6:0, 6:0 - kto by się spodziewał, iż takim wynikiem zakończy się sobotni finał Wimbledonu kobiet: Iga Świątek (4. WTA) - Amanda Anisimowa (USA, 12. WTA). Polka całkowicie zdeklasowała rywalkę w 58 minut i sięgnęła już po swój szósty tytuł wielkoszlemowy (cztery razy Roland Garros i po razie Wimbledon i US Open). Dla porównania liderka światowego rankingu Aryna Sabalenka ma tylko trzy wielkoszlemowe triumfy (dwa razy Australian Open i raz US Open).
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek zamieszkała w dzielnicy prestiżu i luksusu!
Coco Gauff błyskawicznie wsparła Amandę Anisimową po klęsce z Igą Świątek. Oto co napisała
Amanda Anisimowa nie miała żadnych szans w finale. Od początku była bardzo stremowana, a w końcówce spotkania już blisko płaczu. Widać było, iż całkowicie nie wytrzymała ciśnienia tego wielkiego meczu. Amerykanka popełniła prawie trzy razy więcej niewymuszonych błędów (28 przy 11 Igi). Na jej porażkę błyskawicznie zareagowała jej rodaczka - Coco Gauff.
- Masz tyle powodów do dumy, Amanda. Głowa do góry - napisała Gauff w serwisie X.
Gauff pogratulowała też zwycięstwa Idze Świątek.
- Gratulacje Iga. Niesamowity turniej - dodała Amerykanka, która w tegorocznym Wimbledonie sensacyjnie odpadła już w I rundzie, przegrywając 6:7, 1:6 z Ukrainką Dajaną Jastremską (42. WTA).
Anisimowa podczas przemowy pomeczowej zalała się łzami. - Dziękuję mojemu zespołowi, który zawsze we mnie wierzył oraz mojej mamie, która przyleciała dzisiaj rano i stoi tutaj - powiedziała i się rozpłakała.
Świątek została pierwszą zwyciężczynią Wimbledonu od 1911 roku, której udało się wygrać finał Wimbledonu wynikiem 6:0, 6:0.
Zobacz także: Tak Anisimowa zwróciła się do Świątek. Nagle zalała się łzami
Iga Świątek mistrzynią Wimbledonu! Ten mecz przejdzie do historii sportu
"Tak wygrywają tylko najwięksi mistrzowie. W swoim szóstym w życiu wielkoszlemowym finale Iga Świątek sięgnęła po szósty tytuł. Rozbiła Amerykankę Amandę Anisimovą 6:0, 6:0, czego świat nie widział od czasów Steffi Graf. A my na coś tak imponującego i mimo wszystko niespodziewanego w wykonaniu Igi czekaliśmy 1736 dni, prawie pięć lat!" - pisał w analizie meczu Łukasz Jachimiak, dziennikarz Sport.pl.