Ostatnie kolejki sezonu Ekstraklasy potrafią obfitować w mecze trudne do oglądania w przypadku drużyn, które już o nic wielkiego nie walczą. Takimi ekipami są zarówno Górnik Zabrze, jak i Widzew Łódź. Goście przed sobotnim spotkaniem posiadali na koncie 36 punktów, aż o 9 więcej od Puszczy Niepołomice. Na pięć kolejek przed końcem spotkania ich zagrożenie spadkiem było więc w zasadzie czysto matematyczne.
REKLAMA
Zobacz wideo Jakub Kosecki: Kibice Legii Warszawa stanowią 70 proc. wartości klubu
Z kolei w klubie z Zabrza ostatnio największe emocje wzbudziło niespodziewane zwolnienie Jana Urbana z posady pierwszego trenera. W powszechnej opinii zespół nie posiada potencjału do walki o najwyższe cele, a miejsce zajmowane w środku tabeli to wynik na miarę ich możliwości.
Nudny mecz z kontrowersją w tle.
Od dwóch spotkań Górnika prowadzi Piotr Gierczak, który w debiucie zremisował bezbramkowo ze Stalą Mielec po nudnym spotkaniu. Kolejny mecz z Widzewem pokazał, iż fani ekipy z Roosevelta najbardziej mogą tęsknić za stylem, który zespół prezentował za czasów Urbana. Owszem, był to futbol ryzykowny, w którym zabrzanie tracili bramki, jednak sami potrafili wypracowywać swoje okazje. Innymi słowy, w ich meczach coś się działo.
W przeciwieństwie do niedzielnego spotkania z Widzewem. Tempo gry z obu stron było tragiczne, co można zrzucić między innym na karb niskiej stawki spotkania. ale stawka to jedno, a pomysł na grę - a raczej jego brak - to drugie. Zwłaszcza w ofensywie. Tymczasem w niedzielne popołudnie Górnik i Widzew gały tak, jakby remis w zupełności zadowalał jednych i drugich.
Górnik w pierwszej połowie grał bez jakiegokolwiek błysku. Starania Widzewa były tylko odrobinę lepsze, ale i z nich kilka wynikało. W drugiej części sytuacja się nie zmieniła, a komentatorzy stacji Canal+ Sport nie kryli swojego rozczarowania widowiskiem, przy którym przyszło im pracować.
- Chyba tylko jakaś bramka otworzyłaby nam to spotkanie, bo na razie jest ono w dalszym ciągu dosyć zamknięte - stwierdził Robert Skrzyński w 60. minucie meczu.
- Wakacyjnie, przyjaźnie spokojnie - powiedział kilka chwil później Kamil Kosowski.
Jedyną godną zapamiętania sytuacją była ta z 75 minuty, kiedy jeden z piłkarzy Górnika przy rzucie rożnym zagrał piłkę ręką. Sędziujący spotkanie Marcin Kochanek nie dopatrzył się tam jednak zagrania kwalifikującego się na podyktowanie jedenastki.
Około 20 minut później spotkanie dobiegło końca, a piłkarze Górnika zostali w nim pożegnani gwizdami przez swoich kibiców. I trudno dziwić się rozczarowaniu fanów, bo chociaż w drugim meczu z rzędu wywalczyli punkt, to w tym spotkaniu nie oddali ani jednego celnego strzału na bramkę.
Górnik Zabrze 0:0 Widzew Łódź