Jeremy Sochan z powodu urazu nadgarstka stracił początek sezonu NBA. Polak wrócił do gry w czwartkowym spotkaniu z Los Angeles Lakers, którzy podejmowali San Antonio Spurs bez kontuzjowanego LeBrona Jamesa (pauzuje od początku rozgrywek).
REKLAMA
Zobacz wideo Szef Światowej Agencji Antydopingowej: Przypadek Igi Świątek był szczególny. Nauka dla sportowców: zbierajcie paragony
Jeremy Sochan wrócił do gry w NBA. Tak poszło mu z Los Angeles Lakers
Przyjezdni dobrze zaczęli, bowiem wygrali pierwszą kwartę 29:26, a polski koszykarz, który zaczął wśród rezerwowych, zdobył dwa punkty. W drugiej odsłonie 22-latek miał trzy razy większy dorobek, ale jego zespół przegrał 30:34 i na przerwę schodził z minimalną stratą (59:60). W trzeciej części Sochan zdobył tylko punkt, ale Spurs podkręcili tempo i do decydującej kwarty podchodzili z wynikiem 96:88.
Lakers długo gonili, ale w końcu wyrównali (108:108), a później choćby objęli prowadzenie. W dodatku goście zaczęli mieć problemy z faulami - za ich nadmiar (sześć) na nieco ponad minutę przed końcem wylecieli Victor Wembanyama i Harrison Barnes, a na 13,3 sekundy do końca, przy stanie 116:114 dla Lakers, Sochan (u gospodarzy nikt nie miał sześciu przewinień).
Sprawdź też: 18-letni Rosjanin brutalnie pobity. Trafił do szpitala, a cały kraj milczy
Jak wypadł powrót Polaka? Bardzo solidnie, bowiem zdobył 16 pkt (drugi wynik w Spurs) przy skuteczności z gry 85,7 proc. Trafił jedną z dwóch prób za trzy, a na linii rzutów wolnych stanął czterokrotnie i tylko raz spudłował. Ponadto miał jeden przechwyt i dwie zbiórki, a przez niespełna 23 minuty na parkiecie nie zaliczył też żadnej straty.
San Antonio Spurs mieli wielką szansę w meczu z Los Angeles Lakers. Ależ niedosyt
W meczu emocje były do samego końca. Przy stanie 116:118 fatalny błąd popełnił Marcus Smart, przekraczając linię przy wznowieniu spod własnej tablicy. Piłka trafiła do Spurs, którzy mieli nieco ponad sekundę na rozegranie akcji na wagę zwycięstwa lub dogrywki. Pierwsza akcja im nie wyszła, ale za moment znów wznawiali spod kosza Lakers - tym razem Julian Champagnie był faulowany i miał dwa rzuty wolne.
Pierwszy zmarnował, a przy drugim trafił w obręcz, aby któryś z kolegów mógł dobić za 2 pkt. To się nie udało i Lakers utrzymali skromną przewagę - wygrali 118:116. Do zwycięstwa poprowadził ich Luka Doncić, zdobywca 35 punktów, a 22 punkty dołożył DeAndre Ayton. W Spurs najskuteczniejszy był Wembanyama (19 pkt), a po nim ex aequo Sochan i Stephon Castle.
Po tym spotkaniu San Antonio Spurs mają w dorobku pięć zwycięstw oraz dwie porażki i zajmują piąte miejsce w Konferencji Zachodniej - taki sam bilans mają czwarci Denver Nuggets oraz trzeci Houston Rockets, a lepsi są Los Angeles Lakers (7-2) i broniący tytułu Oklahoma City Thunder (8-1).

2 godzin temu












