Iga Świątek pokonała Caroline Garcię 6:2, 7:5 w drugiej rundzie turnieju WTA 1000 w Miami. Po pierwszym secie, który był jak sprint, zobaczyliśmy maraton w drugiej partii. Z odrabianiem strat przez Polkę. W czym bardzo pomógł jej trener.
REKLAMA
Najpierw Caroline Garcia została przełamana do zera. Następnie Iga Świątek wygrała gema przy swoim podaniu również do zera. W kolejnym gemie, przy serwisie Francuzki, Polka straciła tylko jeden punkt.
Tego typu komentarze musiały się pojawić po imponującym początku meczu w wykonaniu Świątek. Tak, oglądaliśmy Igę w jej najlepszym wydaniu. Za szybką, za mocną, po prostu za dobrą dla rywalki. Set, który skończył się zwycięstwem Igi 6:2, mógł być choćby bajglem (tak w tenisie nazywa się sety zakończone wynikiem 6:0). Garcia miała szczęście, iż nie przegrała do zera. Wygrała w tej partii tylko 13 punktów przy 29 Polki. Patrzyła, jak Świątek świetnie serwuje (4:0 w asach), jak niemal się nie myli (popełniła tylko trzy niewymuszone błędy, a Francuzka 12), jak dominuje, rządzi.
Garcia powalczyła i zmusiła Świątek do wysiłku
Po tak gładko przegranym secie Garcia zeszła na przerwę, a gdy wróciła, to z całych sił próbowała coś zmienić. I to jej się udało. Większość kibiców na pewno spodziewała się powtórki sprzed dwóch tygodni. Wtedy w drugiej rundzie turnieju w Indian Wells po secie przegranym ze Świątek 2:6 drugiego Garcia przegrała jeszcze wyraźniej, 0:6. Teraz na starcie drugiej partii została przez Polkę przełamana i nagle wygrała trzy kolejne gemy. W tym dwa, gdy serwowała Świątek!
- Intensywność! Intensywność i nogi – powiedział wtedy krótko Wim Fissette do swojej zawodniczki. - On to robi tak rzadko, iż można było odnieść wrażenie, iż Iga była zdziwiona, iż pomyślała "O, Wim Fissette coś do mnie mówi" – stwierdził Bartosz Ignacik. A komentująca razem z nim mecz w Canal+ Paula Kania-Choduń przekonywała, iż to był bardzo dobry, konkretny komunikat. - "Od razu wiesz, co masz robić" – podkreślała.
Świątek rzeczywiście wiedziała i niedługo zamiast 4:1 dla Garcii w drugim secie zrobiło się 3:3. Ale Francuzka nie straciła wiary. A też prawdopodobnie nie bez znaczenia był fakt, iż grała już rakietami z prawidłowym naciągiem, a nie sprzętem, który źle przygotowano jaj na pierwszą partię. W każdym razie zrobił się wyrównany mecz. Przy 6:2, 4:5 Francuzka miała przewagę, wypracowała sobie piłkę setową. – Teraz Iga jest bardzo nisko na nogach przy każdej piłce – zauważała Kania-Choduń. - Szybkie nogi i szybkie ręce, Iga! – przypominał Fissette.
Fissette zrobił to, co trzeba
Belgijski trener bardzo dobrze, spokojnie i zdecydowanie reagował w trudnych dla Świątek momentach. Wygląda na to, iż pomógł jej opanować emocje i przetrwać najgorsze chwile. Wspierał ją choćby przy stanie 6:2, 5:5, 0:40. I pomógł cennymi radami tak, iż Świątek zdołała przełamać rywalkę. A później już spokojnie dołożyła ostatniego gema przy swoim serwisie.
Postawa trenera to niby nic niezwykłego, ale komentujący mecz Ignacik słusznie zauważył, iż w trakcie meczów Świątek Belga słyszymy rzadko. Dużo uwag przekazywał Idze na początku roku, w trakcie United Cup w Australii. Ale tam było to bardzo wygodne, bo na przerwach zawodniczka i trener siedzieli obok siebie w boksie reprezentacji Polski. Natomiast w typowych warunkach, gdy team zawodniczki znajduje się na trybunach, częściej słyszeliśmy ostatnio pokrzykującą do Igi Darię Abramowicz. Tym razem nie dało się zauważyć, żeby psycholożka przekazywała tenisistce jakieś uwagi w trakcie meczu.
W trzeciej rundzie turnieju WTA 1000 w Miami Świątek zmierzy się z rodaczką Fissette’a, Elise Mertens. W drugiej rundzie Belgijka pokonała Amerykankę Peyton Stearns 6:4, 6:1. A w pierwszej rundzie miała wolny los, tak samo jak Polka. Mecz odbędzie się w niedzielę, godzina nie pozostało ustalona.