Tak ostrego głosu ws. Świątek jeszcze nie było. "Absolutny skandal"

2 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl


Kilka dni temu Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa (ITIA) przekazała, iż Iga Świątek uzyskała pozytywny wynik w teście antydopingowym przeprowadzonym w sierpniu. W jej organizmie wykryto niedozwoloną substancję, czego konsekwencją było miesięczne zawieszenie. Ostatnio o całej sprawie wypowiedział się czeski trener Vladislav Savrda, który nie gryzł się w język. - Mają pozytywną próbkę z sierpnia, potem publikują raport, który w zasadzie jest zatajaniem informacji - tłumaczy.
12 sierpnia Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa wykonała u Igi Świątek test antydopingowy. Miesiąc później ówczesna liderka rankingu WTA dowiedziała się, iż w jej organizmie wykryto zakazaną substancję o nazwie trimetazydyna. Na szczęście dla Polki jej ilość była śladowa. - Zostało wykryte najmniejsze w historii stężenie trimetazydyny. To najtrudniejsze doświadczenie w moim życiu. Nie zrobiłam nic złego - tłumaczyła.

REKLAMA







Zobacz wideo Iga Świątek mogła mieć złamaną karierę! Oto, co jej groziło. Niebywałe [To jest Sport.pl]



Czeski trener jest wściekły po decyzji ITIA. Powiedział to wprost
12 września ITIA błyskawicznie rozpoczęła postępowanie w całej sprawie, w trakcie którego nasza tenisistka udowodniła, iż zakazany środek zażyła razem z zanieczyszczonymi lekami na sen. Tym samym organizacja nałożyła na nią tylko symboliczne, miesięczne zawieszenie. - Kiedy ta sprawa się kończy, zostało na mnie nałożone symboliczne zawieszenie, które trwa miesiąc. 22 dni już mam za sobą, osiem jeszcze przede mną. Dlatego kolejny sezon będę mogła zacząć z czystą kartą - dodała 23-latka, której kara dobiegnie końca 4 grudnia.


Mimo iż afera z zawieszeniem Świątek wydaje się dostatecznie wyjaśniona i zakończona, to wiele osób z tenisowego środowiska wyraża swoje oburzenie dotyczące "specjalnego traktowania" przypadku Polki. Do tego grona dołączył ostatnio Vladislav Savrda. Znany czeski trener porównał całą sytuację do tej, z którą w tym roku musiała zmagać się jego zawodniczka Nikola Bartunkova. Czeszka została zawieszona na pół roku. Dlaczego? - Sprawa Bartunkowej, tenisistki, której życiowym osiągnięciem jest trzecia setka rankingu WTA, była trudniejsza i mniej oczywista: tam były dwa przypadki wykrycia trimetazydyny przedzielone jednym testem czystym, co mocno skomplikowało poszukiwanie źródła substancji. I co istotniejsze, w przypadku Bartunkowej źródłem zanieczyszczenia był suplement diety, a nie lek - tłumaczył Paweł Wilkowicz.
Savrda ma na tę sprawę jednak inny punkt widzenia. - To absolutny skandal. Uważam, iż Międzynarodową Agencję ds. Uczciwości Tenisa należy zmienić nazwę na Międzynarodową Agencję Protekcjonizmu Tenisowego - wypalił na początek Savrda cytowany przez portal idnes.cz. - Kosztowało to Nikolę cały sezon, jej rodzinę mnóstwo pieniędzy, nerwów i nieprzespanych nocy. Spowodowało to także spadek w rankingu, którego nie odzyska. W przyszłym roku będzie musiał zaczynać praktycznie od zera. Nie zdziwiłbym się, gdyby po tych wydarzeniach rodzina pozwała tę organizację - dodał, po czym przeszedł do krytyki procesu dochodzenia agencji w sprawie Świątek.
- Ten moment to jeszcze większy skandal. Mają pozytywną próbkę z sierpnia, potem publikują raport, który w zasadzie jest zatajaniem informacji przed opinią publiczną. Powiedzą, iż ma problemy osobiste i tak wyznaczą wyrok, aby mogła dokończyć sezon. Potem opuściła turnieje w Chinach z powodu tak zwanych problemów osobistych i na tym koniec - dodał. Czeski trener zgodził się także z Simoną Halep, która również nie kryła żalu i gniewu do Międzynarodowej Agencji ds. Integralności Tenisa po zapoznaniu się z przypadkiem Igi Świątek.



Na koniec Vladislav Savrda podkreślił, iż ITIA nie jest obiektywna, a jej prawa są naginane dla tenisowej czołówki. Wspomniał o aferze wokół Jannika Sinnera, u którego w marcu tego roku wykryto ślady sterydu klostebol. Zdaniem Czecha - cała sprawa została nieco zamieciona pod dywan. - Przynajmniej słuszne byłoby mierzyć tą samą miarą, niezależnie od tego, czy jest to pierwszy gracz w rankingu, czy pięćsetny. jeżeli już kontrolują to tak masowo i wszyscy gracze muszą poinformować, gdzie można się do nich zwrócić w sprawie kontroli antydopingowej, to również powinni mierzyć tą samą miarą i nie próbować ukrywać przypadków, które im nie odpowiadają - mówił.
Idź do oryginalnego materiału