Turniej Czterech Skoczni to, bez dwóch zdań, najlepszy produkt w historii skoków narciarskich. Tak ekscytujące i ikoniczne są tylko te cztery konkursy w kalendarzu Pucharu Świata. Zwycięzcy na długo zapisują się w pamięci kibiców, którzy w Austrii i Niemczech tworzą prawdziwe święto. Z jego klimatem może konkurować tylko finał sezonu w Planicy. Czuć go tutaj od pierwszego do ostatniego dnia rywalizacji o Złotego Orła. A choćby od dnia zerowego.
REKLAMA
Zobacz wideo Kto jest najlepszym komentatorem? "Ktoś powie, iż Pełka, ktoś, iż Święcicki, ktoś, iż ja. Każdy ma rację"
Bo w Oberstdorfie, pierwszym przystanku legendarnej imprezy, już dzień przed oficjalnymi treningami i kwalifikacjami miasto żyło tym, co wydarzy się na Schattenbergschanze. Na placu przed Oberstdorf Haus, kulturalnym centrum niemieckiego miasteczka, po 19 w sobotę rozpoczęła się ceremonia otwarcia TCS.
Kilka budek z jedzeniem i napojami dla kibiców, korytarz z drewnianych barierek pożyczonych ze skoczni, którym przechodzili skoczkowie i małe okrągłe podwyższenie z trzema ławkami, na którym rozmawiali z nimi prowadzący. Pod nim kilka kamer i fotografów, a wokół z każdą minutą coraz bardziej intensywny zapach gluehwein, czyli grzanego wina. W tej scenerii kilkuset niemieckich fanów sprawiło, iż dało się poczuć namiastkę atmosfery, która za chwilę zawładnie światem skoków narciarskich.
Tak rozpoczął się Turniej Czterech Skoczni. Bez Polaków na scenie w Oberstdorfie
Na scenie, przed publicznością poza gospodarzami pojawili się zawodnicy z Austrii, Słowenii, Japonii. Organizatorzy zaplanowali to tak, żeby kibice usłyszeli rozmowy z wszystkimi skoczkami najlepszej dziesiątki klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Zabrakło jedynie Stephana Embachera - prowadzący wyczytał także jego nazwisko, ale na scenę wyszli tylko Stefan Kraft, Jan Hoerl i Daniel Tschofenig. Gdy wszyscy stanęli wokół trofeum za zwycięstwo w TCS, przed oczami mogły stanąć obrazki z zeszłego sezonu. W końcu właśnie oni stanęli na podium, a po dramatycznym finale w Bischofshofen zwyciężył Tschofenig.
Poza nimi pojawili się także Ren Nikaido i Ryoyu Kobayashi z Japonii, Słoweńcy Anze Lanisek i Domen Prevc, a także aż jedenastoosobowa niemiecka grupa. Był cały sztab trenera Stefana Horngachera, a spośród zawodników wszyscy poza "krajówką": Andreas Wellinger, Pius Paschke, Luca Roth, Karl Geiger, Felix Hoffmann i Philipp Raimund.
A co z Polakami? W poprzednich latach często pojawiali się na ceremonii otwarcia, a także - jeżeli je organizowano - konferencji prasowej przed Turniejem. Na tą sprzed trzech lat Dawid Kubacki łączył się z samochodu, jeszcze gdy był w drodze do Oberstdorfu. I tym razem zawodnicy Macieja Maciusiaka znów mogliby mieć mały problem z dotarciem do Niemiec na czas otwarcia TCS, bo o godzinę opóźnił się ich lot. Dobrze, iż nie stracili więcej czasu - późnym wieczorem w końcu dotarli na miejsce. Jednak na ceremonii naszych skoczków zabrakło przez koncepcję organizatorów - tak jak choćby Norwegów, którzy podobnie jak Polacy nie mają nikogo w Top10 Pucharu Świata.
Ta przyczyna pokazuje brutalną prawdę o polskich skokach przed Turniejem. Na miejsca w czołówce możemy liczyć chyba tylko ze strony 18-letniego debiutanta w TCS Kacpra Tomasiaka. Walka z najlepszymi reszty polskich skoczków byłaby pozytywnym zaskoczeniem. Na nie liczymy, ale ze świadomością, iż to mało prawdopodobne. - Czy jesteśmy bezbarwni? Czasem na pewno wygląda to tak, iż nie jesteśmy konkurencyjni wobec innych. Ale Kacper Tomasiak i jego miejsca w czołówce pokazują, iż tak do końca nie jest. Są pojedyncze wyniki, które pokazują, iż możemy bić się z najlepszymi. Potrzeba nam do tego normalnych, dobrych skoków - mówi trener Polaków Maciej Maciusiak w rozmowie ze Sport.pl przed startem TCS.
Problemy w związku z pojawieniem się w Niemczech mieli - a w zasadzie mają - także Norwegowie. W rozmowie z portalem gazety "Dagbladet" trener Rune Velta zdradził, iż po wylądowaniu swoich nart nie otrzymał Robin Pedersen. Nie byłoby problemu, żeby pożyczyć jakieś od innego zawodnika, ale Pedersen jest wysoki - ma 187 cm wzrostu, a podobnych skoczków w stawce nie jest tak wielu. Dziennikarze wspominają zatem choćby o najgorszym scenariuszu dla Pedersena: możliwym opuszczeniu kwalifikacji, a w konsekwencji także pierwszych zawodów w Oberstdorfie.
Prevc podobno objadł się w święta. Kobayashi tylko dmuchał w ognisko z nudów
Wracając do ceremonii otwarcia i przywitania zespołów, największą owację po wejściu na scenę dostali oczywiście Niemcy. W końcu kibice cały czas wierzą, iż wreszcie uda im się udowodnić, iż nie ma żadnej "klątwy Hannawalda". I wygrać Turniej Czterech Skoczni po raz pierwszy od 24 lat, gdy "Hanni" jako pierwszy zwyciężył we wszystkich konkursach jednej edycji. Największe szanse będą mieli prawdopodobnie Raimund i Hoffmann. - Jestem bardzo dumny z moich zawodników, z całego zespołu. Może jedni prezentują się lepiej, inni przez cały czas nie są w formie, ale jako drużyna jesteśmy nie do pokonania. Zwłaszcza jeżeli wspiera nas tak wspaniała publika - mówił ze sceny trener Stefan Horngacher.
Jednak ulubieńcem tłumu w Oberstdorfie musiał zostać Ryoyu Kobayashi. Japończyk i kolejne starcie z wypowiedziami po angielsku przed publicznością - to nie mogło się udać. W końcu "Roy" zawsze twierdzi, iż po angielsku nie radzi sobie najlepiej, a niemal w każdej rozmowie z dziennikarzami na pytania odpowiada półsłówkami lub jednym zdaniem - choć po wielu sytuacjach zza kulis wiemy już, iż Kobayashi tak naprawdę umie powiedzieć po angielsku o wiele więcej. Często wychodzą z tego zabawne anegdoty i w sobotni wieczór Kobayashi znów sprawił, iż fani ze śmiechem oklaskiwali jego "nieśmiałe" parę zdań, a w zasadzie kilka słów. Święta? "No party". Złoty Orzeł? "Big goal". Wskazał jeszcze, iż te, które zdobył do tej pory rozdzielił między Japonię i Austrię - dwa Orły ma w swoim domu, a jeden stoi w siedzibie Red Bulla w Salzburgu. Za to tego umieszczonego na scenie, gdy z niej schodził, nie zgodził się dotknąć. Pewnie, żeby nie zapeszać. Kobayashi dłużej, niż odpowiadał na pytania, z nudów dmuchał w kierunku płomieni małego ogniska, którym organizatorzy pomogli się ogrzać zawodnikom.
Robił też zdjęcia małym aparatem, który dostał od sztabu Turnieju Czterech Skoczni. Podobny miał ze sobą Domen Prevc. Pewnie szykuje się materiał na media społecznościowe, w którym pojawią się zrobione przez nich zdjęcia. Nie wiemy, który z nich wykonał ich więcej, ale Słoweniec na pewno więcej mówił. - Za dużo zjadłem przez święta, w Oberstdorfie może być ciężko - śmiał się lider "generalki" Pucharu Świata. Dopytany dodał, iż jego ulubionym daniem jest stek z wołowiny. W pytaniu chodziło chyba o potrawę wigilijną, ale wcale nie zdziwiłoby nas, gdyby stek trafił na stół skoczka w takim dniu. Do tej pory tej zimy skakał tak, iż musiał sobie to kiedyś wynagrodzić. - Jestem gotowy i chcę dać z siebie wszystko. Przepis na sukces? euforia i oddawanie swoich najlepszych skoków. To naprawdę tak proste - ocenił.
Oto dwóch największych faworytów Turnieju. Maciusiak wskazał swojego kandydata
Wydaje się, iż właśnie pojedynek Domena Prevca z Ryoyu Kobayashim będzie głównym daniem 74. TCS. To będzie rywalizacja dominatora tego sezonu, który walczyłby o swojego Złotego Orła z najrówniejszym zawodnikiem od początku zimy, który już doskonale zna smak wygranej w niemiecko-austriackim tournee.
Podobnie widzą to eksperci. Wskazują jednak - niemal jednogłośnie - na Prevca. Sven Hannawald w rozmowie z "Kronen Zeitung" mówi o nim jako o "zdecydowanym faworycie". - adekwatnie myślałem, iż będzie jednym z pierwszych, którzy będą mieli ogromny problem, kiedy kombinezony staną się ciaśniejsze. Ale Domen udowodnił, iż się myliłem. Zobaczymy, czy będzie wygrywał także podczas Turnieju Czterech Skoczni jako lider klasyfikacji generalnej PŚ. Byłby pierwszym zwycięzcą w żółtym plastronie od lat. Ale chyba przyszedł na to czas - wskazał Niemiec. Co ciekawe, ostatnim triumfatorem TCS w roli lidera "generalki" PŚ był Ryoyu Kobayashi - w okresie 2018/2019, gdy sięgał po Złotego Orła pierwszy raz w karierze.
- Nie spodziewałem się tego - wskazał Toni Innauer zapytany przez dziennikarzy "Merkur" i "tz" o pięć dotychczasowych zwycięstw Słoweńca. - Myślałem, iż sprawa zmian w sprzęcie trochę zwiąże mu nogi. Zwłaszcza iż to jasne, iż wiosną, gdy pobił rekord świata, wyraźnie skorzystał z kombinezonu, którego już nie wolno mu zakładać. Ale jest naprawdę niesamowity. Ogółem ci, którzy mają dobre umiejętności motoryczne, czy ci, którzy się gwałtownie uczą i zauważą, gdzie szukać przewagi, powinni dołączyć do czołówki - stwierdził mistrz olimpijski z Lake Placid z 1980 roku.
Brak wskazań na Kobayashiego nie rodzi się z niedoceniania Japończyka, a raczej z uznania dla Prevca. Chociaż, gdy rozmawialiśmy z paroma osobami w Oberstdorfie w sobotę, to nazwisko było wymieniane kilkukrotnie. Mówi o nim np. trener Polaków, Maciej Maciusiak. - Oczywiście, wiele konkursów wygrał dominujący Domen Prevc, ale myślę, iż Ryoyu Kobayashi również jest bardzo mocny. Wygrywał już Turniej Czterech Skoczni, wie, z czym to się je i myślę, iż jest w stanie znów sięgnąć po zwycięstwo - powiedział nam szkoleniowiec naszej kadry.
Kontroler sprzętu przypomniał jedną zasadę. Ma dużo pracy
O czym jeszcze mówi się najgłośniej przed rozpoczęciem 74. TCS? Oczywiście, zakulisowo ważnym tematem jest sprzęt. Choć po zmianach zasad na pewno jest o nim ciszej niż w poprzednich latach, to temat absolutnie nie zniknął. Choć tej zimy trudniej niż kiedykolwiek będzie wyciągnąć coś, czym zaskoczy się rywali i zdobędzie przewagę. Nawet, jeżeli przed nami pierwsza z trzech ważnych imprez tego sezonu.
Na sobotnim spotkaniu kapitanów kadr kontroler sprzętu Mathias Hafele zaznaczył tylko jedno. Dość wymownie wspomniał o zasadzie: tylko zawodnik jest odpowiedzialny za sprzęt, który zakłada na zawody. Pewnie w kontekście ostatniej afery z dyskwalifikacjami za szerokość nart firmy Petera Slatnara szeroko opisanej przez dziennikarza TVP Sport Michała Chmielewskiego. Ale także z puszczeniem oka do tych, którym zachciałoby się sprzętowo "szaleć" i wyciągać coś podczas Turnieju.
Hafele miał i ma zresztą sporo pracy tuż przed początkiem rywalizacji. Chodzi o zatwierdzanie i czipowanie nowych kombinezonów. Kadry mogły tego dokonać już w Engelbergu, ale część z nich z tego nie skorzystała. - Nikt nie chciał slotu w sobotę o 8:00 - śmiał się kontroler sprzętu. Ostatni sobotni termin to była 22:00. A kilka ekip swoje stroje sprawdzi z nim dopiero w niedzielę przed południem.
Porażka Rosjan. Od razu podali przyczynę
Po samym spotkaniu kapitanów drużyn sporo osób wyczekiwało też wieści ws. rosyjskich skoczków. Tamtejszy związek w lokalnych mediach od decyzji Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu (CAS) w kwestii dopuszczenia zawodników do startu w zawodach Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) zapowiadał, iż Daniił Sadriejew i Michaił Nazarow będą chcieli pojawić się już na inauguracji Turnieju Czterech Skoczni. Na liście startowej zawodów w Oberstdorfie ich jednak nie ma.
Portal sport-express.ru ujawnił, iż chodzi o problemy wizowe. Dokumenty Sadriejewa i Nazarowa pozostają w ambasadzie, więc na razie nie mogą udać się do Niemiec. Nie wiadomo, czy w ogóle dostaną na to zgodę. Mają jednak czekać w Moskwie, gdyby dokumenty jednak pojawiły się w wystarczającym czasie, żeby pojawić się choćby na jednym z przystanków TCS.
Choć to, iż nie udało się im dołączyć do rywalizacji już na otwarcie Turnieju można rozpatrywać jako sporą porażkę Rosji. W końcu pokazanie się na takim wydarzeniu pierwszy raz od zawieszenia z 2022 roku na pewno wzmocniłoby przekaz o ich powrocie do rywalizacji. A do tego muszą patrzeć także na swoje szanse zakwalifikowania się na igrzyska olimpijskie. Mają na to czas już tylko do zawodów w Sapporo, które zaplanowano od 16 do 18 stycznia. Coraz bardziej możliwe, iż nie wezmą udziału w TCS, na pewno nie pojawią się w Zakopanem - i twierdzą, iż od początku nie mieli takiego zamiaru. To oznacza, iż jedyną opcją mogą pozostać konkursy w Japonii. Według prezesa rosyjskiej federacji Dmitrija Dubrowskiego do kwalifikacji Sadriejewowi i Nazarowowi powinny wystarczyć dwa miejsca w Top20.
"W Oberstdorfie skacze się jak na Stadionie Narodowym"
Wątek Rosjan nie zdominuje nam zatem otwarcia TCS. Dobrze, iż nie przyćmi pierwszych chwil rywalizacji, która zapowiada się bardzo smakowicie.
A scena, na której Domen Prevc i Ryoyu Kobayashi stoczą pierwszą rundę swojej walki, jest już gotowa. Na Schattenbergschanze niektórzy skakali już teraz. - Skocznia jest przygotowana bardzo dobrze. Lubię tu przyjeżdżać, bo masz wrażenie, iż skaczesz na Stadionie Narodowym - opisuje nam obrazowo Wiktor Fickowski. - Szatnie, wyciąg, winda. Wszędzie tu jest tak nowocześnie i czysto. A widok, który widzimy po wjechaniu samochodem pod próg to petarda - przyznaje polski przedskoczek.
Pierwsze skoki na tym obiekcie w ramach 74. Turnieju Czterech Skoczni już w niedzielę - o 14:00 podczas dwóch oficjalnych serii treningowych. Dwie godziny później ruszą kwalifikacje, które zdecydują o parach systemu KO na poniedziałkowy konkurs. Relacje na żywo z TCS na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.

2 godzin temu










