Tak Raków chce potraktować Legię i Papszuna. Ujawniamy

2 godzin temu
Proces sprowadzenia do Legii Warszawa Marka Papszuna będzie trwać dłużej, niż było to planowane. Być może sprawy nie uda się zamknąć choćby przed końcem rundy jesiennej. Jak słyszymy "Legia strzeliła sobie w stopę", "ustawiła się pod ścianą" i teraz musi kombinować. Kolejne głosy dodają, iż w obecnej rzeczywistości "tematu transferu nie ma".
Według wstępnych planów Marek Papszun miał być zaprezentowany jako nowy szkoleniowiec Legii Warszawa w ostatnim tygodniu listopada. Te prognozy wzięły się z tego, iż szkoleniowiec Rakowa Częstochowa prowadził z Legią zaawansowane rozmowy na temat swojej umowy, która była już gotowa. Wiadomość wyciekła jednak do mediów i skomplikowała obu stronom życie. Ale przede wszystkim – skomplikowała je Legii.


REKLAMA


Zobacz wideo Papszun pasuje do Legii? Kosecki: Nie ma trenera, który nie chciałby poprowadzić tego klubu


"Kontrakt istotny i tyle"
To porozumienie z Papszunem sprawiało, iż Legia była gotowa zwołać konferencję prasową w końcówce listopada. Jak podał Konrad Ferszter ze Sport.pl, nowy trener miał ją poprowadzić już w czwartkowym meczu Ligi Konferencji ze Spartą Praga albo zadebiutować w Ekstraklasie 1 grudnia, w spotkaniu z Motorem Lublin.
Plany to jedno, realia to drugie. Tym bardziej iż samo porozumienie z Papszunem było tylko połową sukcesu. W Częstochowie, gdy podpytujemy o sprawę, słyszymy tylko: "trener ma istotny kontrakt z Rakowem i tyle". Nikt tu się nie spodziewa nagłego przełomu, czy tego, by szkoleniowiec odszedł za pięć dwunasta, np. dzień przed czwartkowym, domowym meczem z Rapidem Wiedeń. Tym bardziej iż propozycja zwolnienia Papszuna z kontraktu z Rakowem miała wpłynąć do Rakowa dopiero w niedzielę i jak poinformowano z Lidze+ Ekstra w Canal+ była "skrajnie obrażająca".
Choć to oczywiście metoda negocjacyjna, by zacząć od minimum i delikatnie dokładać, to tu do minimum Legia ponoć się choćby nie zbliżyła. Być może w wyniku tych rozbieżności w Częstochowie słychać raczej, iż Papszun spokojnie jeszcze trochę w Rakowie popracuje, bym może choćby do końca tegorocznej walki w Ekstraklasie. Ta kończy zmagania 8 grudnia i zapada w zimowy sen. Raków jednak będzie obciążony meczami nieco dłużej. Po pierwsze dlatego, iż 14 grudnia gra zaległe spotkanie z Zagłębiem Lubin, a po drugie dlatego, iż ma też (3 grudnia) Puchar Polski ze Śląskiem Wrocław. Do tego jeszcze końcówkę Ligi Konferencji, w terminach 27.11, 11.12 i 18.12. Rakowowi zaczyna się więc granie co 3-4 dni. Aż do świąt Bożego Narodzenie nie będzie idealnego momentu na zmianę trenera.
Legia Warszawa sama ustawiła się pod ścianą
Ale ta sytuacja i tak gorzej wygląda z perspektywy Legii, która od blisko miesiąca nie ma trenera, wciąż polega na zastępstwie Iniakiego Astiza i jego bardzo wąskim sztabie (część trenerów odeszła razem z Edwardem Iordanescu), przerwa reprezentacyjna – w teorii idealny moment na wprowadzenie nowego trenera – już minęła, a od tej pory meczów będzie tylko więcej. Do 18 grudnia Legia zagra sześć spotkań – po trzy w lidze i europejskich pucharach. Astiz tymczasem wciąż czeka na pierwsze zwycięstwo, a frustracja i zniecierpliwienie wśród kibiców już dawno przekroczyło skalę.


Tymczasem ostatnie dni i informacje, podane początkowo w Sport.pl, a później potwierdzane przez kolejne redakcje, nie pozostawiają wątpliwości: klub chce Marka Papszuna. Pytanie z warszawskiej strony nie brzmi "czy" Papszun zostanie jej trenerem, tylko "kiedy". A to bardzo wygodna pozycja negocjacyjna dla Rakowa, który może proponowaną przez Legię ofertę wykupu nieoficjalnie nazwać "śmieszną" i oczekiwać znacznie wyższej.
Oczywiście - nie w nieskończoność, bo sytuacja w samym Rakowie, w której piłkarze czytają, iż trener dogadał się już z innym klubem i powoli pakuje walizkę, idealna nie jest, co pokazał również przegrany 1:3 mecz z walczącym o utrzymanie Piastem Gliwice. Ale władzom Rakowa towarzyszy przekonanie, iż i tak mają więcej czasu niż działacze Legii. Mogą więc poczekać na zadowalającą ofertę, ponegocjować i więcej zarobić.
Spójrzmy na położenie Legii i wyobraźmy sobie, iż po całej medialnej burzy, która rozpętała się w ostatnich dniach, jednak nie doprowadzą sprawy do końca i nie oddadzą zespołu w ręce Papszuna. Byłaby to tragedia wizerunkowa i sportowa. Drugi raz (pierwszy był w listopadzie 2021 r.) upatrzony trener, warszawiak, niegdyś kibic tego klubu, sam porozumiał się już z dyrektorami Legii, miałby ostatecznie znów zostać w Rakowie? Czy wówczas Legia dalej trzymałaby się trenera tymczasowego, czy sięgnęła po kolejne nazwisko z listy - jak latem po Iordanescu? Jak wytłumaczyłaby całą tę sytuację? W którym kierunku popchnęła klub? Stąd przekonanie Rakowa, iż to Legii powinno zależeć i to ona musi się spieszyć. "Trener ma obowiązujący kontrakt. Legia sama ustawiła się pod ścianą" – słyszymy.
Raków z rozwiązywaniem sprawy Papszuna nie spieszy się, tym bardziej iż jego sukcesor dość naturalnie mógłby wdrożyć się do nowej pracy podczas przerwy zimowej i wtedy zacząć przygotowania z zespołem do rundy wiosennej. Częstochowa będzie zatem spokojnie czekać, aż oferta oddania Papszuna do Warszawy przed zakończeniem jego kontraktu, będzie akceptowalna. Przy tym, co na razie wydarzyło się między klubami to - jak usłyszeliśmy od częstochowskiej strony - "tematu transferu nie ma".
Idź do oryginalnego materiału