Świątek pokazała, jak wygląda tenisowy nokaut. "Można współczuć"

6 godzin temu
Zdjęcie: Screen C+ Sport


Iga Świątek w kapitalnym stylu pokonała Dajanę Jastremską 6:0, 6:2 w trzeciej rundzie turnieju WTA 1000 w Indian Wells. To spotkanie wyglądało zupełnie inaczej niż ich niedawne w Dubaju. Komentatorzy po najbardziej zaskakującej wymianie przyznali nawet: "Można współczuć Jastremskiej".
2,5 tygodnia temu Iga Świątek mierzyła się z Dajaną Jastremską w trzeciej rundzie zawodów WTA 1000 w Dubaju. W niedzielę zagrała z Ukrainką na tym samym etapie imprezy, również rangi "tysiąc", ale w Indian Wells.


REKLAMA


Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"


W Emiratach Arabskich Polka zwyciężyła 7:5, 6:0. Kibice i eksperci zastanawiali się, które oblicze Jastremskiej zobaczymy tym razem. Z pierwszego seta ich ostatniego pojedynku - gdy twardo postawiła się Polce, grając odważnie i posyłając masę winnerów - czy drugiej partii. Wtedy kompletnie zeszło z niej ciśnienie, popełniała błąd za błędem, a w całym secie zdobyła raptem osiem punktów.
Jastremska atakuje, ale głównie psuje
W niedzielnym spotkaniu po 23 minutach było już 4:0 dla Świątek. Jastremska wyszła na mecz nabuzowana, starała się przejmować inicjatywę, grać bardzo agresywnie. Polka była często zmuszona do obrony, ale jeżeli utrzymała się w wymianach po kilku uderzeniach, to zwykle mogła doczekać się błędu rywalki.


Jastremska należy do zawodniczek, które nie kalkują - albo jej płaski forhend wejdzie w kort, albo punkt dla przeciwniczki. - Trzeba przetrwać, a najczęściej ostatnią piłkę Ukrainka wyrzuci - oceniła komentatorka Canal+ Sport Klaudia Jans-Ignacik.
Jastremska potrafiła w efektowny sposób wygrać jedną czy drugą akcję, ale koniec końców przegrywała kolejne gemy. Nasza tenisistka po dwóch przełamaniach poczuła się bardzo pewnie na korcie. Pozwalała sobie na ryzykowne ataki tuż po serwisie rywalki. Ta choćby serwując, najpierw mogła zagrać asa, a następnie zaliczyć podwójny błąd serwisowy. Zero regularności.


To nie mogło skończy się inaczej niż wynikiem 6:0 dla Igi Świątek. Nie zmieniła tego choćby mała kontrowersja. W piątym gemie Ukrainka zaskoczyła Polkę dobrym skrótem, nasza tenisistka nie zdążyła dojść do piłki, która odbiła się dwa razy, ale sędzia tego nie zauważyła.


Jastremska wygrała jednak wymianę i nie było większych dyskusji. Natomiast arbiter popełniła jednak błąd, bo choćby po zakończeniu akcji przyznała: "Dla mnie to było jedno odbicie". Gdyby skończyło się punktem dla Świątek, pewnie wideoweryfikacja rozstrzygnęłaby wątpliwość.
Jastremska chciała atakować Świątek, ale kopalnia błędów na to nie pozwala. Przyspieszała z nieprzygotowanych pozycji, będąc źle ustawioną. Pierwszego seta skończyła z 22 niewymuszonymi pomyłkami. Tak nie da się rywalizować skutecznie z wiceliderką rankingu z Polski.
Autodestrukcja rywalki Świątek
Ukrainka miała też pecha na początku drugiego seta. W pierwszym gemie poszła odważnie do przodu, broniąc się przed przełamaniem, ale piłka po uderzeniu Igi Świątek odbiła się od wyższej części siatki i akurat wpadła w kort. Leciała poza linię końcową, a po zetknięciu się z siatką zmieniła tor lotu. Polka przeprosiła natychmiast rywalkę. - Można tylko współczuć Jastremskiej - przyznał komentujący Żelisław Żyżyński.


Czytaj także: Do tego przyznała się Magdalena Fręch
To chyba ostatecznie dobiło Jastremską. Wyrzucała kolejne piłki, nie była w stanie nawiązać walki. - Nie ma jej. Spieszy się, chce jak najszybciej zejść z kortu - usłyszeliśmy od komentatorów. Gdy Ukrainka wygrała pierwszego gema przy stanie 0:6, 1:4 otrzymała wielkie brawa do kibiców. Chcieli ją jeszcze zachęcić do walki. To jednak nie pomogło, bo skończyło się w drugiej partii wynikiem 2:6.
Tym samym Iga Świątek po 65 minutach gry jest już w czwartej rundzie w Indian Wells. Jej kolejną rywalką będzie Czeszka: Katerina Siniakova albo Karolina Muchova. Z tą pierwszą grała tylko raz, wygrywając w styczniu w Australian Open (6:3, 6:4). Z Muchovą mierzyła się już cztery razy - przede wszystkim w pamiętnym finale Roland Garros sprzed dwóch lat (6:2, 5:7, 6:4), a także niedawno w noworoczny poranek w drużynowych zawodach United Cup (6:3, 6:4)
Idź do oryginalnego materiału