Szef kibiców znów przemówił. "Jak się dogadacie, to was zniszczymy"

2 godzin temu
Reprezentacja Polski zremisowała z Holandią (1:1) w meczu eliminacji do mistrzostw świata. Cieniem na spotkanie rzuciło się zachowanie kibiców w drugiej połowie meczu. Na murawie wylądowały race. Dzień po meczu głos w sprawie tego skandalu zabrał Mateusz Pilecki ze Stowarzyszenia "To My Polacy".
Na murawie PGE Narodowego wylądowały race, a z drugiej połowy spotkania zapamiętamy głównie obrazki, które nie mają nic wspólnego ze sportową rywalizacją. Jak wyglądał mecz z perspektywy kibiców? Głos zabrał jeden z ich przedstawicieli. Jego słowa rzucają nowe światło na sprawę.


REKLAMA


Zobacz wideo Kosecki o relacjach z Urbanem: Czasami bałem się do niego podchodzić


Kibice uderzają w rząd. "Info od kogoś z MSWiA"
- Rac nie miało tam żadnych być. Gdyby strona A i strona B - stroną A jest PZPN, my jesteśmy stroną B - dotrzymały ustaleń, powiedzmy jeszcze jest policja - strona C - to ta sytuacja nie miałaby miejsca. Tak naprawdę ludzie, którzy zarządzili tym zakazem, to tak naprawdę oni rzucili te race, tylko naszymi rękoma - powiedział w Kanale Sportowym Mateusz Pilecki ze Stowarzyszenia "To My Polacy".


- Dostaliśmy też informację, już bez personaliów - w trakcie tych rozmów przy wnoszeniu tej oprawy: "jeśli dogadacie się z kibolami, to was zniszczymy". To było info od kogoś z MSWiA do kogoś w PZPN. Czy tak zachowują się ludzie u władzy? Czy tak powinno być? Ile jest w tym zasłony dymnej ze strony PZPN? Nie wiem. Oni tak to tłumaczyli, ale jak dla mnie to wynika jasno, iż ci ludzie po prostu boją się zjednoczonych ludzi i będą próbowali to rozbić, a my będziemy próbowali pokazywać im, iż nas nie rozbiją - dodał.


Póki co ministerstwo nie odniosło się do tych słów. Doczekaliśmy się za to komunikatu PZPN, o którym więcej pisaliśmy w tym miejscu.
Pilecki już wcześniej krytykował zachowanie służb. Zwrócił uwagę na fakt, iż zachowanie policji względem kibiców było poniżające i uwłaczające.


- To kolejna rzecz, w której zostaliśmy upokorzeni. I "upokorzeni" chciałbym użyć innego słowa, ale nie zrobię tego na wizji. Byliśmy osłonieni kordonem policji, było specjalne wejście dla ludzi wchodzących na nasz sektor. Wchodziliśmy do namiotów, gdzie zaglądali nam między pośladki i grzebali nam w majtkach. Byliśmy na wielu meczach, nigdy nie było czegoś takiego - mówił.
Wrzucenie rac na murawę nie spodobało się selekcjonerowi Janowi Urbanowi.
Idź do oryginalnego materiału