Rok 2025 dla Igi Świątek zakończył się na drugim miejscu w rankingu WTA. Polka znów oglądała plecy Aryny Sabalenki, ale wśród kilku niespodziewanie słabych występów pojawiały się też wyniki nadzwyczajnie dobre.
REKLAMA
Zobacz wideo Jaką Igę Świątek zobaczymy w 2026? Jej trener zapowiada zmiany
"Weszła w sezon nie będąc najlepszą tenisistką świata ani w rankingu, ani w ocenie ekspertów. W końcu była goniącą, a nie gonioną. 2025 był dla niej rollercoasterem. Przeplatała wielkie wzloty z niespotykanymi dołkami. Jej miejsce w tenisowym świecie w 2026 roku stało się niezwykle intrygujące" - czytamy na portalu Lastwordonsports.com.
Nietypowy rok Igi Świątek
Sezon tradycyjnie rozpoczął się w Australii. Tam Świątek po raz pierwszy zagrała w półfinale Australian Open. "Chociaż osiągnęła swój najlepszy rezultat w karierze w Melbourne, jej występ zakończył się gorzką notą. Zmarnowała piłkę meczową, która mogła dać jej finał Australian Open. Te zmarnowane szanse stały się motywem przewodnim sezonu" - czytamy.
Zobacz też: Były trener Federera wydał wyrok ws. Świątek. Jaśniej się nie da
I faktycznie, początkowe miesiące nie były najlepsze w wykonaniu 24-latki. "Kolejne turnieje rangi Masters 1000 nie przyniosły jej żadnych tytułów. Przytrafiły się jej wtedy nietypowe porażki. Najbardziej szokującą była ta w Miami, gdzie uległa Alexandrze Eali" - uważają redaktorzy portalu LWOS. Podobnie zresztą było na ukochanej mączce.
Iga Świątek napisała nowy scenariusz
"Na tej nawierzchni Świątek była niedościgniona, ale w 2025 nic się nie kleiło. Porażki z Ostapenko, Gauff, Collins były zapowiedzią nieudanego French Open. W półfinale dostała bajgla od Aryny Sabalenki, kończąc jej rządy w Paryżu. To był jej najniższy punkt sezonu. I wtedy przyszła trawa, której nigdy nie ufała". Tam właśnie nastąpił zwrot.
"Tutaj napisała historię. Jej pierwszy triumf w Wimbledonie, bez straty gema w finale z Anisimovą. Scenariusz został napisany na nowo. Mączka ją zawiodła, trawa wzniosła na nieosiągalne wcześniej wyżyny" - czytamy.
Co czeka Igę Świątek?
"Kolejny triumf w Cincinnati zapowiadał dobre US Open, ale w Nowym Jorku Anisimova się zrewanżowała. Azjatyckie turnieje potwierdziły dziwny sezon. Świątek wygrała w Seulu, ale nierówne występy i bolesne porażki zakończyła jej walkę o tron". WTA Finals również nie przyniosło dobrego rezultatu, gdyż Świątek odpadła w fazie grupowej.
"Ten sezon przyniósł więcej pytań niż odpowiedzi. Czy osiągnęła już swój szczyt? Czy oglądaliśmy jej najlepszą wersję? Być może tak, ale istotny jest kontekst. Z nowym sztabem wygrała Wimbledon, na nawierzchni, na której nigdy nie czuła się dobrze. o ile połączy to z jej postawą na mączce i odkryje na nowo wielką, stabilną formę, znów może być liderką" - taką optymistyczną prognozą kończy się artykuł.
Iga Świątek przyleciała już do Australii, gdzie czekać ją będą najbliższe starty. Najpierw wraz z reprezentacją Polski powalczy o zwycięstwo w United Cup. Pierwszy mecz wiceliderki światowego rankingu zaplanowany jest na 5 stycznia, a jej rywalką będzie Niemka Eva Lys. Kolejnym turniejem będzie Australian Open - jedyna lewa Wielkiego Szlema, która jeszcze nie padła łupem 24-latki.

2 godzin temu













