Szczęsny może się tylko uśmiechnąć. Oto co się stało z jego następcą w Juventusie

2 godzin temu
Juventus ma za sobą dość wymagający czas. Nie dość, iż pokonał w ligowym meczu Inter, to zmierzył się również z Borussią Dortmund w Lidze Mistrzów. Niepokoić może jednak fakt, iż stracił w nich aż siedem goli. Duża krytyka spadła na następcę Wojciecha Szczęsnego Michele Di Gregorio, którego określa się jako "rozczarowanie za 36 mln euro". Dziennik "La Gazzetta dello Sport" opisał, jak wygląda jego sytuacja.
Wojciech Szczęsny przed rokiem przeszedł na sportową emeryturę. Choć miał jeszcze rok ważnego kontraktu z Juventusem, to podjęto decyzję o rozstaniu. Następcą Polaka został za to Michele Di Gregorio, który został wykupiony z Monzy. Jak się okazuje, nie spełnia jednak pokładanych w nim oczekiwań.


REKLAMA


Zobacz wideo Tomasz Adamek kończy karierę! "Chyba, iż mnie żona z domu wypier***"


Szczęsny miał rację. Chodzi o następcę Polaka w Juventusie
- Uważam, iż to nie jest mądra decyzja ze strony klubu, ale absolutnie żalu mnie mam. Z punktu widzenia sportowego ta decyzja się nie obroni, ale mam nadzieję, iż jestem w błędzie - wyznał Szczęsny po rozwiązaniu umowy z Juventusem, odnosząc się do nowego bramkarza. Na 28-latka spadła bardzo duża krytyka po ostatnich meczach z Interem oraz Borussią Dortmund, gdyż wpuścił łącznie siedem goli.
"Rozczarowanie za 36 milionów euro: niezdecydowanie i puszczonych siedem bramek w cztery dni - teraz koszulka Juventusu ciąży na całym ciele" - brzmi tytuł artykułu "La Gazzetta dello Sport". Dziennikarze podkreślają, iż bramkarz jest "pełen niepewności" i będzie musiał wrócić do formy, by sprostać ambicjom "Starej Damy". Mało tego, dodają, iż "jedna obrona na mecz to zbyt mało", czym wyraźnie uderzyli w zawodnika.


Di Gregorio mógł lepiej zachować się przy co najmniej dwóch golach w meczu z Interem, natomiast z Borussią było jeszcze gorzej. "To po prostu nie wchodzi w grę" - zacytowano kibiców, którzy nie kryli rozczarowania po bramce Yana Couto. Mimo to Włoch ma jeszcze trochę czasu. "Juventus nie ma zamiaru go nękać w newralgicznym momencie" - przekazano.
Rzekomo klub chce go chronić, natomiast nie może sobie pozwolić na stratę punktów z powodu niepewności. "Pozycja bramkarza jest delikatna - bardzo podatna na błędy i krytykę. Di Gregorio zdaje sobie jednak sprawę, iż w takich momentach musi skupić się na boisku i odzyskać niezbędny spokój" - podsumowano.


Juventus rozegra kolejne spotkanie już w sobotę 20 września, kiedy zmierzy się na wyjeździe z Hellasem Verona. Po trzech kolejkach ligowych ma na koncie komplet punktów i zajmuje drugie miejsce w tabeli, tuż za SSC Napoli.
Idź do oryginalnego materiału