W poniedziałek Iga Świątek pokonała w pierwszej rundzie Roland Garros Rebeccę Sramkovą 6:3, 6:3. To nie był łatwy pojedynek dla Polki, która w drugim secie przegrywała po stracie serwisu. Wygrała jednak wówczas pięć gemów z rzędu i po 86 minutach odniosła zwycięstwo.
REKLAMA
Zobacz wideo Jakub Kosecki o kryzysie psychicznym Igi Świątek: Ta sytuacja weszła jej mocno do głowy
Po zakończeniu spotkania odbyła się konferencja prasowa Polki, wokół której wybuchło pewne zamieszanie związane z godziną spotkania. Tuż po tym jako jedyny dziennikarz miałem okazję porozmawiać chwilkę ze Słowaczką.
Taki był plan Sramkovej
Mimo przegranej Sramkova przyszła na rozmowę w dość dobrym nastroju. Nie wyglądała na przybitą, co wynikać może ze słów, jakie nam przekazała. Jak ocenia swój występ w Paryżu? Od razu nawiązała do poprzedniego meczu ze Świątek.
- Ostatni raz grałam z Igą w Melbourne. Myślę, iż zagrałam dziś dużo lepiej. Wiedziałam, czego oczekiwać. Czułam się bardziej komfortowo w wymianach. Niemniej Iga jest przez cały czas jedną z najlepszych tenisistek na świecie i rywalizowanie z nią w pierwszej rundzie to nigdy nie jest nic fajnego - mówiła Rebecca Sramkowa.
W styczniu we wspomnianym pojedynku drugiej rundy Australian Open Słowaczka przegrała z Polką w 61 minut 0:6, 2:6. Zupełnie wtedy nie istniała na korcie, została zdominowana przez rywalkę. Jaki w Paryżu miała plan, by wypaść korzystniej?
- Mój plan na ten mecz zakładał, żeby grać szybciej od Igi i dobrze serwować. Myślę, iż serwis okazał się kluczowy. W drugim secie przy stanie 3:2 moje podanie nie było dobre, Iga posłała kilka winnerów. Miałam swoje szanse, żeby lepiej poprowadzić drugiego seta, żałuję.
Sramkova (42. WTA) mimo nieudanej końcówki pierwszej partii na początku kolejnej od razu przełamała Świątek (5.), wyszła na 3:1. Grała odważnie, szukała bezpośrednich punktów, nie czekała, co zrobi jej przeciwniczka. Polka zareagowała i to jak! Przyspieszyła uderzenia, była dokładniejsza i od tamtej chwili nie przegrała już ani jednego gema.
Żal losowania
Pierwsza rakieta Słowacji nie ma powodu do wstydu, bo na tle dobrze dysponowanej obrończyni tytułu wypadła nieźle. Przyznała jedynie, iż miała nadzieję na lepsze losowanie. - Przykro się patrzy na drabinkę i widzi swoje nazwisko już w pierwszej rundzie w parze z czterokrotną mistrzynią Roland Garros (śmiech). Liczyłam, iż wpadnę na podobnie mocną rywalkę dopiero w drugiej lub trzeciej rundzie, ale miałam pecha. Drabinka to drabinka, musiałam to zaakceptować i robiłam, co mogłam. Uważam, iż mimo przegranej to był dobry mecz.
Czytaj także: Jak przez cały czas otworzył oczy Świątek
Można powiedzieć choćby więcej - wydaje się, iż to był najlepszy występ Sramkovej w tym sezonie. 28-latka zaimponowała w drugiej części ubiegłego sezonu, gdy m.in. we wrześniu wygrała turnieju WTA w Hua Hin, a następnie dotarła do finału w Monastyrze. Dzięki temu wdarła się pierwszy raz do top 50 rankingu.
Od nowego roku obniżyła jednak loty - niedawno odpadła w drugiej rundzie w Strasbourgu, w Rzymie czy pierwszej w Madrycie. Tylko w dwóch turniejach w obecnym sezonie - w Meridzie i w Dosze - potrafiła wygrać dwa spotkania z rzędu. Wysoką pozycję w rankingu zawdzięcza wciąż głównie zeszłorocznym rezultatom.
Dla Sramkovej to nie koniec paryskiej imprezy wielkoszlemowej. Zagra jeszcze w deblu w parze z Bułgarką Wiktorią Tomową. Ich rywalkami w pierwszej rundzie będzie para amerykańska Quinn Gleason - Katie Volynets. Iga Świątek z kolei w drugiej rundzie singla zmierzy się z Brytyjką Emmą Raducanu.