Mamy za sobą osiem pojedynków Igi Świątek z Jeleną Rybakiną i sporo z nich było prawdziwymi widowiskami. Na takie miano na pewno zasłużył finał w Dosze z 2024 roku, który zakończył się zwycięstwem Polki 7:6, 6:2. W tym szalonym spotkaniu rakiety wypadały z rąk obu zawodniczkom, ale w różnych okolicznościach. Fani tenisa zaś na pewno liczą, iż w niedzielę - w 1/8 finału wielkoszlemowego Roland Garros - po raz kolejny dostarczą one wielkich emocji.
REKLAMA
Zobacz wideo Daria Abramowicz wciąż pomaga Idze Świątek? Ferszter: Powinna się wytłumaczyć przed dziennikarzami
Kibice Igi Świątek mogli wpaść w popłoch. Podwójny pech Rybakiny
Fani Świątek mogli wpaść w popłoch, gdy ta na koniec piątego gema, kucając, posłała piłkę na aut. Gdy tylko wstała, to poddenerwowana zaczęła machać rękami i wykrzykiwać coś w kierunku swojego sztabu szkoleniowego. Polce wyraźnie przeszkodził wtedy wiatr, ale nie zmieniało to faktu, iż właśnie po raz drugi straciła podanie i przegrywała już 1:4. Trudno było wtedy przypuszczać, iż za chwilę sytuacja tak znacząco się odmieni.
Do bardzo zaskakującego zdarzenia doszło zaraz na początku kolejnego gema. Słynąca ze świetnego serwisu Rybakina tam mocno machnęła przy wykonaniu tego elementu rakietą, iż aż uderzyła się w nogę. Po chwili okazało się, iż rozcięła przy tym skórę. Mecz wstrzymano, by fizjoterapeuta opatrzył jej krwawiącą łydkę.
Po tej niespodziewanej przerwie sytuacja na korcie zaczęła się odwracać. Świątek doprowadziła do remisu 5:5, ale jej rywalka nie zamierzała się poddawać. Po wykorzystaniu trzeciego "break pointa" reprezentantka Kazachstanu prowadziła 6:5, ale zaraz potem przełamaniem powrotnym popisała się Polka. W ostatniej akcji 12. gema rozegrały chyba najdłuższą wymianę w tym spotkaniu. Gdy Rybakina dostawiła rakietę i piłka lekko przeszła na drugą stronę, to wydawało się, iż to już koniec akcji, ale obrończyni tytułu zdołała dobiec do siatki i zgarnąć za to nagrodę.
Kolejną dawkę emocji i zwrotów akcji przyniósł tie-break. Świątek prowadziła 3-1, gdy mocnym uderzeniem po skosie popisała się jej rywalka, wzbudzając podziw komentatora. A ówczesnej liderce światowego rankingu pozostało wtedy tylko odprowadzić piłkę wzrokiem. Wydawać się mogło, iż Rybakina już wyczerpała w tym pojedynku limit pecha, ale nic z tego. Przy stanie 5-4, w trakcie wymiany, tuż po uderzeniu piłki wypadła jej rakieta z ręki. Po chwili ją podniosła i próbowała się wrócić do akcji, ale ta zaraz potem została zakończona przez Polkę.
- Ależ pechowo - ocenił krótko komentator sytuację Kazaszki, która była wtedy piątą tenisistką świata.
To jednak też nie podłamało tej ostatniej. Doprowadziła po chwili do remisu 6-6, a zaraz potem miała choćby piłkę setową. Tyle iż wtedy z tarapatów wyszła Świątek, która ostatecznie półtoragodzinną partię zakończyła zwycięstwem 10-8 w tie-breaku.
Świątek aż zakryła twarz. Polka zapisała się w historii. Doha należy do Świątek
Po tym tenisowym maratonie druga odsłona była już znacznie mniej zacięta i na korcie dominowała Świątek. Ta szeroko uśmiechnęła się po wygraniu efektownej przebijanki przy siatce, po której prowadziła 4:2. W ostatniej akcji meczu zaś znów błysnęła, popisując się trudnym smeczem tyłem. Zaraz potem uśmiechnęła się, wypuściła rakietę z rąk, przykucnęła i zakryła twarz dłońmi. Zapisała się wtedy w historii jako pierwsza i jedyna jak dotąd tenisistka, która wygrała turniej w Katarze trzy razy z rzędu. Została też wówczas pierwszą od dziewięciu lat zawodniczką, która wygrała imprezę WTA w trzech kolejnych edycjach. Poprzednią była legendarna Amerykanka Serena Williams, który triumfowała w Miami w latach 2013-15.
Świątek i Rybakina trafiły na siebie w Dosze także w tym sezonie, tym razem w ćwierćfinale. Znów górą była pierwsza z nich, wygrywając tym razem 6:2, 7:5. Nie wygrała jednak po raz czwarty z rzędu tego turnieju – w półfinale przegrała z nazywaną jej koszmarem Łotyszką Jeleną Ostapenko.
Polka za sprawą tego lutowego zwycięstwa wyrównała bilans w pojedynkach z Kazaszką. Wygrała też z nią wtedy po raz drugi z rzędu - w styczniu pokonała ją w ramach rywalizacji drużynowej w United Cup. Oba tegoroczne spotkania odbyły się na korcie twardym, który - ze względu na styl gry - wydaje się być domeną Rybakiny, ale nie jest żadną tajemnicą, iż początek tego sezonu był trudnym czasem dla tej tenisistki. Głównie związane jest to z zamieszaniem wokół jej trenera Stefano Vukova, który został zawieszony przez WTA za niewłaściwie traktowanie tenisistki.
Zobacz: Złe wieści dla Świątek. Czegoś takiego nie było od 20 lat
Ta jednak uważa, iż nie zrobił on nic złego i kontynuuje z nim współpracę mimo iż Chorwat nie może przebywać na terenie kompleksów turniejowych w trakcie rywalizacji. Teraz jednak Kazaszka – tak jak mająca również za sobą trudny czas Polka – wydaje się wracać do formy.
To, o czym warto także pamiętać przed niedzielnym meczem tych tenisistek, to, iż to Rybakina wygrała oba ich dotychczasowe spotkania na ziemi, na której zmierzą się też w stolicy Francji. Co prawda ćwierćfinał w Rzymie z 2023 roku zakończył się kreczem Świątek w trzecim secie, a warunki w Stuttgarcie (gdzie Kazaszka wygrała półfinał rok temu) są specyficzne i wyjątkowo szybkie jak na "mączkę", ale nie zmienia to faktu, iż zawodniczka ta również na tej nawierzchni potrafi być bardzo groźna. Pytanie, jak bardzo groźna okaże się w paryskim królestwie Polki.