Sporting Lizbona za mocny dla Industrii Kielce

2 godzin temu

Nie tak wyobrażali sobie mecz w ramach 2. kolejki Ligi Mistrzów w Lizbonie z lokalnym Sportingiem sympatycy Industrii Kielce. Ich ulubieńcy musieli uznać wyższość gospodarzy i przegrali 37:41 (15:20).

Sporting Lizbona – Industria Kielce (20:15) 41:37

Sporting Lizbona: Aly, Kristensen – Costa 9, Rocha 9, Suarez 6, Silva 4, Graca 4, Alvarez 2, Gurri 2, Torkelssen 2, Berlin 1, Gassama 1, Romero 1, Martinez, Branquinho, Moga.

Industria Kielce: Morawski, Ferlin – Sićko 8, Karalek 6, Monar 6, Jedraszczyk 5, Kounkoud 3, Latosiński 3, D. Dujshebaev 2, Olejniczak 1, A. Dujshebaev 1, Moryto 1, Maqueda, Rogulski.

O tym, iż w Portugalii żółto-biało-niebieskim zawsze gra się trudno, wiedzieliśmy już przed czwartkowym spotkaniem drugiej kolejki fazy grupowej EHF Ligi Mistrzów ze Sportingiem Lizbona. I choć z zespołem ze stolicy Portugalii kielecki zespół mierzył się po raz pierwszy w historii, to wcześniej grał kilkukrotnie z FC Porto. Efekt? Raz zremisował i ani razu nie wygrał. Dlatego wszyscy liczyli, iż w czwartek Industria Kielce przywiezie z Portugalii pierwsze zwycięstwo oraz dwa bardzo ważne punkty w kontekście rywalizacji w grupie. Optymizmu nie dodawały natomiast absencje Piotra Jarosiewicza, Hassana Kaddaha oraz Aleksa Vlaha.

O ile początek spotkania był jeszcze wyrównany, a choćby to kielczanie wyszli na prowadzenie (7:5 w 11. minucie po bramce Theo Monara), to potem na przewagę wyszli zawodnicy trenera Ricardo Costy. Wykorzystywali oni nienajlepszą dyspozycję kieleckiej defensywy, a zwłaszcza bramkarzy Klemena Ferlina oraz Adama Morawskiego. W efekcie, po 25 minutach gospodarze prowadzili 17:12. Różnicą pięciu bramek zakończyła się też pierwsza połowa – Sporting wygrywał 20:15.

Drugą połowę lepiej rozpoczęli goście, choć mecz toczył się na zasadzie „gol za gol”. Strata żółto-biało-niebieskich do Sportingu oscylowała między trzema-pięcioma bramkami. Sytuację dla Industrii skomplikowała czerwona kartka Artsema Karaleka, którą obejrzał w 43. minucie. Sędziowie do podjęcia tej decyzji potrzebowali wideoweryfikacji. Karalek do tej pory rozgrywał bardzo dobry mecz, więc w drugiej połowie ciężar zdobywania goli musiał przejść na kogoś innego i wziął go na siebie wyraźniej Szymon Sićko. W pierwszych dziesięciu minutach drugiej partii zanotował on trzy trafienia i z biegiem czasu stał się najbardziej skutecznym graczem kieleckiego zespołu.

W 52. minucie Sporting wrócił na pięciobramkowe prowadzenie za sprawą bramki z szóstego metra Salvadora Salvadora. Po chwili niemal bliźniaczą bramkę zdobył Szymon Sićko (ósme trafienie w meczu). 60 sekund później sędziowie ponownie podeszli do monitora, by sprawdzić czy Theo Monar nadmiernie nie faulował Nadana Suareza. Powtórki pokazały, iż Francuz uderzył w brodę rywala, a słoweńscy arbitrzy nie mieli wątpliwości, iż za to przewinienie należą się dwie minuty kary. Dlatego na boisku pojawił się Łukasz Rogulski, a Carlos Alvarez pokonał z rzutu karnego minutę później Adama Morawskiego. Była to 36. bramka Sportingu na sześć minut przed końcową syreną.

Dla Industrii 32. trafienie zdobył Marcel Latosiński, który z powodu absencji Piotra Jarosiewicza pojechał do Lizbony. Portugalczycy jednak nie dali sobie wyrwać prowadzenia i już do końca kontrolowali przebieg meczu. Ostatecznie Industria przegrała w Lizbonie 37:41.

W przyszły czwartek 25 września o godzinie 18.45 w Hali Legionów Industria Kielce podejmie finalistę ostatniej edycji EHF Ligi Mistrzów Fuechse Berlin.

źródło: kielcehandball.pl

Idź do oryginalnego materiału