Znakomita passa Wojciecha Szczęsnego dobiegła końca. Po 22 meczach doznał pierwszej porażki w barwach FC Barcelony. Katalończycy ulegli 1:3 Borussii Dortmund w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Przegrana nie miała jednak wpływu na awans do półfinału - tam zameldowała się drużyna Hansiego Flicka, dzięki czterobramkowej zaliczce z pierwszego spotkania. I choć Polak zanotował kilka kapitalnych interwencji we wtorkowy wieczór, to również popełnił koszmarny w skutkach błąd już w 9. minucie. Dzięki niemu przeszedł do historii. Niestety.
REKLAMA
Zobacz wideo Żelazny: Jagiellonia zagrała lepszy mecz niż Legia, ale wciąż to była przepaść
Wojciech Szczęsny w niechlubnej czołówce jednego z zestawień. Do lidera wiele mu nie brakuje
Szczęsny chciał zatrzymać rozpędzonego Pascala Grossa, który gwałtownie zbliżał się pod jego bramkę. Bramkarz zrobił to jednak w nieprzepisowy sposób, a na dodatek do faulu doszło w polu karnym. W związku z tym sędzia błyskawicznie wskazał na 11. metr. Do piłki podszedł Serhou Guirassy i zamienił okazję na gola, co otworzyło wynik spotkania.
I jak informuje Opta Analyst, przez własny błąd Szczęsny wkroczył na niechlubne podium jednej z klasyfikacji. Chodzi o liczbę sprokurowanych rzutów karnych w karierze w Lidze Mistrzów. To był czwarty raz, kiedy Polak sfaulował rywala w nieprzepisowy sposób w tych rozgrywkach, co zaowocowało "11". Tym samym awansował na trzecią lokatę w zestawieniu, ale nie jest tam samotny. Tyle samo rzutów karnych sprokurowali Clement Lenglet, Dani Carvajal, Lucio, Casemiro, Tomas Galasek i Naldo.
A kto zajmuje dwie czołowe lokaty w tej niechlubnej klasyfikacji? Na drugim miejscu plasuje się Pepe (5), a liderem jest Nicolas Otamendi. Przez Argentyńczyka bramkarz jego drużyny musiał bronić aż sześć rzutów karnych w Lidze Mistrzów.
Szczęsny uratował drużynę przed katastrofą
Mimo "falstartu" Szczęsnego w spotkaniu hiszpańskie media oceniły go dość pozytywnie. Ba, niektórzy uznali, iż był najlepszym piłkarzem Barcelony tego dnia. I faktycznie, zaliczył wiele kluczowych interwencji. Gdyby nie on, to wynik mógłby być znacznie bardziej niekorzystny dla Katalończyków. "Nie uzyskaliśmy rezultatu, jakiego chcieliśmy, ale to wystarczająco, by obronić miejsce w półfinałach" - tak wtorkowy wieczór podsumował sam zainteresowany, który w stu procentach ze swojego występu zadowolony nie był.
Zobacz też: Ludzi z PZPN nie będzie na pogrzebie Leo Beenhakkera. Oto powód.
Z kim Barcelona zmierzy się na kolejnym etapie? O tym przekonamy się w środę. Rywala wyłoni rewanżowe starcie Interu Mediolan z Bayernem Monachium. Na ten moment bliżej jest włoska ekipa, która wygrała w pierwszym meczu 2:1.