Skoki bez wiatru, kombinezonów i przeliczników. Jest pomysł do skopiowania

6 godzin temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Kai Pfaffenbach


A może skoki narciarskie powinny pójść drogą golfa? To byłby najlepszy sposób, żeby wyłonić najlepszego skoczka świata bez żadnych myków związanych z kombinezonami, nartami i wiązaniami.
Golf to sport, który toczy się na ogromnej przestrzeni. Zawodowcy grają na 18-dołkowych polach, które mogą zajmować choćby kilkadziesiąt hektarów terenu. Jednak w 2022 r. jeden z najsłynniejszych golfistów w historii sportu, czyli Tiger Woods, postanowił spróbować zamknąć go w hali, a pomogła mu w tym nowoczesna technologia.


REKLAMA


Zobacz wideo


W ten sposób Amerykanie przenieśli golf do hali
Amerykanin, którego majątek szacuje się na ponad miliard dolarów, został twarzą nowej Tiger Golf League, która w tym sezonie rozgrywa pierwszy sezon. Zawodnicy, zamiast chodzić po polu golfowym, używają wielkiego ekranu, który pełni rolę gigantycznego symulatora komputerowego. Przy uderzeniach na duże odległości golfiści wystrzeliwują piłkę w stronę ekranu, a symulator pokazuje, jak daleko leci piłka i gdzie upadnie. W zależności od tego, co pokaże symulator, gracze kontynuują grę albo bliżej, albo dalej od ekranu, albo z wysokiej trawy, albo z piasku, albo z krótko przystrzyżonej murawy. Gdy piłka jest już bliżej dołka niż 45 metrów, zawodnicy przechodzą ze świata wirtualnego do realnego. Ostatnie uderzenia wykonują do prawdziwego dołka, który jest ustawiony w hali.
Jak wygląda rozgrywka, tłumaczy krótki film animowany:


Prawdziwa rozgrywka wygląda natomiast tak:


Golf w hali to zupełnie nowe doświadczenie dla widzów
Nowatorskie rozgrywki to przede wszystkim zupełnie nowe doświadczenie dla fanów golfa. W TGL mają idoli na wyciągnięcie ręki. Przyglądają się im z bliska. Mogą dopingować i słuchać, jak ze sobą rozmawiają. Niezwykły jest też format rozgrywki. Gra ma bowiem formę meczu między dwoma drużynami, a nie walki o indywidualny wynik, jak to się dzieje w klasycznych turniejach golfa.


Poza tym pomysłodawcy uznali, iż nowy format, w którym rozgrywkę da się zmieścić w dwóch godzinach jak mecz piłkarski, łatwiej przyciągnie młodszą publiczność niż ta, która ogląda wielogodzinne turnieje na otwartych polach.
W USA trwa w tej chwili pierwszy sezon TGL. Wystąpiło w nim sześć drużyn. Wśród zawodników znaleźli się m.in. Tiger Woods i Rory McIlroy (polscy fani najbardziej go pamiętają prawdopodobnie jako byłego narzeczonego Karoliny Woźniackiej). Ich drużyny, ku rozczarowaniu fanów, nie zakwalifikowały się jednak do play off.
A może ten pomysł warto skopiować w skokach narciarskich?
Ale o golfowej lidze z USA nie pisalibyśmy, gdyby nie pomysł, który taka liga mogłaby podsunąć środowisku skoków narciarskich. A może zrobić halowy symulator i do tej dyscypliny sportu? To mogłaby być świetna zabawa i promocja dyscypliny.
Zamiast sporów o współczynniki za wiatr, zamiast machinacji belką w górę i w dół, zamiast kombinacji z rozmiarem kombinezonów liczyłaby się tylko siła odbicia i technika wyjścia z progu. Zawodnik mógłby się na przykład rozpędzać, odbijać z odskoczni i po przyjęciu aerodynamicznej pozycji lądować na gigantycznym materacu. Sensory w odskoczni mierzyłyby siłę i kąt wybicia, a zestaw kamer ze specjalnym oprogramowaniem oceniałby aerodynamiczność postawy. To tylko luźne sugestie.


A przecież można inaczej: wybudować małą skocznię pod dachem i mierzyć skoki elektronicznie co do centymetra. Można wybudować dwie skocznie obok siebie i rywalizować symultanicznie. Tego typu pomysły znamy już z przeszłości i to z takich mało kojarzonych ze skokami miejsc jak Nowy Jork i Londyn.


Z drugiej strony ciekawe, jak rozwinie się trend zapoczątkowany przez TGL. Czy łączenie tradycyjnych dyscyplin sportowych z nowoczesną techniką będzie miało przyszłość?
Idź do oryginalnego materiału