1 grudnia na murawie Stadio Artemio Franchi we Florencji rozegrał się prawdziwy dramat - po nieco ponad kwadransie gry spotkanie Fiorentiny oraz Interu Mediolan przerwano po tym, jak doszło do zasłabnięcia Edoardo Bove, który padł na boisko bez żadnego kontaktu z którymkolwiek z rywali. Wszyscy - piłkarze, sędziowie, sztaby obu klubów czy kibice - drżeli wówczas o życie 22-latka, który niedługo potem został przetransportowany do szpitala. Teraz z Toskanii nadeszły na szczęście jak najlepsze wieści w jego sprawie.