Świątek wpadła w kłopoty z "miłości". Abramowicz aż zerwała się z miejsca

1 miesiąc temu
Zdjęcie: Fot. Jan Kowalski / Agencja Wyborcza.pl, screen/TVP Sport


Iga Świątek w meczu otwarcia igrzysk w Paryżu mierzyła się z podwójną presją i było to widać jak na dłoni. Kibice nieraz krzyczeli z trybun motywujące "Allez", ale liderka światowego rankingu nie zawsze słuchała. Wiele osób zawiesiło jej na szyi złoty medal olimpijski jeszcze na długo przed rozpoczęciem tej imprezy. A nerwowe zachowanie tenisistki nie było jednym, co pokazało, iż rywalizacja na kortach im. Rolanda Garrosa to nie to samo co wielkoszlemowym turniej na tym obiekcie.
W jedynym wcześniejszym meczu ze 135. w tej chwili w rankingu WTA Iriną-Camelią Begu Iga Świątek trzy lata temu straciła zaledwie gema. I to na trawiastej nawierzchni, za która nie przepada. Teraz kilka brakowało, by przegrała z Rumunką seta (ostatecznie wygrała 6:2, 7:5) i by jej sytuacja w meczu otwarcia turnieju olimpijskiego w Paryżu mocno się skomplikowała. A przecież grała na swojej ukochanej paryskiej ziemi - będzie może dziwić się sporo kibiców. Ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż owe kłopoty były właśnie wynikiem tej miłości.
REKLAMA


Zobacz wideo Courteney Cox zagrała w tenisa z Igą Świątek


Świątek przestrzegała. Rywalki wypadały, a presja rosła
- Z profesjonalnego punktu widzenia zamierzam traktować ten turniej jak każdy inni. Trzymać się swoich rutyn i dać z siebie wszystko. Ale zdobycie medalu olimpijskiego byłoby z pewnością czymś wielkim. Będę naprawdę ciężko na to pracować, ale to tenis i nigdy nie wiadomo. Nie mamy na to zbyt wielu szans - zaznaczyła jakiś czas temu cytowana na stronie WTA Świątek.
Wszyscy kibice wrażliwej 23-latki pamiętają jej łzy po odpadnięciu już w drugiej rundzie olimpijskiej rywalizacji w Tokio. A nieraz wcześniej powtarzała, jak ważne są dla niej igrzyska. Wtedy w Japonii miała na koncie jeden tytuł wielkoszlemowy i była typowana na gwiazdę przyszłości. Teraz ma w dorobku pięć tytułów tej rangi, jest pierwszą rakietą świata i wróciła po siedmiu tygodniach przerwy na korty, na których zaledwie siedem tygodni temu triumfowała po raz czwarty w karierze w rywalizacji wielkoszlemowej.
Dodatkowo z olimpijskiego występu w Paryżu zrezygnowało sporo gwiazd. Aryna Sabalenka, Jenela Rybakina, Ons Jabeur, Marketa Vondrousova, Daria Kasatkina, Madison Keys, Paula Badosa, Veronika Kudermetova, Sloane Stephens i Emma Raducanu. Tym bardziej więc zaczęły się powtarzać hasła o autostradzie do olimpijskiego podium. A do tego jeszcze doszła informacja o wycofaniu się z miksta kontuzjowanego Huberta Hurkacza, więc co niektórzy uznali, iż skupienie się na jednej konkurencji jeszcze bardziej popycha tenisistkę Tomasza Wiktorowskiego do medalu.
A takie określenia i oczekiwania mogą działać bardzo obciążająco na psychikę i wydaje się, iż to właśnie to sprawiło, iż po gładko wygranych dwóch gemach w poczynaniach Świątek pojawiły się nerwy i błędy. Potem doszły gesty wyrażające zniechęcenie i bezradność oraz wymowne spojrzenia w stronę sztabu szkoleniowego. Łącznie zanotowała w tym meczu aż 30 niewymuszonych błędów.


Kłopoty w pierwszej partii trwały przez dwa gemy i wydawało się, iż od stanu 3:2 Polka ma już wszystko pod kontrolą. Po wygraniu jednej z ważnych akcji psycholożka sportowa tenisistki z Raszyna Daria Abramowicz aż zerwała się z miejsca i biła brawo. Stres Świątek i jego konsekwencje wróciły w drugiej odsłonie. Sytuację wielka faworytka opanowała dopiero przy wyniku 3:5, kiedy też Begu obniżyła nieco loty. Bo wcześniej starała się szarpać ile się dało, dostrzegając szansę. Być może właśnie fakt, iż grały na ulubionej nawierzchni Świątek i tak dobrze jej znanym korcie, sprawił, iż zdołała wrócić na adekwatne tory przed stratą seta. A po meczu zobaczyliśmy Igę, jaką znamy ze stolicy Francji, czyli pewniejszą siebie i bardziej zrelaksowaną. Przykład tego dała, gdy przykładając do ucha rękę, zachęcała publiczność do głośniejszego dopingu.
Podczas tego meczu także w inny sposób było widać, iż to nie wielkoszlemowa rywalizacja. I nie chodzi tu tylko o branding dookoła. Sporo kibiców miało flagi różnych krajów, czekając wyraźnie na kolejne zaplanowane na korcie centralnym spotkania. Również ich doping różnił się trochę od tego prezentowanego zwykle w Paryżu. Na trybunie prasowej też to było widać - trwał na niej ogromny ruch, bo niektórzy wpadali tylko na kilka minut, po czym musieli jednak udać się na inną arenę olimpijską i w pośpiechu zabierali rzeczy. Polskim kibicom pozostaje zaś liczyć, iż po tej pierwszej nerwowości związanej z igrzyskami Świątek teraz będzie się czuła na paryskich kortach równie pewnie i spokojnie jak podczas Roland Garros.
Idź do oryginalnego materiału