Bartosz Slisz na zgrupowanie reprezentacji Polski w Porto przyjechał po krótkiej przerwie. Zawodnik, który do niedawna był jednym z najważniejszych zawodników kadry Michała Probierza, nie otrzymał powołania na październikowe zgrupowanie. Wcześniej był krytykowany za występ przeciwko Austrii na Euro 2024, po którym rozegrał w kadrze niespełna 40 minut.
REKLAMA
Zobacz wideo Probierz tłumaczy sensacyjną decyzję! Tak Polacy trenują przed Portugalią
Do Portugalii przyjechał jednak w doskonałym nastroju. Kilkadziesiąt godzin wcześniej Slisz strzelił decydującego gola dla Atlanty United w meczu z Interem Miami (3:2). Meczu, za pomocą którego zespół Polaka wyeliminował z rozgrywek zespół Lionela Messiego i faworyta sezonu MLS.
Konrad Ferszter: Jak to jest wyeliminować Leo Messiego, Luisa Suareza, Sergio Busquetsa i Jordiego Albę z MLS?
Bartosz Slisz: To bardzo fajne uczucie, ale nie patrzę na to przez pryzmat wyeliminowania Messiego czy innych zawodników. Dla mnie najważniejszy jest awans mojej drużyny do kolejnej rundy play-off. I z tego się cieszę najbardziej.
Nieczęsto zdobywasz bramki, ale tu zachowałeś się jak rasowy napastnik.
- Wszystko wyszło idealnie. Bardzo dobrze wszedłem w pole karne i jeszcze lepiej uderzyłem na bramkę. Chyba nie dało się tego lepiej zrobić. Bardzo się cieszę z tego gola. Zwłaszcza iż nie strzelam ich często, a ten dodatkowo dał nam awans do półfinału konferencji. jeżeli mam zdobywać tylko takie bramki, to proszę bardzo, w ogóle mi to nie przeszkadza.
Zawodnicy Interu też nie utrudnili ci zadania. Twojemu wykończeniu przyglądali się we czterech.
- To była sytuacja inna niż wszystkie, bo w polu karnym leżał jeden z rywali, przez co spekulowano, iż bramka nie padła w okolicznościach fair play. Ja się z tym jednak nie zgadzam. Uważam, iż nikt nie zwrócił na mnie uwagi, bo wbiegłem w pole karne z 20. metra i miałem idealny timing. MLS jest ligą bardziej otwartą, przez co łatwiej jest znaleźć przestrzenie do kreowania sytuacji. Ja ją znalazłem, wykorzystałem, a rywale widocznie się mnie nie spodziewali w tym miejscu.
Z trzech ostatnich goli dwa strzeliłeś głową. Poprzednią taką bramkę zdobyłeś jeszcze w Legii przeciwko Midtjylland. Trenujesz takie uderzenia?
- Uważam, iż bardzo dobrze gram głową. Inna sprawa jest taka, iż nie jestem ofensywnym zawodnikiem i dlatego nieczęsto mam okazję pokazywać tego typu walory. Akurat w meczu z Interem Miami w środku pola ustawieni byliśmy trójką zawodników, dlatego mogłem sobie pozwolić na takie zachowania jak w sytuacji bramkowej. Nigdy jednak nie miałem problemów z odpowiednim ustawianiem się pod przeciwnika i wygrywaniem pojedynków główkowych w środku pola.
Jakie wrażenie zrobili na tobie Messi, Suarez, Busquets i Alba?
- Ogromne. Mimo upływających lat to wciąż fantastyczni piłkarze i bardzo ciężko bronić przeciwko nim. Messi, tak samo jak w Barcelonie, często wykorzystywał Albę podaniami za linię obrony i zatrzymanie ich nie było prostą sprawą. Ale byliśmy dobrze przygotowani. Wiedzieliśmy, na co stać przeciwnika i jak go zatrzymać. W każdym kolejnym meczu play-off wyglądaliśmy coraz lepiej, ale mimo to nie każde podanie dało się zatrzymać.
w okresie zasadniczym graliście z Interem dwukrotnie i nie przegraliście ani razu. Mieliście na nich patent?
- Widocznie chyba nam "leżeli". Może wynikało to z tego, iż wiedzieliśmy, iż tacy zawodnicy jak Messi czy Suarez nie wracają do obrony, przez co mieliśmy więcej miejsca do rozgrywania piłki. Dzięki temu przeciwko Interowi grało nam się inaczej, lepiej niż z innymi drużynami.
Ostatni czas był dla was szalony. W ostatniej kolejce wywalczyliście 9. miejsce w konferencji wschodniej, dające prawo do gry w meczu o play-off. Ten wygraliście po rzutach karnych, a później wyeliminowaliście Inter, czyli najlepszą drużynę sezonu zasadniczego.
- Naszym celem przed sezonem było miejsce w czołowej czwórce konferencji wschodniej. Te plany gwałtownie się jednak zmieniły. Słabo weszliśmy w sezon, z drużyny odeszli ważni zawodnicy, a w połowie rozgrywek doszło do zmiany trenera. Do pewnego momentu byłem bardzo rozczarowany tym sezonem. Przychodziłem do Atlanta United z Legii, gdzie zawsze walczyłem o najwyższe cele i w USA chciałem tego samego. Trudno było zaakceptować kiepskie wyniki i robiłem wszystko, by się do nich nie przyzwyczaić.
Można powiedzieć, iż ostatecznie wjechaliśmy do play-off na wślizgu i w ten sposób osiągnęliśmy cel, jaki postawiliśmy sobie na drugą część rozgrywek. Sezon zasadniczy to dopiero połowa drogi. Przed nami dalsza walka w play-off i zrobimy wszystko, żeby wygrać ligę. To jest teraz mój cel. To trudne zadanie, bo w grze zostało kilka dobrych drużyn, ale pokazaliśmy, iż i my potrafimy grać na wysokim poziomie. Warto marzyć, dlatego wierzę, iż 7 grudnia będę się cieszył z mistrzostwa MLS.
Blisko rok gry w MLS sprawił, iż stałeś się lepszym zawodnikiem?
- Zdecydowanie tak. Zwłaszcza w ostatnim czasie, kiedy grałem na pozycjach numer osiem i dziesięć. Dzięki temu rozwinąłem się w grze w innych strefach boiska i takich zachowaniach jak wbieganie za linię obrony przeciwnika. Wciąż najlepiej czuję się w roli defensywnego pomocnika, ale jeżeli trener będzie mnie potrzebował gdzie indziej, to tym bardziej będę na to gotowy.
Czujesz, iż Michał Probierz dał ci drugą szansę w reprezentacji Polski?
- Nie, dlaczego?
W finale baraży w Cardiff byłeś jednym z najlepszych zawodników. Po słabszym meczu towarzyskim z Turcją pierwsze spotkanie na Euro 2024 z Holandią zacząłeś jednak na ławce rezerwowych.
- A jakie są argumenty za tym, iż przeciwko Turcji zagrałem słabo? Kto kreuje takie opinie?
Dziennikarze i eksperci, często byli piłkarze.
- A czy oni znają założenia, jakie mieliśmy na ten mecz? Nie. Dlatego w ogóle nie przejmuję się zewnętrznymi opiniami. Ludzie mówiący takie rzeczy nie mają pojęcia, co się dzieje w drużynie i czego się od nas wymaga. Dla mnie najważniejsze jest to, czego wymaga ode mnie trener i to, czego oczekuję po sobie sam.
Byłeś rozczarowany, iż mecz z Holandią zacząłeś na ławce rezerwowych?
- Trochę tak, bo byłem gotowy do gry w podstawowym składzie. Trener jednak podjął taką decyzję, jaką podjął i nie zostało mi nic innego, jak tylko ją zaakceptować.
Selekcjoner miał do ciebie pretensje lub krytyczne uwagi po meczu z Austrią?
- Osobiście niczego mi nie powiedział, ale widocznie nie był zadowolony z tego występu. Zresztą ja też nie byłem. Jako cały zespół nie zagraliśmy dobrze. Ale to przeszłość, nie mam na nią wpływu. Mistrzostwa Europy już za nami i staram się ich nie rozpamiętywać, bo niczego już nie zmienię.
Pytam, bo po meczu z Austrią rozegrałeś w kadrze tylko 36 minut, a na poprzednie zgrupowanie nie dostałeś choćby powołania.
- I to było pierwsze zgrupowanie za kadencji trenera Probierza, na które nie zostałem powołany. Zdarza się, takie jest życie sportowca i trzeba to zaakceptować. Mnie nie pozostaje nic innego, jak ciężko pracować i formą w klubie udowadniać, iż zasługuję na miejsce w reprezentacji.
Selekcjoner dzwonił do ciebie i uprzedzał, iż tym razem nie dostaniesz powołania?
- Nie.
To przed miesiącem otrzymał Maxi Oyedele, teraz Antoni Kozubal. Czujesz, iż w kadrze naciskają zawodnicy jeszcze młodsi od ciebie?
- To tak wygląda nie tylko w reprezentacji Polski, ale w ogóle w piłce nożnej i sporcie. Też kiedyś byłem młodym zawodnikiem wchodzącym do kadry, który chciał wywierać presję na starszych i walczyć o swoje. To normalne i każdy musi sobie z tym radzić. Śledzę występy innych piłkarzy, ale tylko po to, by zobaczyć, jak sobie radzą. Nie zastanawiam się, czy są lepsi ode mnie, czy nie. Skupiam się na sobie i swojej grze.
Czujesz, iż reprezentacja Polski idzie w dobrym kierunku?
- Tak. Były słabsze mecze, które sprawiły, iż kibice mogą uważać, iż się nie rozwijamy, ale ja się z tym nie zgadzam. W ostatnich spotkaniach z silnymi przeciwnikami pokazaliśmy, iż możemy grać otwarty futbol, kreować sytuacje bramkowe, strzelać gole i mieć dobre wyniki. Moim zdaniem jesteśmy dużo silniejsi niż rok temu.
Naprawdę uważam, iż stać nas na grę z najsilniejszymi reprezentacjami jak równy z równym. Nie musimy mieć kompleksów i możemy grać z nimi w piłkę, a nie tylko ograniczać się do obrony i kontrataków. Odwaga w sporcie popłaca, doświadczyłem tego w klubie. Mimo iż nikt na nas nie stawiał w rywalizacji z Interem Miami, pokazaliśmy, iż warto być odważnym i wierzyć we własne umiejętności. Mam nadzieję, iż takie samo nastawienie będziemy mieli w kadrze.
Selekcjoner nie tylko zapowiedział, iż chce grać ofensywnie, ale i na takich zawodników w linii pomocy ostatnio stawiał. Zdarzyło się, iż mecz zaczynaliśmy bez klasycznego defensywnego pomocnika. Nie obawiasz się, iż w kadrze zabraknie miejsca dla piłkarza o takich walorach jak ty?
- Nie, zresztą jak już mówiłem, mogę dać też kadrze coś dobrego nie tylko w roli defensywnego pomocnika. Ale na razie nie zaprzątam sobie tym głowy, bo to decyzje, które należą do trenera.
Dla ciebie to wyjątkowo długi i intensywny rok. Zmiana klubu, ślub, udział w mistrzostwach Europy i natychmiastowy powrót do MLS. Nie czujesz się zmęczony?
- Nie, mimo iż rzeczywiście nie było czasu w odpoczynek. Z tego, co pamiętam, to z Euro wróciłem w środę, a już w sobotę grałem w lidze. Ale nie potrzebowałem odpoczynku. Wręcz przeciwnie, czułem, iż powrót do klubu to dla mnie dobra rzecz, iż dzięki temu wszystko wróci na odpowiednie tory.
Nie ma co ukrywać, po Euro 2024 nie byłem zadowolony. Zagrałem w dwóch meczach i tylko raz w podstawowym składzie. Z turnieju odpadliśmy jako pierwsi, więc powodów do euforii nie było. Czułem, iż ta wróci po powrocie do klubu i normalnej, codziennej pracy, która pozwoli zapomnieć o tym, co nieprzyjemne. Czas na odpoczynek przyjdzie po sezonie. I to bardziej mentalny niż fizyczny, bo pod tym względem naprawdę wszystko jest okej i nie wyczekuję z niecierpliwością końca sezonu. Mamy jeszcze w nim coś do zrobienia.