Iga Świątek awansowała do ćwierćfinału Australian Open. W poniedziałek pokonała reprezentantkę Niemiec Evę Lys 6:0, 6:1. Przy okazji meczu nagle gruchnęły wyczekiwane wieści. Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) podjęła kluczową decyzję ws. dopingowej wpadki naszej tenisistki.
REKLAMA
Zobacz wideo Pogoń Szczecin na zakręcie? Kosecki: Nie rozumiem strajku piłlkarzy
Koniec koszmar Igi Świątek. WADA zdecydowała. "Nie ma naukowych podstaw"
Świątek w listopadzie ogłosiła, iż uzyskała pozytywny wynik testu antydopingowego. W jej organizmie wykryto śladowe ilości trimetazydyny. Okazało się, iż był to efekt stosowania zanieczyszczonej melatoniny. Polce udało się udowodnić, iż nie zrobiła tego celowo. W związku z tym Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa (ITIA) nałożyła na nią zaledwie miesięczną karę zawieszenia, którą tenisistka już zresztą odbyła. Możliwość odwołania od tej decyzji do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie miała jednak WADA, dlatego Świątek wciąż pozostawała w niepewności.
Na szczęście organizacja nie skorzystała z tej możliwości. - WADA przeprowadziła pełny przegląd akt sprawy związanych z decyzją ITIA. Eksperci potwierdzili, iż konkretny scenariusz dotyczący zanieczyszczonej melatoniny, przedstawiony przez sportowca i zaakceptowany przez ITIA, jest wiarygodny i nie ma naukowych podstaw do jego zakwestionowania w CAS - czytamy w uzasadnieniu opublikowanym w poniedziałek.
Co za spokój Igi Świątek. Nie dała wyprowadzić się z równowagi. "Każdy, kto czytał dokumenty..."
Podczas konferencji prasowej po zwycięstwie nad Lys Świątek pytana była o komentarz odnośnie do tej decyzji. - Jestem po prostu zadowolona, iż te sprawy są zamknięte. Chciałabym już skupić się na turnieju. Dobrze, iż ten proces się skończył - stwierdziła krótko, zachowując pełen spokój i nie okazując większych emocji.
Brak odwołania oznacza de facto, iż Świątek nie poniesie już żadnych innych konsekwencji w związku z tą sprawą. W trakcie spotkania z dziennikarzami padło jednak pytanie, czy nie czuje, iż publiczność i inne zawodniczki patrzą teraz na nią inaczej. U Polki znów nie dało się zauważyć nerwów. - Nie, nie zauważyłam żadnej różnicy. Myślę, iż każdy, kto czytał dokumenty, poznał szczegóły tej sprawy rozumie sytuację - stwierdziła pewnie. - W szatni również dziewczyny były całkiem miłe i wyrozumiałe. Zresztą mówiłam o tym na początku turnieju i chciałabym już to zostawić za sobą. Byłam już w tourze przez kilka tygodni i wszystko było dobrze, więc nie spodziewam się żadnych zmian. Cieszę się, iż ludzie to rozumieją - ucięła.