Szpakowski mówił o Świątek. Nagle wspomniał o jej ojcu. "To był szok"

2 godzin temu
- Coś wspólnego z Igą Świątek jednak mam - śmieje się Dariusz Szpakowski, gdy mówi o tym, iż nie jest mu dane komentowanie meczów jednej z najlepszych tenisistek świata. - Muszę przypomnieć, iż kiedyś komentowałem występy jej taty - dodaje legendarny dziennikarz, który razem ze Sport.pl i wami, kibicami i czytelnikami, wybiera moment roku 2025 w polskim sporcie.
Rok temu nie było mocnych na Aleksandrę Mirosław, naszą jedyną mistrzynię olimpijską z igrzysk 2024 w Paryżu. Dwa lata temu uznaliście, iż najlepszym momentem roku w polskim sporcie był triumf siatkarzy nad Włochami 3:0 w finale ME 2023 w Rzymie. A teraz na Sport.pl ruszamy z trzecią edycją plebiscytu "Momenty Roku".


REKLAMA


Nie pytamy was o najlepszego czy najbardziej popularnego sportowca Polski. Chcemy wiedzieć tylko i aż, co was, kibiców, najmocniej ucieszyło, co szczególnie przeżyliście, czym emocjonowaliście się tak bardzo, iż będziecie to pamiętać już zawsze.
Jak zwykle redakcyjnie wytypowaliśmy dziesięć momentów. Ułożyliśmy je w porządku chronologicznym - niżej w sondażu możecie wybrać swój moment. Każdy z momentów będziemy w najbliższych dniach przypominać, będziemy o nich rozmawiać z naszymi znakomitymi gośćmi, którzy podzielą się swoimi wspomnieniami, spostrzeżeniami i typami.
Prawdopodobnie nie mamy w kraju drugiego dziennikarza sportowego, który widziałby tyle wspaniałych momentów polskiego sportu, co Dariusz Szpakowski, który - jak sam wylicza - był już 18 razy na igrzyskach olimpijskich i po 12 razy na finałach piłkarskich mistrzostw świata i Europy. Jego wspomnienia z przeszłości kibice mogą poznać w wydanej w tym roku autobiografii "Wita państwa Dariusz Szpakowski". Natomiast w rozmowie ze Sport.pl Szpakowski wskazuje jego zdaniem najpiękniejsze momenty w 2025 roku.
Łukasz Jachimiak: Jakie wydarzenie w polskim sporcie uważa pan za najważniejsze w 2025 roku?
Dariusz Szpakowski: Kandydatura jest oczywista: to Iga Świątek wygrywająca Wimbledon.


Interesuje się pan tenisem?
- Interesuję się jak najbardziej! To był wielki sukces Igi i całego polskiego sportu. W ogóle podoba mi się, iż Iga dojrzewa i staje się coraz mądrzejsza. Dobrze zrobi, jeżeli - zgodnie z tym, co zapowiada - zacznie wybierać turnieje, w których zagra. A wygrywać może wszędzie. Udowodniła to. Wcześniej z turniejów wielkoszlemowych wygrywała prawie tylko Roland Garros, a w tym roku dopisała sobie wielkie zwycięstwo, dla siebie nietypowe. Dodajmy też, iż wygrała Wimbledon w bardzo nietypowym stylu. Niepowtarzalnym. Jej finałowa rywalka odjechała na rowerze, jak to mówią tenisiści o wyniku 0:6, 0:6.
Słucham, jak pan mówi o Idze i zastanawiam się czy panu nie żal, iż nie komentuje pan tenisa.
- Ha, ha, ha! Nie no, wie pan, wszystkiego się nie da komentować. Ale muszę przypomnieć, iż kiedyś komentowałem występy taty Igi Świątek. Pamiętam, jak na igrzyskach olimpijskich Seul 1988 nasza wioślarska czwórka podwójna z Tomaszem Świątkiem w składzie wystąpiła w finale B. To był przedsmak "Dominatorów" i "Terminatorów" z czwórki podwójnej, którzy wygrywali wszystko na przełomie XX i XXI wieku. W każdym razie coś wspólnego z Igą Świątek jednak mam, ha, ha!
Olimpijski start osady z Tomaszem Świątkiem w składzie zapamiętał pan jako straconą szansę na medal? Słyszałem, iż półfinał tej czwórce nie wyszedł, a później wygrała finał B z wynikiem, który w finale A dałby brąz.
- Tak, pamiętam, iż ktoś z tej czwórki się rozchorował i ona pechowo nie weszła do walki o medale. Mam choćby takie wspomnienie, iż niezakwalifikowanie się tej osady do finału było dla nas szokiem.
Nie komentuje pan meczów Igi Świątek, nie komentował pan skoków Adama Małysza - a jest pan pewnie najbardziej znanym polskim komentatorem sportowym w historii. Zastanawiam się, czy będąc zawodowo jednak obok tak wielkich postaci, a często w środku trudnej rzeczywistości piłkarskiej reprezentacji Polski, nie myślał pan sobie z zazdrością na przykład o tym, co robił pański przyjaciel Włodzimierz Szaranowicz, przeprowadzając Polskę i Polaków przez Małyszomanię.
- Ja się bardzo cieszę, iż byłem na skokach w Nagano, gdzie Adam Małysz już kończył swoją karierę, gdzie mówił, iż nie chce dłużej skakać. Pamiętam dobrze te czasy, gdy jego trenerem był Pavel Mikeska. Później wszystko się zupełnie zmieniło i miałem ogromną satysfakcję, komentując w Vancouver medale, które Adam odbierał. 12 lat później został naszym bohaterem igrzysk, a pamiętam, iż kiedy na nie wyruszał, to niektórzy pytali, po co on w ogóle tam jedzie. Wprawdzie Adam Małysz nie zdobył złota olimpijskiego, ale na igrzyskach wywalczył cztery medale, a gdy odbierał te ostatnie, miałem okazję powiedzieć, iż tak to w życiu jest, iż są gorsze i lepsze momenty.


Adam, teraz Iga, a wcześniej też choćby Anita Włodarczyk, to fenomeny, jakie na szczęście nasz sport czasem ma. I choć z pewnością świetnie jest komentować regularnie występy tak wielkich postaci, to mojemu sercu od zawsze najbliższe są gry zespołowe. A zwłaszcza piłka nożna, oczywiście. I tu chcę wskazać drugi w moim przekonaniu najważniejszy moment dla polskiego sportu w 2025 roku. To jest powierzenie reprezentacji Polski Janowi Urbanowi. Bo Urban przywrócił reprezentacji twarz. Dla Jana Urbana mam wręcz podziękowanie za to, iż przywrócił uśmiech na twarze polskich kibiców. Co prawda to pozostało uśmiech niepełny, bo jeszcze kadra musi wygrać baraże z Albanią i później Ukrainą albo Szwecją, ale wierzę, iż wygra i zakwalifikuje się na mundial.
Pan pewnie jest już pewny kwalifikacji na kolejny mundial w swoim życiu? I pewnie wcześniej pojedzie pan też na zimowe igrzyska olimpijskie, żeby komentować hokej?
- Do Mediolanu się nie wybieram, tam będziemy mieli niewielką ekipę, a większość zrobimy z Warszawy. A jak to będzie z mundialem - jeszcze nie wiem. Pory rozgrywania meczów są dla Polski niedobre. Jeszcze nie ma decyzji czy będziemy robili stamtąd.
Na ilu mundialach i igrzyskach już pan był?
- Na igrzyskach byłem 18 razy, a na mundialach i finałach Euro po 12 razy.
Imponujący dorobek. Gratuluję i oby tych wielkich imprez dalej panu przyrastało.
- Nie, nie, już trzeba będzie powoli kończyć, wie pan? Bez przesady.


Już raz pan kończył, kilka lat temu, a jednak pan wrócił i chyba pan nie żałuje?
- Nie, ale siedemdziesiątka już dawno minęła, nie ma sensu tego za długo ciągnąć, trzeba będzie niedługo odejść, bo trzeba "wyczuć, kiedy w szatni płaszcz pozostał przedostatni" [fragment "Przedostatniego walca" Wojciecha Młynarskiego - red.].
Wybierać moment roku 2025 w polskim sporcie możecie od 22 do 30 grudnia w poniższej sondzie. W ostatni dzień roku, 31 grudnia, przedstawimy wyniki plebiscytu.
Idź do oryginalnego materiału