Sofia Ennaoui o nowym treningu, wyzwaniach i sile grupy – WYWIAD

5 godzin temu
Zdjęcie: Sofia Ennaoui


Sofia Ennaoui, a adekwatnie Zosia, bo tak przyjęło się mówić na tę wspaniałą biegaczkę na 1500m to multi medalistka mistrzostw Europy. Każdy pasjonat lekkiej atletyki zna doskonale to nazwisko i kojarzy je z wielkimi emocjami, które przeżywał w trakcie trwania najważniejszych imprez mistrzowskich.

Od pewnego czasu niestety nie jest nam dane oglądać Sofii w akcji. Nie oznacza to jednak, iż odwiesiła kolce na kołek. Po wielu problemach zdrowotnych postanowiła podjąć szereg trudnych decyzji, które mają na celu zmienić bieg zdarzeń i przywrócić jej wysoki poziom sportowy. To oczywiście absolutne minimum, bo ta niezwykle pracowita, ambitna i zdolna biegaczka chce biegać dużo szybciej.

Zapraszam Cię na rozmowę dwóch biegaczek, które znają się od lat. Joanna Józwik

Cześć Robaczku!

Hej! Jestem właśnie w trakcie robienia melisy.

O proszę, czy to Twój nowy rytuał, czy to jest coś, co wprowadziłaś jakiś czas temu?

Od dawna, adekwatnie, odkąd pojawiło się u mnie dużo perturbacji związanych z moją karierą biegową. Z perspektywy czasu widzę, iż wyciszenie dobrze na mnie działa. Tego zamieszania wokół mnie jest teraz naprawdę mało, co bardzo mnie cieszy.

Jest Cię mało w mediach to fakt, ale wrzucasz zdjęcia ze grupowań, dzięki temu możemy się dowiedzieć, iż jesteś w treningu, jesteś zdrowa i cały czas walczysz o swoje cele. Czy ograniczenie dodatkowych aktywności ma za zadanie zmniejszyć bodźce z zewnątrz i zatroszczyć się o Twój mental?

Dokładnie tak. Znamy się nie od dziś i Ty sama widzisz u mnie ogromną zmianę. Przede wszystkim zawarłam ze sobą pakt, iż w tym roku zrobię wszystko, żeby do tego sportu wrócić. To będzie rok odpowiedzi na wiele pytań, które siedzą nie tylko w mojej głowie, ale też w głowie moich kibiców, pasjonatów sportu oraz ludzi, którzy mnie wspierają na tej sportowej drodze. Obiecałam sobie, iż o ile dostałam tak wspaniałą szansę od losu, to chcę ją wykorzystać w stu procentach. Dostanie się do zagranicznej grupy z tyloma utytułowanymi lekkoatletami było dla mnie ogromną nobilitacją i chyba znakiem od nieba, iż to nie czas na zawieszenie kolców na kołku. Wiele myśli pojawiało się w mojej głowie, bo powroty po kontuzjach czy operacjach nie należą do najłatwiejszych. Szalenie trudno jest wrócić i trzeba dużego samozaparcia i ogromnej ilości energii, żeby wrócić przynajmniej na ten poziom, który się prezentowało. A mi się marzy, żeby jeszcze coś w tej lekkiej atletyce znaczyć. Teraz u mnie nuda, bo trenuję, kończę studia magisterskie, wypoczywam w miarę możliwości i dbam o relacje z najbliższymi.

Powiedz mi moja Droga, jak Ty się teraz czujesz?

Czuję się naprawdę dobrze, już teraz tak. Poczyniłam dużo zmian w moim życiu. Najtrudniejszą decyzją było rozstanie się z moim szkoleniowcem, z którym trenowałam 15 lat. To szmat czasu i przede wszystkim taka relacja, która przerodziła się z zawodowej, w rodzinną. Zmiana trenera, miejsca trenowania, zmiana bodźców treningowych i adekwatnie całego otoczenia, w którym przebywałam. Dużo było nowości w drugiej połowie tamtego roku. Musiałam się przestawić, a jako iż jestem osobą, która lubi jak jest wszystko poukładane, to tu mi się po prostu życie wywróciło do góry nogami.

Patrząc na Ciebie jako zawodniczkę, to rzeczywiście się wywróciło! Dokonałaś diametralnych zmian: nowy szkoleniowiec, grupa treningowa zmieniona z polskiej na zagraniczną, międzynarodową. Jak teraz wygląda Twoja codzienność?

Przez ostatnie 2, może 3 lata, od pandemii trenowałam w domu i mało wyjeżdżałam na obozy. Teraz wygląda to zupełnie inaczej. Nie dość, iż często wylatuję z całą ekipą na obozy wysokogórskie, to jeszcze bardzo chcę być z nimi w Manchesterze, tam, gdzie jest nasza baza treningowa, tam, gdzie wszyscy mieszkają. Wiadomo, iż jeżeli tam przyjeżdżam, to czuję jakbym była dalej na obozie. Myślę, iż od przełomu października i listopada byłam łącznie trzy tygodnie w Polsce. Strzelam, bo dokładnie tego nie liczyłam. Większość czasu spędziłam za granicą. Bardzo chłonę ten trening, ale chyba najbardziej atmosferę.

Grupa treningowa Sofii Ennaoui

Czym różni się podejście do sportu w Wielkiej Brytanii u grupy Trevora Paintera i Jenny Meadows w porównaniu do tego, co Ty poznałaś u nas w kraju?

To, co mogę powiedzieć, to to, iż trening niesamowicie gwałtownie przesuwa mnie do przodu. Przez ostatnie cztery miesiące zrobiłam niebotyczny postęp i nie spodziewałam się, iż na tym etapie treningu mogę biegać na tych prędkościach. Sama wiesz, iż biegi średnie i długie wymagają wielu miesięcy przygotowań. Trenerzy są również przekonani, iż ich trening na pewno na mnie zadziała. To spowodowało, iż z tygodnia na tydzień ja zaczęłam robić ogromne postępy i wierzyć w swój sukces. To też zupełnie inny trening. W Polsce się biega bardziej objętościowo. Trening jest bardziej ukierunkowany na wytrzymałość i zawodnicy zaczynają biegać na prędkościach startowych dopiero krótko przed startami. W Wielkiej Brytanii wygląda to zupełnie inaczej. Zawodnicy trenują niesamowicie ciężko i biegają gwałtownie przez większość roku. To dla mnie duża nowość, do której choćby nie miałam jak się przygotować. Sama się rzuciłam na głęboką wodę. Pomimo dużej wyrozumiałości trenerów, treningi były dla mnie od początku szalenie trudne, ale jakie miały być, skoro trenuję z najlepszymi zawodnikami świata.

Do tej pory trenowałaś jeden na jeden ze swoim trenerem, a teraz dołączyłaś do bardzo licznej grupy. Czy to działa na Ciebie motywująco, iż masz w grupie zawodniczki, które schodzą grubo poniżej 4 minut na 1500m i biegają 1:54 na 800?

Bardzo!!! Przyzwyczaiłam się do tego, iż byłam jedyna, zawsze najważniejsza dla swojego trenera. Tutaj to wygląda zupełnie inaczej, choć absolutnie nie mogę powiedzieć, iż trenerzy nie poświęcają mi dużo czasu, bo bym skłamała. Wszyscy zawodnicy są tu równi i mi się to szalenie podoba, bo każdy w grupie ma takie same zasady, każdy ma być punktualny, a trenerzy nikogo nie wyróżniają. Każdy ma prawo z nimi porozmawiać tyle, ile chce. Skupiają się na każdym zawodniku, bo każdy z nas jest w pewnym stopniu inny, więc sama możesz sobie wyobrazić jakiego to wymaga wysiłku i czasu, bo nas jest tam naprawdę bardzo dużo. Następna kwestia to towarzystwo i obserwowanie tak wspaniałych zawodników. Dla mnie to niesamowicie mobilizujące! Bardzo podoba mi się atmosfera w grupie. Tu nie ma niezdrowej rywalizacji na treningach, wręcz przeciwnie, pomagamy sobie. Rywalizacja jest dopiero na zawodach. Ja się z czymś takim nie spotkałam w naszym kraju. Jest więcej trenerów, grupy są dużo mniejsze i raczej się nie zdarza, żeby rywale trenowali ze sobą cały czas. Tu jest zupełnie inaczej. Trenerzy dbają o atmosferę, żeby była przyjacielska. Funkcjonowałam z nimi przez ostatnie miesiące i nie zdarzyła się żadna konfliktowa sytuacja, wręcz przeciwnie. W styczniu na obozie w RPA, gdy pierwszy raz biegałam w kolcach, po treningu podeszła do mnie Keely Hodgkinson i powiedziała, iż cieszy się, iż nareszcie mogę biegać w kolcach i na pełnych prędkościach. To było dla mnie bardzo miłe i nieoczywiste, bo przecież ktoś taki mógłby zupełnie nie zawracać na mnie uwagi, a Keely jednak pokazała, iż team spirit to nie jest coś udawanego na Instagramie. Wszyscy tu za siebie mocno trzymamy kciuki.

Sofia Ennaoui & Keely Hodgkinson

Cudownie to słyszeć, bo dużo wzajemnego wsparcia będzie mocno pchało Cię do przodu. Skoro wspominasz o kolcach, to pomówmy o szczegółach Twojego nowego treningu. Mówisz, iż w Twojej nowej grupie biega się szybko, łatwo nie jest.

Porównując mój poprzedni trening do tego, który realizuję teraz, to ten wcześniejszy opierał się przez większość roku głównie na treningu wytrzymałościowym z elementami szybkości i siły, czyli na tym, co jest potrzebne do biegów średnich. Teraz tlen zamienił się na wysoki kwas i nie ma zmiłuj. Jest dużo treningów, które mają symulować prędkości startowe i do nich na przestrzeni roku zawodnik się przystosowuje. Te prędkości oczywiście się zmieniają, na początku były na zupełnie innym poziomie niż teraz. W treningu dążymy do tego, żeby biegać na prędkościach startowych do 1500 metrów, czyli na 4 minuty na 1500m i szybciej.

Dostałaś jakiś trening, który Cię zaskoczył, jakiego nigdy wcześniej nie biegałaś?

Który mocno mnie zaskoczył, to chyba… Wiesz co, mnie już nic na tym etapie kariery sportowej nie zaskoczy. (Śmiech)

Rozumiem! (Śmiech) Sofia, musisz teraz dużo częściej podróżować czy to na obóz, czy do Manchesteru do swojego nowego trenera. Czy to wszystko jest finansowane przez PZLA, czy Ty musisz jednak dokładać z własnej kieszeni?

Większość moich przygotowań jest finansowanych przez związek, który ku mojemu zdziwieniu po tych wszystkich perturbacjach patrzy na mnie z wyrozumiałością. Byłam zaskoczona tym, jak dobrze odebrano również zmianę trenera na zagranicznego. Przed rozpoczęciem moich przygotowań usłyszałam bardzo miłe słowa również od szefa bloku wytrzymałości p. Zbigniewa Rolbieckiego, z którym w głównej mierze mam największy kontakt, o ile chodzi o aspekty szkoleniowe. Wiem, iż nie tylko on jeszcze we mnie bardzo wierzy i cieszę się, iż na przestrzeni lat wypracowałam sobie zaufanie u ludzi, instytucji czy firm, którzy mnie dalej wspierają. Mając komfort psychiczny zupełnie inaczej wraca się po raz kolejny do sportu. Gdyby nie wsparcie również mojego Głównego Sponsora PKO Banku Polskiego, który wspiera mnie już od dwóch lat, byłoby dużo trudniej „dokładać do sportu”, a tak mogę się skupić na treningu.

Ile zawodników masz w swojej drużynie sportowej?

Ja bym powiedziała, iż około 30.

30 osób w jednej grupie treningowej?! Bywa tak, iż wszyscy jesteście na jednym treningu?

Nie, to by było nie do ogarnięcia.

Czy to są sami biegacze średniodystansowi?

Nie, jest też sporo sprinterów. Mogę opowiedzieć, jak wyglądał system pracy, gdy byliśmy w RPA: trener najpierw robił treningi z ekipą średniaków, a później robił trening ze sprinterami. Często też bywa tak, iż żona trenera, Jenny Meadows, nasza druga trenerka jest z nami na treningu, a Trevor jest na stadionie tartanowym ze sprinterami. W Manchesterze mamy trzeciego trenera, który pomaga zawodnikom, głównie juniorom którzy nie mają na tyle środków finansowych, żeby wyjechać na obóz zagraniczny. Trevor to człowiek o wielkiej pasji do lekkiej atletyki. Taki typowy trener pasjonat, który nie trenuje tylko samych gwiazd. Choć jak ktoś by spojrzał na Instagram, to wiele tych gwiazd jest, ale naprawdę każdemu daje tyle samo uwagi. Ja byłam… znaczy, jestem do tej pory pod wrażeniem, jak dobrym jest człowiekiem i jak dużo poświęca czasu wszystkim zawodnikom.

Wyobrażasz sobie taką grupę treningową tutaj w Polsce? Wydaje mi się, iż u nas w kraju w dalszym ciągu jest przeświadczenie, iż skoro lekkoatletyka jest sportem indywidualnym, to nie należy trenować w dużej grupie. Nie ma też współpracy trenerów, aby razem pracować na sukces.

Ze swojej perspektywy mogę powiedzieć, iż trenując samotnie musiałam podwójnie się motywować. To nie była tylko motywacja na trening, ale też świadomość, iż trudy treningowe muszę znieść w samotności. W grupie zawsze jest łatwiej. Sport jest trudny, a lekkoatletyka w szczególności, bo trzeba się naharować, żeby te wyniki były. Przygotowania są długie, żmudne i trudne. Uważam, iż sparing partnerzy są ogromną wartością dodaną. Trener Tomasz Lewandowski, który jest przecież Polakiem, a często zapominamy o nim, bo wyprowadził się zagranicę, gdzie trenuje znakomitych holenderskich zawodników, gdzieś te ścieżki w kraju przecierał, a w tej chwili pokazuje, iż bez problemu można trenować wielu zawodników z licznymi sukcesami. Chciałabym dodać, iż cieszę się, iż polscy trenerzy wspólnie z zawodnikami wyjeżdżają często na zgrupowania zagraniczne. Praktykując takie działania otwieramy się na nowe rozwiązania treningowe i mamy szansę obserwować najlepszych. Mam nadzieję, iż w najbliższym czasie znowu lekkoatletyka w naszym kraju będzie wiodła prym.

Sofia, jakie masz cele na ten sezon? Kiedy będziemy mogli zobaczyć Cię pierwszy raz na starcie?

Na starcie to już niedługo. Ku Twojemu zaskoczeniu już 27 marca wystartuję na Wojskowych Mistrzostwach Świata w biegach przełajowych.

Na jakim dystansie?

4 x 2km, więc dystans bliski mojemu sercu. Dwa kilometry to kilka dalej od dystansu, który biegam na co dzień na zawodach.

Tylko 500 metrów i to jeszcze w przełaju to choćby nie poczujesz.

(Śmiech) Haha! Dokładnie tak! Wszystko trzeba sobie malować i wizualizować w optymistycznych barwach.

Oczywiście, iż tak! A na bieżni?

Mam nadzieję, iż w maju bądź w czerwcu. Nie mam jeszcze dokładnych planów startowych. Cieszę się na myśl o powrocie. Chciałabym odczarować to wszystko.

Na koniec chciałabym zadać konkretne pytanie. Czy Sofia Ennaoui może powiedzieć o sobie, iż jest uśmiechnięta, zmotywowana i nic ją nie boli?

Powiem tak: Moje zdrowie jest na 90-95%. Mam czasem delikatne dolegliwości, ale w moim wieku jak się wstaje zawsze coś ciągnie i tu nie mówię o nodze pooperacyjnej. Po biegach tempowych zawsze delikatnie nóżka sztywnieje, takie uroki pracy jaką wykonałam przez ostatnie lata.

Czy masz to wszystko pod kontrolą?

Tak, jak najbardziej! Normalnie trenuję, biegam już od paru tygodni w kolcach, także jest naprawdę dobrze. Nauczyłam się na przestrzeni ostatnich lat, żeby nie planować wszystkiego, bo życie pisze różne scenariusze, no ale myślę sobie, iż po tylu perturbacjach, jakie przeszłam, w tym sezonie życie może i dla mnie napisze bardzo dobry scenariusz, bardzo bym tego chciała. Ile można mieć pecha?

Już go pisze.

W sumie to prawda.

Dziękuję Ci bardzo. Możesz pić swoją melisę, bo już pewnie jest zimna.

Dziękuję! Wzięłam sobie ze trzy, cztery łyki, ale tak… już zimna! (Śmiech)

Idź do oryginalnego materiału