Żadna inna rywalka nie zrobiła będącej drugą rakietą świata Idze Świątek tyle krzywdy co 37. w rankingu WTA Jelena Ostapenko. Polka już nieraz zapewniała, iż wcale się nie boi kolejnych meczów z grającą bardzo ryzykownie i nierówno Łotyszką. Tym razem przez dłuższy czas trzymała emocje na wodzy, ale w pewnym momencie dopadła ja frustracja związana z tym, iż nie może znaleźć rozwiązania na tenisowe szaleństwo rywalki.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek zawiodła? "Nie było czego zbierać"
Ostapenko w środowisku tenisowym i kibiców tenisowych za sprawą swojego zachowania na korcie uchodzi za postać ekscentryczną, a czasem choćby kontrowersyjną. Mająca zamiłowanie do oryginalnych strojów i stylizacji paznokci 27-latka jednych irytuje, a u innych wywołuje uśmiech. A to zacznie się śmiać, a to zrobi zabawną minę, a to pokłóci się z rywalką lub z sędzią.
Fanów Igi Świątek wspominanie czterech wcześniejszych pojedynków ich ulubienicy z Łotyszką przyprawiało zaś o dreszcze. Bo choć Polka z żadną z tenisistek z Top10 nie ma niekorzystnego bilansu, to ten z Łotyszką wynosi 0-4. Zdobywczyni pięciu tytułów wielkoszlemowych zapewniała już nieraz, iż ta nieprzyjemna dla niej statystyka wcale nie siedzi jej w głowie przed kolejnymi spotkaniami z Ostapenko i nie boi się kolejnych konfrontacji z nią..
- Wcale tak nie jest, iż ja przed meczami z nią jakoś inaczej się czuję. Po prostu jej styl gry nie odpowiada do końca mojemu. Jest bardzo nieprzewidywalna. W meczu z nią nie ma do końca logiki na korcie i rytmu. To styl, którego do końca nie rozumiem. Ale nie łączyłabym tego zupełnie z jakimś lękiem lub z tym, iż jakoś inaczej się czuję. Bo tak nie jest - przekonywała w ubiegłym roku Polka w programie "8 wspaniałych" telewizji Canal+.
W poprzednich czterech pojedynkach nieraz jednak popełniała wiele prostych błędów. W piątek nie miała choćby zbytnio wielu szans na nie. Ostapenko tak bardzo dominowała. Polka zaś przez długi czas tylko odprowadzała piłkę wzrokiem.
Walcząca w Dosze o czwarty triumf z rzędu Świątek długo zachowywała spokój. Po siódmym gemie pierwszego seta w przerwie zarzuciła ręcznik na głowę, ale potem wciąż panowała potem nad emocjami. W dwóch poprzednich spotkaniach w Katarze, gdy rywalki miały świetne momenty, a ona była bezradna, to Polka dawała ujście frustracji. Krzyczała, machała rękami, denerwowała się. Raz oberwało się także słownie siedzącej w jej boksie psycholożce Darii Abramowicz.
W półfinale moment kulminacyjny nastąpił przy stanie 0:3 w drugiej partii. To wówczas Świątek cisnęła ze złością rakietą, a potem znów zarzuciła ręcznik na głowę. kilka to jednak dało - zapisała na swoim koncie tylko jednego gema i piąta porażka z Ostapenko stała się faktem.