Choć w wygranym przez Gezet Stal Gorzów meczu najskuteczniejszymi zawodnikami byli Martin Vaculík, Oskar Paluch i Oskar Fajfer, to jednak żaden z nich nie wywarł największego wrażenia na kibicach. Zrobił to Oskar Chatłas – junior z rocznika 2007, któremu jeszcze niedawno nikt nie dawał żadnych szans na faktyczne przebicie się do ligowego składu swojej drużyny.
Siedemnastolatek w większości swoich biegów nawiązywał walkę z żużlowcami Betard Sparty, a ostatecznie za plecami przywiózł aż trzech z nich. W pokonanym polu Chatłas zostawił Marcela Kowolika, Jakuba Krawczyka oraz – co najważniejsze – Macieja Janowskiego. Takie rozstrzygnięcie to prawdziwa pozytywna sensacja, bowiem jeszcze w zeszłym roku Oskar Chatłas miał poważne problemy choćby w U24 Ekstralidze. Jego średnia biegowa w tych rozgrywkach wyniosła jedynie 0,368.
Na przestrzeni przerwy międzysezonowej siedemnastolatek zmienił się jednak nie do poznania. Pierwsze oznaki zwyżki formy przejawiał już w towarzyskim starciu z Moonfin Malesą Ostrów Wielkopolski, ale brakowało kropki nad „i” w postaci przywiezienia za plecami kogoś bardziej doświadczonego od nastoletnich juniorów z Ostrowa. Środowym meczem potwierdził dobrą dyspozycję i pokazał, iż może być sensacyjnym wzmocnieniem meczowej kadry Gezet Stali.
Przypomnijmy, iż gorzowski zespół przystąpi do rozgrywek PGE Ekstraligi bez zawodnika U24. Formalnie na tę pozycję ma być wpisany właśnie Oskar Chatłas. Do tej pory wydawało się, jednak, iż przez cały mecz będzie on zastępowany przez Oskara Palucha i Huberta Jabłońskiego. Tymczasem tak dobre wejście w sezon powinno dać mu szansę odjechania przynajmniej jednego lub dwóch biegów w meczu. Coś, co jeszcze niedawno zdawało się być szaleństwem, teraz jak najbardziej jest realnym scenariuszem.
