- — Albo znów chce uciekać przed problemami, z którymi sobie nie radzi, albo po prostu znów kogoś „naciąga”. Przepraszam za słownictwo, ale u nas już naprawdę sporo ludzi zastanawia się, czy ona nie robi jednak tego wszystkiego z premedytacją — mówi jeden z mieszkańców miejscowości, w której mieszka Agata Wróbel
- — Pani Agacie trzeba pomóc, ale naprawdę kompleksowo. Być może choćby znaleźć kogoś, kto niektóre decyzje, także te finansowe, będzie podejmował za nią — uważa mieszkanka Czańca, która zgodziła się z nami rozmawiać. Przyznaje, iż byłą medalistkę olimpijską zna osobiście i wie, z jakimi problemami się ona mierzy
- — Agata to fajna osoba i chce dobrze dla siebie, swojego partnera i swoich psów. Ale ona sobie nie radzi. Ma gigantyczne długi i „dziwny styl życia” — przyznaje
- Wyjątkowo do myślenia dają także zagadkowe słowa pani kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w gminie Porąbka
- Więcej podobnych tekstów znajdziesz na głównej stronie Onetu
Położony niemal dokładnie na granicy województwa małopolskiego i śląskiego Czaniec dotychczas najbardziej słynął z makaronów. To tu produkuje się sławny w wielu domach „Makaron Czaniecki”, bez którego wiele gospodyń nie wyobraża sobie niedzielnego obiadu. Jak śmieją się mieszkańcy wsi, od kilku dni częściej niż ciężarówki z makaronem, można tu zobaczyć samochody największych polskich stacji telewizyjnych, radiowych i portali informacyjnych.
— Gdzie jest dom Agaty Wróbel? O panie! Czy wyście się wszyscy zmówili? Jest pan już chyba piątym dziennikarzem, który w tym tygodniu o to pyta — macha ręką starsza kobieta, gdy w środę przed południem spotykam ją na placu przed kościołem w Czańcu i pytam o dom, w którym mieszka była olimpijka. — Nie wiem, gdzie ona mieszka. Nie znam jej, tym bardziej iż ona w sumie mieszka tu od niedawna. Jeszcze kilka dni temu nie wiedziałam nawet, o co w tym całym zamieszaniu wokół niej chodzi. Wytłumaczyła mi to córka i powiem szczerze, iż mam mieszane uczucia.
Nasza rozmówczyni dodaje, iż sama ma 76 lat i emeryturę w wysokości 2400 zł na rękę.
— To emerytura „łączona”. Wypłaca mi ją zarówno ZUS, bo większość życia pracowałam w pobliskich zakładach włókienniczych w Andrychowie, jak i KRUS, bo jako rolniczka płaciłam dodatkowe składki — mówi pani Zofia. — To żadne kokosy. Przy obecnych cenach to wręcz „psi pieniądz”. Ale jakoś żyć muszę i koniec z końcem wiążę, choć mieszkam sama i też jestem schorowana. Tymczasem tu mówimy o kobiecie, która z tego, co rozumiem, ma dochody miesięczne ponad 5 tys. zł, młodego chłopa, który mógłby pójść do roboty i dalej chce, by ludzie dawali jej to czy tamto. Trochę wstyd.
Wróbel dostała już wiele szans na poprawę losu. Każdą odrzuciła
Agata Wróbel po tym, jak po raz drugi zakończyła karierę w 2010 r. , zniknęła kibicom z radarów. Od czasu do czasu pojawiały się jednak niepokojące sygnały na temat stanu jej zdrowia oraz ogólnej sytuacji życiowej polskiej medalistki. W 2007 r., gdy rozpoczęła odpoczynek od startów, wyszło na jaw, iż sztangistka mieszka w Wielkiej Brytanii, gdzie pracuje przy segregowaniu śmieci.
Wówczas w kraju wybuchło zbiorowe oburzenie, a dla pani Agaty posypały się propozycje. Jedną z nich była praca reporterki w Polskim Radiu Londyn. Wróbel podjęła się wyzwania, ale gwałtownie pracę dziennikarki porzuciła. Kilka lat później rękę z pomocą wyciągnął do niej Polski Związek Podnoszenia Ciężarów oraz Centralny Ośrodek Sportu w Szczyrku. W tym drugim pani Agacie proponowano stałą pracę. Również odmówiła jej podjęcia.
W ostatnich latach Agata Wróbel znów zniknęła z przestrzeni publicznej, a nieliczni kibice, którzy ją pamiętali, byli raczej spokojni o jej los. W 2021 r. była zawodniczka skończyła 40 lat, co upoważniło ją do pobierania emerytury olimpijskiej. To dożywotnie świadczenie dla polskich mistrzów. W 2024 r. wysokość tej emerytury wynosiła 4203,04 zł i jest to kwota netto, czyli „na rękę”. Emerytowani medaliści olimpijscy od 2016 r. zwolnieni są bowiem z konieczności odprowadzania składek i podatku od tego świadczenia.
Jednak na początku 2025 r. o Agacie Wróbel znów robi się głośno. Zawodniczka zamieszcza w sieci pesymistycznie wpisy dotyczące jej sytuacji. Próbuje uruchomić internetową sprzedaż kubków ze swoją podobizną. Kilka dni później tłumaczy, iż jest chora i praktycznie straciła wzrok. Dodaje, iż przez problemy z cukrzycą niemalże nie może się poruszać na większe odległości i de facto spowodowało to, iż została uwięziona w czterech ścianach. Pani Agata sugeruje też, iż cierpi na depresję.
Gdy sprawa wychodzi na jaw, interweniują minister sportu Sławomir Nitras oraz premier Donald Tusk. Ten ostatni przyznaje Agacie Wróbel dodatkowe świadczenie od państwa. Poza emeryturą olimpijską ma ona do końca życia otrzymywać także specjalną „rentę olimpijską” w kwocie 5 tys. zł. Premier deklaruje też, iż dla medalistki załatwił natychmiastowe konsultacje w uniwersyteckim szpitalu okulistycznym UJ w Krakowie.
Agata Wróbel ostatecznie na badania do Krakowa nie jedzie. Cały wyjazd ma zostać zorganizowany przez Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w gminie Porąbka. Na jej terenie leży Czaniec. Wróbel, która jest podopieczną ośrodka, przestaje jednak od jego pracowników odbierać telefony. Nie wpuszcza ich też do domu, w którym mieszka.
Po chwili wychodzi na jaw, iż Agata Wróbel dotychczas oprócz emerytury olimpijskiej miała jeszcze jedno źródło dochodu. Pracownicy socjalni ujawniają, iż od jakiegoś czasu otrzymuje ona z ZUS także zasiłek z tytułu niepełnosprawności.
Mieszkańcy Czańca: dlaczego ona ciągle ucieka?
Szukając w Czańcu domu, w którym mieszka Agata Wróbel początkowo mocno błądzę. Wieś ma kilkanaście ulic.
— Sprawa Wróbel to jest dziwna kwestia — mówi Paweł, mężczyzna, którego spotykam, gdy robi zakupy w Żabce niedaleko lokalnej fabryki makaronu.
— Pani Agacie naprawdę wiele osób chce pomóc i to zarówno w tej wsi, jak i całej Polsce. Ona jednak albo tej pomocy nie chce, albo cynicznie wybiera z niej tylko to, co jest dla niej wygodne. A wygodne są oczywiście pieniądze. Ona dom tu w Czańcu zajmuje de facto nielegalnie. Budynek należy do pani, która na stałe mieszka chyba w Warszawie. I ta kobieta pozwala Wróbel, jej partnerowi i tej gromadzie psów, jakie ta para hoduje, dalej tam mieszkać. Chce tylko, by płaciła jej czynsz. Z tego, co słyszałem, ten nie jest jakoś bardzo wysoki. Mimo to pani Agata napisała w mediach kilka dni temu, iż szuka nowego domu dla siebie. Albo znów chce uciekać przed problemami, z którymi sobie nie radzi, albo po prostu znów kogoś „naciąga”. Przepraszam za słownictwo, ale u nas już naprawdę sporo ludzi zastanawia się, czy ona nie robi jednak tego wszystkiego z premedytacją — dodaje Paweł.
Czaniec. Wieś, w której od kilku miesięcy mieszka Agata Wróbel
Podobnych głosów jest więcej. Wiele osób twierdzi, iż była mistrzyni olimpijska w każdym miejscu, w którym mieszka robi sobie długi i odchodzi w niesławie.
— Pani Agacie trzeba pomóc, ale naprawdę kompleksowo. Być może choćby znaleźć kogoś, kto niektóre decyzje, także te finansowe, będzie podejmował za nią — uważa mieszkanka Czańca, która zgodziła się z nami rozmawiać. Przyznaje, iż byłą medalistkę olimpijską zna osobiście i wie, z jakimi problemami się ona mierzy.
— Agata to fajna osoba i chce dobrze dla siebie, swojego partnera i swoich psów. Ale ona sobie nie radzi. Ma gigantyczne długi i „dziwny styl życia”. Przez to, zamiast wychodzić na prostą, to ona w problemach coraz bardziej tonie.
— Ona zachowuje się jak Violetta Villas w ostatnich latach życia — mówi Dominik, mieszkaniec Czańca, którego spotykamy w pobliżu kościoła. — Tamta historia nie skończyła się dobrze zarówno dla samej artystki, jak i jej psów. Tu może być podobnie. Pani Agata boi się iść do szpitala, by próbować zawalczyć o swój wzrok i ogólnie zdrowie, bo nie wie, kto wówczas zajmie się jej psami. Tak to tłumaczyła kiedyś w rozmowie mojej żonie. Ale moim zdaniem ona się tym samym tylko dalej pogrąża w problemach. Bo jak sama zachoruje jeszcze poważniej, to wówczas psy i tak zostaną bez opieki. Dla ich dobra Wróbel powinna teraz zawalczyć o siebie — dodaje.
Czym bliżej Agaty, tym mniej osób chce rozmawiać
Ostatecznie udaje mi się ustalić, gdzie mieszka była sztangistka. Na początku ulicy stoi mały sklep spożywczy. Moi rozmówcy kierują mnie w to miejsce, bo to właśnie właścicielka sklepu — pani Dorota — ma być tą osobą, która najmocniej troszczy się o Agatę Wróbel. Na miejscu zastajemy pracownicę sklepu. Ta tłumaczy, iż Agata zabroniła wszystkim rozmawiać z mediami na swój temat.
— Ona sobie tego po prostu nie życzy — słyszymy.
Domu mistrzyni szukam więc dalej sam. Kilkadziesiąt metrów dalej spotykam parę emerytów. Mówię im, kim jestem i proszę o pomoc. Przepraszają, ale budynku, w którym mieszka Agata Wróbel, nie chcą mi wskazać. — Ona sobie tego nie życzy. Ma dość tego, iż ją nachodzą. Nikomu nie otwiera. Pomocy od nikogo już nie chce — mówią zrezygnowani, a sytuacja na tej samej ulicy powtarza się jeszcze dwukrotnie.
Mieszkańcy ulicy nie chcą mówić o swojej sąsiadce. — Ona ma do nas o to wielkie pretensje, iż o niej rozmawiamy czy próbujemy jej pomóc — mówi jedna z kobiet. — My już sami zastanawiamy się, czego ona tak naprawdę chce — dodaje.
Okazuje się, iż niemal wszystkie osoby, z którymi tu rozmawialiśmy to najbliżsi sąsiedzi byłej zawodniczki. Dom, który Agata Wróbel zajmuje wraz z partnerem stoi przy samej ulicy. To nie jest żadna ruina. Wprost przeciwnie. Domek jest mały, ale nowy. Wygląda na zbudowany lub wyremontowany w ostatnich latach. Część prac — jak choćby taras ziemny — w ogrodzie trzeba dokończyć. Budynek od strony ulicy osłaniają wysokie iglaki, przez okna nie widać czy ktoś jest w środku. Chciałem spytać Agatę Wróbel czy zgodzi się na krótką rozmowę. Nikt jednak nie otworzył.
„To pytanie faktycznie ciśnie się na usta”
Z Czańca wyjeżdżam więc bez jasnej odpowiedzi na pytanie, które sobie zadaje. Liczę, iż ostatnią szansą na jej znalezienie będzie rozmowa z Barbarą Czarnik-Kopaczką, kierownikiem Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w gminie Porąbka.
— Sytuacja Pani Agaty jest naprawdę skomplikowana, ale ja nie mogę dużo o tym mówić. Ona mi kategorycznie zabroniła — mówi urzędniczka. — Z uwagi na to nie odpowiem panu na pytanie: czy ta osoba to potrzebująca, czy naciągaczka. Może i dobrze, bo to trudno jednoznacznie stwierdzić, a ja nie czuję się do tego powołana. Wątpliwości, jakie ma coraz więcej osób, jednak rozumiem. To, co się już wydarzyło i cały czas dzieje wokół tej pani, to jak ona się zachowuje, sprawia jednak, iż podobne pytanie, jakie zadaje mi pan, faktycznie ciśnie się na usta. Są czasem ludzie potrzebujący i są też tacy, którzy po prostu cynicznie system pomocy społecznej próbują wykorzystać…
Wjazd do Czańca
Pani kierownik przyznaje, iż dopóki Agata Wróbel będzie mieszkać na terenie gminy Porąbka, ona oraz jej pracownicy będą starali się byłej mistrzyni oraz jej partnerowi pomagać. — Oczywiście na tyle, jak dalece oni sami nam pozwolą — mówi Czernik-Kopaczka. — Choćby temat przewiezienia pani Agaty na te badania wzroku, jakie załatwił dla niej premier Tusk, upadł, bo ona odmówiła wyjazdu i nie odbiera ode mnie telefonów.
***
Jak podał w środę portal Sportowe Fakty, Agata Wróbel ma oficjalne długi w wysokości 80 tys. zł. To na ich poczet komornik zajął jej część emerytury olimpijskiej. Dług miał powstać m.in. w stosunku do towarzystw ubezpieczeniowych, w których medalistka olimpijska miała kiedyś wykupione polisy na samochody, ale nie dopełniła obowiązku ich wypowiedzenia. Do tego mogą dochodzić też długi za mieszkania, w których wcześniej mieszkała Wróbel i za które nie płaciła czynszu. Była sportsmenka wraz z partnerem mają sześć psów. Zdaniem mieszkańców Czańca para dostaje jednak karmę dla zwierząt od jednej z działających w pobliżu fundacji.