi to, co Thurnbichler mówi o sytuacji 16. Aleksandra Zniszczoła. - Olek oddał dobry pierwszy skok w trudnych warunkach, a w drugim był za bardzo na limicie. Jednak niełatwo skacze mu się u siebie, w domu. Zauważyłem to także latem. Jest na nim presja. Wynik, który osiągnął w sobotę, może mu dać trochę luzu na niedzielne zawody - stwierdził szkoleniowiec.
Przypomnijmy tylko słowa Austriaka sprzed zawodów Wiśle, tuż po czwartkowej konferencji prasowej. Zapytany o to, czy czuje presję, gdy wyniki nie są najlepsze, a zawody realizowane są w Wiśle, gdzie wzrasta zainteresowanie, odpowiedział: "Nie czuję presji. Nazwałbym to raczej czymś, co może pomóc, bo wiemy, iż mamy tu za sobą kibiców, będziemy mieli dobrą atmosferę, a zawodnicy znają skocznię. Myślę, iż czujemy się bardziej pewni siebie niż pod presją".
To chyba nie wymaga komentarza. Thurnbichlera w sytuacjach kryzysowych słucha się źle, używa argumentów, które rzadko mają pokrycie w rzeczywistości. I ta rzeczywistość coraz częściej brutalnie weryfikuje jego zapowiedzi. Austriak stara się być mistrzem w nawijaniu makaronu na uszy, ale dobra włoska pasta to nie jest. Odbija się od kiepskiego tłumaczenia do kiepskiego tłumaczenia.
Niezmienny cel jasno wskazany przez trenera Polaków. "To właśnie widzę"
- Przed niedzielnym konkursem chcę, żeby zawodnicy wciąż działali zgodnie z procesem, który staramy się utrzymać. Tak by możliwe było uzyskanie dwóch miejsc w najlepszej dziesiątce, które chciałem widzieć przed weekendem - zapowiedział Thurnbichler.


Potem nieco bardziej zagłębił się w szczegóły sytuacji swojej kadry. Pytaliśmy, czy jej pełny obraz nie jest jednak w miejscu dalekim od tego, czego by oczekiwał. - To jasne, iż nie mogę być w pełni zadowolony z tych wyników. Nasz cel pozostał nieosiągnięty. Jednak nie jesteśmy już tak daleko od tego, żeby to osiągnąć. To właśnie widzę. Gdy Paweł i Olek oddadzą swoje dwa dobre skoki, to mogą być w Top10. Oto cel na niedzielę - tłumaczył trener.
A co z perspektywą wielu ekspertów i kibiców, iż Polacy przez cały czas są tłem czołówki? - jeżeli spojrzy się na innych, Paweł Wąsek skacze w niekorzystnych warunkach, po czym dodaje mu się osiem punktów. I oddaje dobry skok. Zwycięzca zawodów oddaje skok z wiatrem pod narty, ma odjęty jeden punkt. To ma spory wpływ i jeżeli on dostanie ten sam wiatr pod narty, to też przekroczy 130 metrów - ocenił Thurnbichler.
- Jest tyle rzeczy, które muszą się łączyć, żeby osiągnąć wynik na miarę czołówki. Dlatego mam nadzieję, iż ten rezultat doda mu pewności siebie. Wiem, iż jesteśmy na najlepszej drodze, żeby osiągać jeszcze lepsze wyniki. Widzę wiele pozytywnych czynników: prędkość na progu rośnie, technika jest ustabilizowana, a gdy tak się dzieje, można starać się robić kolejne kroki lub je wymusić. W tym miejscu jesteśmy teraz i staramy się poprawić - dodał.


W niedzielę w Wiśle rywalizacja rozpocznie się już o godzinie 13:45 od kwalifikacji. O 15:15 zaplanowano pierwszą serię drugich zawodów indywidualnych. Relacje na żywo na Sport.pl, a transmisje w Eurosporcie, TVN i na platformie Max.
Idź do oryginalnego materiału