Gdy Iga Świątek w listopadzie rywalizowała po raz ostatni aż do teraz oficjalnie z Jasmine Paolini (w grudniu zagrały jednosetowy mecz pokazowy), to nikt poza bardzo wąskim kręgiem nie wiedział, iż nie tak dawno polska tenisistka stoczyła inną istotną walkę poza kortem. O to, by udowodnić, iż nie przyjęła świadomie zakazanej substancji. Wtedy z Włoszką rywalizowały dla swoich drużyn narodowych w półfinale Pucharu Billie Jean King, teraz walczyć będą na własny rachunek - o finał w Bad Homburg.
REKLAMA
Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"
Fissette nie mógł pomóc Świątek. Polka nie nacieszyła się wygraną z Paolini
W grze Świątek w tamtym meczu z Paolini widać jeszcze było brak rytmu związany z niedawną dwumiesięczną i - jak się okazało prawie dwa tygodnie później - przymusową przerwą. Ale widać też było dużą determinację, by doprowadzić do remisu w rywalizacji z Włoszkami. Polki pod wodzą kapitana Dawida Celta przegrywały wtedy 0:1 - Magda Linette nie sprostała Lucii Bronzetti. Paolini w trzech wcześniejszych pojedynkach ze Świątek zapisała na swoim koncie łącznie zaledwie dziewięć gemów, ale w Hiszpanii sprawiła byłej liderce światowego rankingu znacznie więcej kłopotów.
Stworzyły wtedy świetne widowisko, które z trybun oklaskiwały m.in. będąca dyrektorką turnieju Conchita Martinez i legendarna Billie Jean King. A raszyniankę, która efektownie odrodziła się po słabszej końcówce seta otwarcia, na stojąco dopingowała cała polska ekipa. W tym Magdalena Fręch, Maja Chwalińska i psycholożka sportowa Daria Abramowicz, która na co dzień współpracuje ze Świątek. Nie było w tym gronie zatrudnionego kilka tygodni wcześniej Fissette'a - był wówczas w Chinach jako kapitan reprezentacji Belgii także na występie w Pucharze BJK.
Ale Świątek poradziła sobie z Paolini bez niego. Z ławki zaś wspierał ją wtedy Celt, który po ostatniej piłce tylko uśmiechał się i kręcił z niedowierzaniem - a może i z podziwem - głową. Zarówno Polka, jak i mająca polskie korzenie Paolini nie miały po tym tenisowym maratonie zbyt wiele czasu w odpoczynek, bo gwałtownie wróciły na kort, by zagrać w rozstrzygającym losu awansu do finału deblu.
Cała polska ekipa pocieszała Świątek. Tryb "walec" w Paryżu. Ostatni taki mecz
Tym razem górą była świetnie radząca sobie w tej konkurencji Włoszka o polskich korzeniach, która razem z Sarą Errani pokonała Świątek i Katarzynę Kawę 5:7, 5:7. W drugim secie Biało-Czerwone prowadziły już 1:5, ale potem nastąpił wielki zwrot akcji. A po meczu członkowie polskiej ekipy pocieszali zdobywczynię pięciu tytułów wielkoszlemowych.
Ostatni z tych prestiżowych tytułów Świątek wywalczyła właśnie po zwycięstwie nad Paolini. W ubiegłorocznym finale Roland Garros nie dała rywalce szans, wygrywając 6:2, 6:1. Początek meczu nie zapowiadał tak jednostronnego meczu - Polka straciła podanie i przegrywała 1:2, ale potem włączyła tryb "walec", wygrywając dziewięć gemów z rzędu. Był to nie tylko ostatni wygrany przez nią turniej, ale także ostatni finał.
Piątkowy półfinał w Bad Homburg będzie zaś jej pierwszym spotkaniem ze starszą o pięć lat Włoszką na korcie trawiastym. Na nim dotychczas większe sukcesy odnosiła Paolini, finalistka ubiegłorocznego Wimbledonu. Ale Świątek choćby podczas opisanego meczu w Maladze pokazała, iż walczy do końca. Początek spotkania w Niemczech o godz. 13.