Tak PZPN chce zabetonować wybory. "Białoruskie metody"

1 tydzień temu
Zdjęcie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl


Gierki, frakcje, intrygi, przepychanki, wspólne knucie - na to się czeka cztery lata. Działacze piłkarscy kochają wybory. A te najważniejsze - na prezesa PZPN - już za niecałe sto dni, więc telefony idą w ruch. Co słychać za kulisami? Jak Cezary Kulesza próbuje utrzymać władzę? I jak opozycja zamierza go pokonać?
Pierwsza teza - zasłyszana w środowisku działaczy, którzy 30 czerwca wybiorą nowego prezesa PZPN - jest smutna, a przy tym szalenie autorefleksyjna. Otóż, dla niektórych działaczy wybory są sportem samym w sobie. Ba, ich ulubioną dyscypliną. Gierki, frakcje, intrygi, przepychanki, politykowanie, wspólne knucie, spotkania - na to się czeka cztery lata. A teraz do wyborów zostało już tylko niecałe sto dni, więc rozdzwaniają się telefony. Zagrała już reprezentacja, więc wreszcie można się zająć prawdziwą rozgrywką. Opozycjoniści oskarżają obóz Kuleszy o "stosowanie białoruskich metod". Za to kandydatowi drugiej strony przyprawiana jest gęba przestępcy. A wszystko tak, jak miłośnicy wyborów lubią najbardziej, czyli kuluarowo, szeptem i nie wprost.


REKLAMA


- Gdyby ci ludzie z podobnym entuzjazmem i pasją podchodzili do problemów polskiej piłki… - wzdycha jeden z działaczy, niepodzielający pasji kolegów. - Gdyby poświęcali tyle czasu i energii na rozwinięcie szkolenia, zwiększenie masowości czy na debatę, dlaczego mamy coraz mniej piłkarzy w najsilniejszych ligach, bylibyśmy w innym miejscu - stwierdza.


Zajrzyjmy za kulisy. "Pojawienie się Wojtali, a tak naprawdę kogokolwiek, jest Kuleszy nie na rękę"
Wygląda na to, iż w nadchodzących wyborach będzie dwóch kandydatów - ubiegający się o reelekcję Cezary Kulesza oraz Paweł Wojtala, od blisko dekady kierujący Wielkopolskim Związkiem Piłki Nożnej i zasiadający w obecnym zarządzie PZPN. Ale już tutaj warto na chwilę się zatrzymać i zajrzeć do słownika działaczy, by doprecyzować, iż Wojtala na razie jest co najwyżej "kandydatem na kandydata" lub też "kandydatem medialnym", bo oficjalnie do udziału w wyborach się nie zgłosił, a jedynie sygnalizuje gotowość. "Kandydat na kandydata" to osoba, o której udziale w wyborach mówi się w środowisku. Z kolei "kandydat medialny" to działacz, o którego planach wyborczych dowiedzą się dziennikarze, ale on sam jeszcze nie chce tych planów potwierdzić. Wojtala "kandydatem na kandydata" jest od lat, a "kandydatem medialnym" od kilku dni, gdy jako konkurenta dla Kuleszy wskazał go Onet. Środowisko nie ma jednak wątpliwości - Wojtala wystartuje.
- Do pewnego momentu Kulesza był przekonany, iż nikt choćby nie odważy się stanąć przeciwko niemu. Nie dlatego, iż jest tak znakomitym prezesem, ale dlatego, iż wydawało mu się, iż od miesięcy wszystko kontroluje i ustawia pod następną kadencję - mówi nam jedna z osób z przeciwnego mu obozu. Gdy na początku 2024 r. wystartował prezesowski "Tour de Pologne", w którym to Kulesza objeżdżał wojewódzkie związki, na spotkaniach z działaczami miał przemycać, iż będzie jedynym kandydatem. Trudno powiedzieć, czy tylko wzmacniał swoją pozycję - bo gdy kandydat jest jeden, to wszyscy chętnie z nim negocjują i wręcz zabiegają o jego względy, czy faktycznie nie spodziewał się jakiejkolwiek konkurencji.
Niezależnie od tego pojawienie się Wojtali, a tak naprawdę jakiegokolwiek konkurenta, jest mu nie na rękę. Wybory z jednym kandydatem są spokojniejsze. W mediach jest ciszej, pada mniej pytań, ubywa emocji, nie trzeba też nigdzie występować. Dochodzi do specyficznej sytuacji, w której to wyborcy bardziej zabiegają o względy kandydata niż odwrotnie. Parę spotkań we własnym gronie, kilka telefonów, a później walne zgromadzenie, głosowanie i następne cztery lata u steru. - Pojawienie się kontrkandydata, niezależnie od tego, jakie on ma szanse, jest dla Kuleszy problemem. W kampanii trzeba dokonać oceny minionej kadencji, a choćby ostatnie tygodnie Czarkowi nie pomagają: zamieszanie z Superpucharem, reprezentacja gra kiepsko, wybór Probierza na selekcjonera się nie broni - słyszymy od jednego z działaczy. Dodaje on: - Czarek wie, jak jest odbierany w środowisku, a przede wszystkim w mediach. Poza tym, w kampanii trzeba zaproponować jakiś program, wizję, opowiedzieć o planach. A czy Czarek w ogóle nad tym się zastanawiał? Pewnie przydałaby się też debata z kontrkandydatem. Media będą naciskać, żeby coś takiego zorganizować. Jest telewizja, są kanały w internecie. Czarek się w tym kompletnie nie czuje. Jedną z większych porażek Marka Koźmińskiego w poprzednich wyborach było to, iż nie doprowadził do publicznej debaty z Czarkiem. Nie dał rady go zmusić, by spotkali się twarzą w twarz. Kulesza przeszedł całą kampanię bez jednego publicznego wystąpienia.


Zawiązała się opozycyjna koalicja. Na jej czele stanie Paweł Wojtala
Onet zarysował to tak: naprzeciwko Kuleszy staje Wojtala, ale ze wsparciem Wojciecha Cygana, obecnego wiceprezesa PZPN ds. piłkarstwa profesjonalnego i Andrzeja Padewskiego, wieloletniego prezesa Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej, który na początku roku wstępnie sam zapowiedział się jako rywal dla Kuleszy w walce o prezesurę w PZPN.
My słyszymy, iż oś opozycji stanowią przede wszystkim Wojtala i Padewski, dodatkowo wspierani m.in. przez Zbigniewa Bońka i Piotra Szefera, który przy poprzednich wyborach był doradcą Kuleszy, po jego zwycięstwie został dyrektorem biura zarządu PZPN, a później ich drogi się rozeszły. Padewski na początku roku mówił, iż sam ma 11 szabelek, czyli 1/6 potrzebnych do zwycięstwa głosów. Bliżej opozycji ma też być Cygan, którego wielu ekspertów widziało kandydata na prezesa PZPN. On jednak na razie woli trzymać się z tyłu. - Jest liderem środowiska klubowego, ale ma raczej styl kuluarowy. Chyba nie chce w tym momencie stać na czele projektu - słyszymy.
Co innego Wojtala. - Kulesza od kilku lat wyczuwał zagrożenie z jego strony. Wiedział, iż on ma prezesowskie aspiracje i jest lubiany przez działaczy. Ale z chwilą, gdy zagrożenie stało się realne, obóz Kuleszy zaczął przypominać, iż Wojtala miał postawione zarzuty. Próbowali go zdyskredytować, szeptali iż to przestępca. Że ma trzynaście, szesnaście, dwadzieścia zarzutów. Liczba nie miała znaczenia, nie była prawdziwa. Chodziło o obrzydzenie kontrkandydata. To według nich miało zamknąć temat – mówi nam jeden z działaczy.
Ale nie zamknęło. Według prokuratury Wojtala miał dopuścić się pomocnictwa w działaniu na szkodę wierzycieli rodzinnej spółki Office Futury - założonej przez jego partnerkę wspólnie z mężem, z którym ta burzliwie się rozwodzi. Gdy prokuratura przygotowała akt oskarżenia, sąd odmówił zajęcia się sprawą. Uznał, iż dowody zebrane przeciwko oskarżonym były niewystarczające. Podobne zdanie miał na ten temat sąd apelacyjny. Akt oskarżenia został zwrócony prokuraturze, by uzupełniła materiał dowodowy. Od roku kilka się w tej sprawie dzieje.


Gdy prokuratura złożyła akt oskarżenia przeciwko Wojtali, ten został zawieszony w PZPN jako członek zarządu. Formalnie - dlatego, iż w takiej sytuacji pozwalają na to wewnątrzzwiązkowe przepisy. Kuluarowo - Cezary Kulesza zawczasu chciał pozbyć się niebezpiecznego rywala w wyborach. Ale po czterech miesiącach, gdy sąd zwrócił akt oskarżenia z powrotem do prokuratury, Wojtala został jednogłośnie odwieszony. Rekomendował to między innymi prawnik federacji. Za był także sam Kulesza. Przeciwnicy Wojtali mówią, iż sprawa może wrócić. Zwolennicy – iż prokuratura nie wyczaruje dowodów, więc sprawa będzie ciążyć Wojtali co najwyżej wizerunkowo. Nie będzie żadnym zaskoczeniem, iż obóz Kuleszy zagra tą kartą. Zresztą, dzieje się to już od dłuższego czasu.
Zwolennicy Wojtali zaznaczają: sprawa nie dotyczyła jego działalności w piłce nożnej, a sąd choćby się nią nie zajął. Mówią za to o innej sprawie dotyczącej Wojtali, w której to on był ofiarą. Były mąż obecnej partnerki Wojtali założył mu nielegalny podsłuch, a zdobyte w ten sposób nagrania przekazywał wpływowym osobom i instytucjom, m.in. prezydentowi Andrzejowi Dudzie, ówczesnemu ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze i prezesowi FIFA Gianniemu Infantino. Latem 2024 r. mężczyzna został skazany prawomocnym wyrokiem i ukarany grzywną.


Obóz Kuleszy próbował zabetonować wybory. Prosił o lojalność
Mamy do czynienia z interesującym momentem kampanii - oto wyłania się rywal dla Kuleszy i samym pojawieniem się psuje jego wymarzony scenariusz, w którym to on jest jedynym kandydatem i zostaje na kolejną kadencję, bez potrzeby prowadzenia szerszej dyskusji o polskiej piłce. Co ciekawe, to obóz Kuleszy podszeptywał dziennikarzom, iż Wojtala szykuje się do startu w wyborach, uprzedzając moment, w którym sam o tym poinformuje.
Formalnie jednak kandydatem na prezesa PZPN może być osoba, która uzbiera co najmniej piętnaście rekomendacji od podmiotów uprawnionych do głosowania. O co chodzi? PZPN przed każdymi wyborami nowego prezesa wysyła do wojewódzkich związków piłki nożnej (16), klubów ekstraklasy i I ligi (18+18) dwa opieczętowane blankiety o treści: "Na kandydata na prezesa PZPN rekomenduję: ____". Mamy więc 52 podmioty i 104 rekomendacje w obiegu. Przykładowo, Legia Warszawa może poprzeć zarówno Cezarego Kuleszę, jak i Pawła Wojtalę, może też przekazać rekomendację tylko jednemu z nich, ale może też nie popierać żadnego kandydata. Nie może natomiast oddać dwóch rekomendacji jednej osobie. Do 30 dni przed terminem wyborów kandydat na prezesa musi wykazać w PZPN, iż zebrał co najmniej 15 rekomendacji.


Proste? Przejrzyste? A mimo to obóz Kuleszy zaczął przy rekomendacjach majstrować, by utrudnić rywalom zebranie odpowiedniej liczby. Jako pierwszy powiedział o tym Zbigniew Boniek w wywiadzie dla serwisu Meczyki.pl. - Byłem na meczu z Litwą i o tym się głośno mówiło, choć nie chcę mówić co, gdzie i jak, iż najlepszym sposobem, by pokazać przywiązanie do starego prezesa jest oddanie mu jednej rekomendacji i wyrzucenie drugiej do kosza - powiedział.
Temat jako pierwsze podchwyciło Weszło i zapytało prezesów różnych klubów oraz wojewódzkich związków, jak zamierzają dysponować swoimi rekomendacjami. My także pytaliśmy w środowisku o tę sprawę. Według naszych informacji, obóz Cezarego Kuleszy - na czele z bardzo wpływowym w tzw. terenie Henrykiem Kulą - zaczął obdzwaniać lojalne im kluby i związki, "prosząc" - siła i stanowczość tej prośby różniła się w zależności od przypadku - by jedną kartę oddać Kuleszy, a drugą - niewypełnioną - także oddać w jego ręce. Tak, by obecny prezes i jego otoczenie mieli absolutną pewność, iż po cichu druga kartka nie trafi w ręce innego kandydata. Dopiero takie załatwienie sprawy było dowodem najwyżej lojalności wobec prezesa.
- Prezesi kluczyli. Mówili, iż muszą pogadać z radą nadzorczą. Ale jest szereg zależnych podmiotów od obecnej władzy. Są długi wdzięczności. jeżeli jakiś klub dostał licencję na grę w ekstraklasie czy I lidze, bo federacja potraktowała go łagodnie, to przecież nie może teraz się sprzeciwić - słyszymy od jednego z działaczy. - To "system białoruski", próba zabetonowania wyborów - ocenia inny rozmówca.
Takie działanie nie jest jednak niezgodne z prawem. Bo i w statucie PZPN cały system rekomendacyjny nie jest opisany zbyt szczegółowo. Wiadomo, iż kandydaci muszą mieć zebrane rekomendacje 30 dni przed wyborami. Ale już nie wiadomo, do kiedy PZPN musi rozesłać im blankiety. Drogą tradycji obywa się to "z rozsądnym wyprzedzeniem". Ale co to znaczy? - Nie jest to nigdzie określone. Najpierw mówiło się, iż blankiety będą rozsyłane zaraz po zgrupowaniu reprezentacji. Później, iż od 1 kwietnia. Teraz, iż 1 maja - mówi jeden z działaczy. Inny dodaje kontekst. - Niech najpierw odbędą się wybory we wszystkich wojewódzkich związkach. Jak będą nowe władze, to niech rekomendują, kogo chcą. Ale faktycznie, można było rozpisać wybory w wojewódzkich związkach trochę wcześniej.


- jeżeli Czarek jest z siebie zadowolony, dobrze rządził przez cztery lata, to po co w ogóle sięga po takie metody? Przecież jak był dobry, to ludzie go znowu wybiorą - komentuje opozycyjny działacz.


Cezary Kulesza faworytem. Ale "na ten moment" i "obecnie"
Zauważamy, iż 15 rekomendacji to wciąż niewiele. - Oczywiście, Wojtala na koniec i tak zbierze odpowiednią liczbę. Gdyby miał z tym problem, to nie miałby po co startować. Chodzi o sam proceder -odpowiada jeden ze sprzyjających mu prezesów.
Zatem, jakie szanse mają obaj kandydaci? Nie da się dziś tego ustalić. Do wyborów zostało jeszcze sporo czasu, a rozgrywka dopiero się zaczyna. W niektórych wojewódzkich związkach dopiero odbędą się wybory nowych władz. Poza tym, w ogólnopolskich wyborach prawdopodobnie utworzy się kilka grup interesu, a część działaczy może grać na siebie i dążyć do zajęcia prominentnego stanowiska w kolejnym rozdaniu. Poczekają więc i ponegocjują z kandydatami. Niemniej, Kulesza czuje się faworytem, a część osób, która chce zmiany w PZPN, potrafi przyznać, iż na ten moment faktycznie nim jest. Boniek, w wywiadzie dla Meczyków, także zwrócił uwagę, iż każdy urzędujący prezes PZPN ma "dużo narzędzi", by obronić się przed rywalami. Opozycja uderza we wzniosłe tony: iż niezależnie od szans i potencjalnego wyniku potrzebna jest polskiej piłce demokracja, iż dla jej dobra powinna odbyć się dyskusja, iż trzeba pobudzić Kuleszę do większego wysiłku, iż konkurencja jest dobra, iż trzeba się licytować nie na obietnice, a na pomysły.
Ale w tych wszystkich dyskusjach często pada "na ten moment" i "obecnie", bo do wyborów jeszcze prawie trzy miesiące, a poprzednia kampania uczy, iż faworyt nie zawsze wygrywa. Na to w obozie Wojtali liczą. -Gdy w 2021 r. Marek Koźmiński się ogłosił, to środowisko piłkarskie, a już medialne w szczególności, było przekonane, iż zostanie przyszłym prezesem i będzie kontynuował działania Bońka. Sto procent. Też miało nie być żadnego innego kandydata. Ale Kulesza już wtedy działał w kuluarach. Jeździł po klubach i związkach. Henryk Kula działał tak samo. Piotr Szefer podobnie. I takie przekonanie, iż Koźmiński na pewno wygra, przetrwało do około 45-60 dni przed wyborami. Wtedy ludzie zaczęli się orientować, iż jednak za Kuleszą stoi sporo osób. Dzwonili do siebie, rozmawiali. Dowiadywali się, kto jeszcze go popiera i rosło w nich przekonanie, iż on może choćby Marka pokonać. W takich sytuacjach ludzie chcą się podłączyć do zwycięskiego obozu. Stawiają na przyszłego prezesa, bo może im się to opłacić. To przypominało domino. Ludzie zaczęli sami się publicznie deklarować: jesteśmy za Kuleszą, chcemy zmiany. I tutaj pojawia się pytanie, czy teraz też uda się zbudować taką masę krytyczną, czy środowisko uwierzy i przekona się wzajemnie, iż Wojtala ma szasnę. jeżeli tak, efekt może być podobny jak przy poprzednich wyborach - analizuje jeden z działaczy.


- Wielu osobom w środowisku kadencja Kuleszy się nie podoba. Były afery, wizerunkowe wpadki, wyniki reprezentacji też nie są bez znaczenia. Oczywiście, środowisko wybaczy mu znacznie więcej niż dziennikarze i eksperci, ale to nie znaczy, iż jest ślepe. Poza tym, na razie niewielu chce się wychylać. Po co ktoś miałby teraz wstać i deklarować, iż jest przeciwko Kuleszy? Nic tym nie zyska - komentuje nasz rozmówca.
Najwięksi zwolennicy Kuleszy mniej chętnie odbierają od nas telefony. Wierzą jednak, iż poparcie, które zbudowali cztery lata temu i częściowo utrzymali w trwającej kadencji, zaprocentuje i wystarczy do kolejnego zwycięstwa. Deklarują, iż są spokojni.
- Ale cała zabawa zacznie się od nowa, jeżeli Kulesza wygra. Wiadomo, iż trzeciej kadencji mieć nie może, więc następna kampania zacznie się adekwatnie zaraz po tych wyborach. To będą cztery lata pozycjonowania się, badania, szukania kandydatów, zawiązywania sojuszy - uśmiecha się jeden z działaczy. Ten niepodzielający wyborczej pasji swoich kolegów.
Idź do oryginalnego materiału