Od samego początku finał tegorocznego Wimbledonu toczył się pod dyktando Igi Świątek, dla której był to już szósty finał wielkoszlemowy w karierze - wszystkie poprzednie wygrała - natomiast Amanda Anisimowa debiutowała w tej roli. To było widoczne, albowiem była bardzo spięta. Miała ogromne problemy, aby "wejść w mecz", na co nie oglądała się Polka. Raptem 25 minut potrzebowała, aby wygrać pierwszego seta 6:0.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek zamieszkała w dzielnicy prestiżu i luksusu!
Tak Anisimowa zwróciła się do Świątek po finale Wimbledonu
Amerykanka do samego końca nie potrafiła poradzić sobie ze swoimi emocjami. Momentami potrafiła posłać winnera, ale więcej jej uderzeń kończyło się błędami, czasem wręcz banalnymi. Przegrała 0:6, 0:6 w godzinę. To pierwszy "rower" w finale Wielkiego Szlema od Roland Garros 1988.
Nic dziwnego, iż Anisimowej trudno było pozbierać myśli podczas mowy, gdy odbierała nagrodę za drugie miejsce. Najpierw zwróciła się do Igi Świątek. - Jesteś niesamowitą zawodniczką, pokazałaś to dzisiaj. Jesteś wielką inspiracją dla mnie, to były niesamowite dwa tygodnie dla ciebie. Wygrałaś Wimbledon w swoim pierwszym finale, to jest niesamowite. Gratulacje dla ciebie i twojego zespołu.
Później 24-latka podziękowała kibicom oraz swojemu sztabowi. - Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali i którzy o mnie dbali. To były niesamowite dwa tygodnie tutaj. Chciałam dać lepszy występ, ale Iga była ode mnie dzisiaj lepsza. Dziękuję organizatorom. To zaszczyt grać tutaj, to coś specjalnego - kontynuowała.
- Dziękuję mojemu zespołowi, który zawsze we mnie wierzył oraz mojej mamie, która przyleciała dzisiaj rano i stoi tutaj - powiedziała Anisimowa, po czym się rozpłakała. Publiczność dodawała jej otuchy, a Amerykanka kierowała miłe słowa w kierunku swojej mamy oraz najbliższym. - Dziękuję wam za wszystko, nie tylko za te dwa tygodnie, ale cały ten proces. Kocham was, wiecie to - zakończyła Anisimowa.