Ter Stegen nie trenuje, a tu nagle takie wieści. Alarm w Barcelonie!

5 godzin temu
Marc-Andre ter Stegen nie ma szans na regularne występy w barwach FC Barcelony, a klub bardzo liczył na to, iż bramkarz znajdzie nowego pracodawcę. Sprawę skomplikowała jednak kolejna kontuzja Niemca, która może wykluczyć go z gry choćby na cztery miesiące. Co to oznacza dla Barcelony?
Dojście do porozumienia z 33-latatkiem w sprawie opuszczenia klubu to jedna z kluczowych kwestii Barcelony w obecnym okienku transferowym. Głównie chodzi o pozbycie się z listy płac kontraktu bramkarza, który posiada jeszcze trzy lata ważności. Według hiszpańskiego "Sportu", gdyby ter Stegen zdecydował się go wypełnić, "Blaugrana" musiałaby mu wypłacić aż 42 miliony euro. Sam zainteresowany, widząc, jak klub stara się go pozbyć, zażądał zapłaty pełnej wartości umowy. Taki układ oczywiście nie zadowala władz Barcelony.


REKLAMA


Zobacz wideo Kosecki wspomina wybuch Jana Urbana: Co wy k***a, nie umiecie tego?


Kontuzja krzyżuje plany. Ale głównie klubu
Najgorsze z perspektywy "Dumy Katalonii" jest jednak to, iż choć sam Hansi Flick zakomunikował rodakowi, iż ten nie ma co liczyć choćby na pozycję rezerwowego bramkarza drużyny, ter Stegen i tak postanowił walczyć o miejsce w zespole. Ta rywalizacja skończyła się jednak dla niego bardzo prędko. Niemiec nie pojawił się na pierwszych treningach Barcelony, a "Sport" ujawnił przyczynę jego absencji. Jest nią kontuzja pleców, przez którą bramkarz może wypaść choćby na cztery miesiące.


"Ter Stegen rozważa operację, aby rozwiązać problemy z plecami, które uniemożliwiły mu udział w pierwszych sesjach treningowych w okresie przedsezonowym. Niemiec zastanawia się, czy poddać się leczeniu zachowawczemu, czy wręcz przeciwnie, udać się na natychmiastową operację, która wykluczyłaby go z gry na około cztery miesiące" - opisał dziennikarz L. Miguelsanz.
Taki obrót spraw z pewnością martwi szefostwo klubu. W końcu gdyby ter Stegen zdecydował się na operację, to taki ruch przekreśliłby jego szanse na transfer w tym okienku transferowym. A przecież zawodnik nie może narzekać na brak zainteresowania, chociażby ze strony Galatasaray. Żaden klub nie kupi jednak gracza, który większość rundy spędziłby na rehabilitacji, stąd istnieje uzasadniona obawa, iż uda się go sprzedać dopiero zimą. O ile oczywiście sam ter Stegen będzie chciał odchodzić.


Dopiero zimą, ale jednak odejdzie? Ma ku temu dobry powód
Marc-Andre ter Stegen bez wątpienia może być nazywany legendą Barcelony, w której przebywa od 2014 roku i zagrał 422 spotkania. Przez ponad dekadę zdobył w Katalonii wszystkie najważniejsze trofea, na czele z Ligą Mistrzów w 2015 roku. Ostatni sezon upłynął mu jednak pod znakiem kontuzji, z powodu której pojawił się na boisku zaledwie dziewięć razy.


Gdy powrócił, wydawało się, iż włączy się do walki o miejsce w pierwszym składzie z Wojciechem Szczęsnym, ale wtedy klub sprowadził Joana Garcię - bramkarski talent z Espanyolu. 24-latek bez wątpienia jest bardziej perspektywicznym zawodnikiem i to on będzie rywalizował z Polakiem o miano pierwszego bramkarza.
"Sport" twierdzi, iż potencjalny transfer ter Stegena w zimowym okienku nie byłby takim złym rozwiązaniem także dla 33-latka. "Gdyby Niemiec przeszedł operację, mógłby szukać drużyny w zimie, mając na celu grę przez sześć miesięcy, aby wywalczyć sobie miejsce w wyjściowym składzie reprezentacji Niemiec i móc zagrać na mistrzostwach świata, co jest jego celem" - czytamy.
Dziennik przypomniał też, iż ter Stegen nie po raz pierwszy walczy z kontuzją pleców, gdyż podobny uraz dopadł go w 2023 roku, a dokładnie chodziło o problem z przepukliną dysku. Wówczas rozwiązaniem także okazała się operacja. Być może więc władze i sztab szkoleniowy Barcelony wiedział więcej, kiedy po kolejnej kontuzji Niemca postanowiono poszukać na rynku nowego bramkarza.
Idź do oryginalnego materiału