Sukcesy, ale i problemy. Podsumowanie sezonu zimowego

4 dni temu

Choć na początku kwietnia mieliśmy w Polsce nawrót zimy, sezon sportów zimowych dobiegł już końca. Jak radzili sobie nasi reprezentanci? Jakim ich starty są prognostykiem w kontekście XIV Zimowych Igrzysk Paralimpijskich, które 6 marca 2026 roku rozpoczną się w Mediolanie-Cortinie d’Ampezzo?

– Na pewno był to najlepszy do tej pory sezon – i zawodników, i mój, jako trenera, bo nie słyszałem, żebyśmy wcześniej w paranarciarstwie alpejskim mieli dwa medale mistrzostw świata – nie ukrywa satysfakcji Michał Kłusak, trener kadry. – To był cel tego sezonu, i został on osiągnięty.

Mowa o dwóch brązowych medalach Michała Gołasia, startującego z przewodnikiem Kacprem Walasem wśród osób z niepełnosprawnością wzroku. Zdobyli je w slalomie i slalomie gigancie podczas mistrzostw świata, które odbywały się w słoweńskim Mariborze.

– Medale mistrzostw świata na pewno były największym osiągnięciem w tym sezonie – potwierdza Michał Gołaś. – Ale mieliśmy też bardzo dobre wyniki w zawodach pucharu świata, bo regularnie stawaliśmy na trzecim i drugim miejscu podium, a ostatni w okresie slalom w Veysonnaz udało nam się wygrać. Myślę więc, iż cały czas się rozwijamy, z sezonu na sezon wyglądamy coraz lepiej.

Zdaniem trenera, warto zwrócić szczególną uwagę na drugi przejazd wspomnianego slalomu w Veysonnaz w Szwajcarii.

– Drugi przejazd to była jazda z treningów, wyszło to, czego od nich oczekuję. Można powiedzieć, iż zakończyli sezon z klasą. Po pierwszym przejeździe byli na czwartym miejscu, a w drugim zdeklasowali wszystkich. Dla mnie to nie było nic dziwnego, bo powtarzałem im już tyle razy, iż stać ich na to, a po prostu trzeba było to zademonstrować – uśmiecha się trener Kłusak. – Na pewno mamy jeszcze trochę problem z tym, żeby pozbierać do kupy dwa naprawdę dobre przejazdy. Myślę, iż to kwestia czasu, żeby to wszystko posklejać. Na pewno mamy jeszcze nad czym pracować, więc nie spoczywamy na laurach.

Podczas mistrzostw świata z dobrej strony pokazała się także Oliwia Gołaś, siostra Michała, która z przewodniczką Magdaleną Kłusak zajęła szóste miejsce w slalomie gigancie. Ma potencjał i jeżeli postawi na karierę sportową, przyjdą i dobre wyniki. w tej chwili zawodnicy odpoczywają po sezonie, przygotowania do kolejnego – paralimpijskiego – już jednak za chwilę.

– Na razie myślę o wszystkim, tylko nie o nartach – śmieje się Michał Gołaś. – Czasem trzeba się odciąć od nich na jakiś czas.

Potem jednak trzeba spokojnie, bez niepotrzebnych przygód przygotować się do sezonu, którego zwieńczeniem będą igrzyska w Mediolanie i Cortinie d’Ampezzo.

– Chłopaki umieją jeździć, umieją się ścigać, pokazali też, iż potrafią wygrywać. Nie znam chyba nikogo, kto gwarantuje sukcesy na igrzyskach, ale na pewno stać ich na medale – podsumowuje trener Michał Kłusak.

Słodko-gorzki sezon
Nie tak wyobrażał sobie miniony sezon nasz czołowy biegacz narciarski, Witold Skupień. Podkreśla, iż nie był w stanie osiągnąć szczytowej formy, ponieważ od grudnia walczył z nawracającym przeziębieniem.

– Dziwny był ten sezon – przyznaje zawodnik. – Sportowo nie był może najgorszy. Moje ulubione biegi dystansowe klasykiem były w tym sezonie tylko dwa. Jeden z nich wygrałem, w drugim byłem niestety czwarty – na mistrzostwach świata – nie ma więc powodów do załamywania się.

Po zwycięstwie na początku lutego w zawodach pucharu świata na dystansie 10 km stylem klasycznym w Val di Fiemme, gdzie za rok odbywać się będą igrzyska paralimpijskie, wydawało się, iż wszystko jest na dobrej drodze. Dziesięć dni później, we włoskiej miejscowości Toblach, podczas pierwszej części tegorocznych mistrzostw świata, w tej samej konkurencji był czwarty. Nie jest to szczególnie lubiane przez sportowców miejsce, ale wciąż czołówka. Witold Skupień chciał się odkuć w Norwegii, gdzie odbywał się finał pucharu świata, a następnie rozgrywano drugą część mistrzostw świata – sprint.

– Na sam koniec, w Norwegii, gdy myślałem, iż już „wyciągnę” tę formę jak trzeba, już całkowicie mnie rozłożyło z wysoką gorączką. Prawdopodobnie miałem grypę – opowiada. – Taki słodko-gorzki to był sezon.

Aby uniknąć takich niespodzianek w sezonie, w którym są igrzyska, wspólnie z Polskim Komitetem Paralimpijskim zdecydowano o przeprowadzeniu kompleksowych badań.

– Zostały już podjęte kroki, żeby Witek odwiedził LUX MED i przeszedł badania, by poprawić odporność i uniknąć tego, co było w tym sezonie. Zwłaszcza iż on nigdy nie chorował – mówi Wiesław Cempa, główny trener kadry narodowej w paranarciarstwie biegowym. – Otwarte więc zostaje pytanie, co by było, gdyby Witek był zdrowy.

Niezależnie od tego, pod kątem kolejnego sezonu trener planuje nieco zmniejszyć objętość treningu i skupić się na igrzyskach. Taki plan sprawdzał się w poprzednich latach. Igrzyska mogą być też ciekawym doświadczeniem dla Anety Kobryń, która z przewodnikiem, Bartłomiejem Puto, zajęła trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej pucharu świata.

– Oczywiście, można się tym trzecim miejscem chwalić, choć część zawodniczek odpuszczała niektóre starty – przyznaje trener Cempa. – Dla mnie jednak najważniejszy jest poziom sportowy, a wiem, iż stać ją na dużo więcej. Trzeba tylko cierpliwości i konsekwentnej pracy, ale ona już sama się nakręciła, inaczej podchodzi do treningu, pełen profesjonalizm. Mam nadzieję, iż do przyszłego roku schodek wyżej znowu wejdziemy i Aneta włączy się już do walki o czołowe lokaty.

Wzorem ciężkiej pracy wciąż pozostaje Witold Skupień.

– Nastawiam się na walkę, a na igrzyskach spodziewać się można wszystkiego – mówi nasz czołowy zawodnik. – Na pewno stać mnie na medal – i z takim nastawieniem będę trenował. Nie wyciągam pochopnych wniosków, będę robił to, co do tej pory, i może przy odrobinie szczęścia, które w sporcie też jest potrzebne, uda się powalczyć o najwyższe cele.

Medale z łyżką dziegciu
Walka o najwyższe cele na igrzyskach nie będzie niestety dana dwóm polskim parasnowboardzistkom, które są w czołówce zawodniczek z niepełnosprawnością kończyn górnych (SB-UL). To Monika Kotzian i Anna Drobna, które zajęły odpowiednio: drugie i trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej sezonu 2024/2025. Mimo wieloletnich obietnic, na najbliższych igrzyskach kobiece konkurencje snowboard cross i banked slalom rozgrywane będą jedynie w łączonej kategorii zawodniczek z niepełnosprawnością kończyn dolnych (SB-LL).

– Niestety, kategoria UL została wyrzucona z programu igrzysk – tłumaczy Zuzanna Smykała, trenerka kadry w parasnowboardzie. – Wciąż mówią, iż może za cztery lata, ale tak już słyszeliśmy cztery lata temu i chyba osiem lat temu też. Wiem, iż to bardzo boli szczególnie Monikę, która dużo poświęciła, wiele lat treningów. To nie jest tak, iż to poszło na marne, są też inne zawody, ale jednak wiadomo, iż każdy sportowiec marzy o igrzyskach.

Monika Kotzian nie ukrywa, iż nie jest to dla niej komfortowa sytuacja.

– Od wielu lat przełykam tę łyżkę dziegciu – przyznaje. – Cały czas próbujemy i walczymy, rozmawiamy na szczeblu FIS i Międzynarodowego Komitetu Paralimpijskiego, żeby jednak dać szansę naszej kategorii, bo tak naprawdę na tę chwilę to jest zamknięte koło. o ile nie będzie oficjalnie informacji, iż jest to kategoria paralimpijska, to też zawodniczek będzie jak na lekarstwo. A wiem, iż w wielu krajach są dziewczyny, które dobrze rokują, tylko trzeba dać im szansę.

Perspektywa czekania do kolejnych igrzysk nie jest szczególnie zachęcająca, ale Monika Kotzian nie odpuszcza i daje z siebie wszystko.

– Miniony sezon był generalnie na plus. Myślę, iż odblokowałam kilka swoich rzeczy, które miałam w głowie i zakładam, iż może być coraz lepiej – podkreśla. – Deski na kołku absolutnie nie zawieszam, na pewno będę jeździć na snowboardzie, dopóki mi starczy sił. Prywatnie też jestem instruktorką, pasję do jazdy mam i nie wyobrażam sobie sezonu zimowego bez wyjścia na deskę, bez kontaktu z górami, ze śniegiem. A jeżeli chodzi o jazdę zawodniczą, to jeżeli będę mieć szansę w dalszym ciągu reprezentować nasz kraj, to bardzo chętnie będę to robić i promować nasz parasnowboard.

Monika Kotzian to od lat absolutna światowa czołówka, coraz lepsza jest też Anna Drobna.

– Niestety, Monice „generalki” nie udało się wygrać, ale zajęła drugie miejsce, a na trzeci stopień podium udało się wskoczyć Ani – mówi Zuzanna Smykała. – Całkiem nieźle to wyglądało, szczególnie w wykonaniu Moniki, bo ona jest najbardziej doświadczoną zawodniczką i najlepiej sobie też radzi technicznie. Tam jakiś mały niedosyt był po starcie w mistrzostwach świata w snowboard crossie. W banked slalomie wygrała, a w snowboard crossie w finale jechała adekwatnie po złoto, z przewagą chyba 15-metrową nad drugą zawodniczką, ale niestety popełniła błąd, wywaliła się i została przez nią wyprzedzona.

Jako jedyna w przyszłorocznych igrzyskach ma szansę wystartować Natalia Siuba-Jarosz, która rywalizuje w kategorii zawodniczek z niepełnosprawnością kończyn dolnych.

– Ten sezon był dla niej niestety pechowy, bo przydarzyła się jej kontuzja – mówi trenerka kadry. – adekwatnie na pierwszych zawodach w okresie skręciła staw skokowy. Musiała zrezygnować z jednego zgrupowania. Ta kontuzja ciągnęła się za nią przez cały sezon. Natalia nie była przez to w stanie wejść na swój poziom, bo nie dało się nadrobić straconych treningów.

Trenerka uważa jednak, iż sezon paralimpijski nie jest zagrożony.

– Dużo jest teraz czasu do kolejnego sezonu, a Natalia jest mocno zmotywowana, żeby się do niego porządnie przygotować – podkreśla. – Nie wątpię, iż przyłoży się najpierw do rehabilitacji, a potem do treningów i mam nadzieję, iż będzie dobrze.

Zabrakło numerów
Nie ma co ukrywać, prawdziwej zimy nie tylko w Polsce mamy coraz mniej, zwłaszcza w okresie przedwiośnia. Pogoda nie storpedowała jednak Mistrzostw Polski w Parasportach Zimowych 2025, które w dniach 13-15 marca odbyły się w Białce Tatrzańskiej i Klikuszowej.

– Aura była łaskawa. Udało się, choć prognozy mówiły, iż będzie padał deszcz, ale skończyło się na lekkiej, „brytyjskiej” mżawce, co nie zakłóciło przebiegu zawodów – mówi Marcel Jarosławski, członek Zarządu Polskiego Związku Sportu Niepełnosprawnych „Start” i dyrektor zawodów. – Warunki były bezpieczne, wielu zawodników chwaliło, iż było całkiem dobrze.

Zawodników i zawodniczek – rywalizujących w paranarciarstwie klasycznym i alpejskim oraz parasnowboardzie – pojawiło się zaś w tym roku tak dużo, że… zaskoczeni byli sami organizatorzy.

– Od lat mamy 100 numerów startowych i zawsze to była wystarczająca liczba. Tym razem, gdy w piątek rywalizowali również parasnowboardziści, doszliśmy do 102 i musieliśmy ostatnim zawodnikom nadać numery, które już wróciły do nas. Na przyszły rok już jesteśmy przygotowani, bo zamówiliśmy numery od 101 do 120 – mówi z uśmiechem Marcel Jarosławski.

Poziom – wiadomo – różny, większa liczba zawodników to jednak dobry prognostyk. Może już niedługo skład reprezentacji Polski się powiększy?

Info: PKPar, fot. Łukasz Misiuro / PZSN Start

Data publikacji: 09.04.2025 r.

Idź do oryginalnego materiału