„Skarpety na kije hokejowe”

1 miesiąc temu
Marcin Fabisiak podczas meczu czeskiej ligi hokeja na trawie / Źródło: Archiwum prywatne Marcina Fabisiaka

Hokej na trawie nie jest zbyt popularnym sportem w Polsce. Pomimo tego, rozgrywany jest w wielu lokalnych drużynach. Z Marcinem Fabisiakiem (byłym zawodnikiem Stelli Gniezno, a w tej chwili trenerem w Kudowiance Kudowie-Zdrój) rozmawia Wojciech Jaśkowiak – o różnicach pomiędzy polskim, a czeskim hokejem na trawie oraz o tym, jak wygląda prowadzenie drużyny hokeja na trawie w Kudowie-Zdrój.

Wojciech Jaśkowiak: Zacznijmy od tego: skąd pomysł na to, aby w Kudowie-Zdrój prowadzić klub hokeja na trawie? Miasto to kojarzy się głównie ze sportami zimowymi.

Marin Fabisiak: – Tak naprawdę ja tylko zacząłem kontynuować coś, co było tutaj wcześniej. Funkcjonowało tutaj coś takiego jak hokej na trawie, tylko nie w samej Kudowie, a miejscowość dalej, w Lewinie Kłodzkim. Był tu nauczyciel wychowania fizycznego, który studiował na AWF i on prowadził zajęcia z hokeja na trawie. Funkcjonowało to w ten sposób, iż oni przyjeżdżali i trenowali tutaj, ale bez meczy. Tylko raz na jakiś czas odbywał się turniej. Działo się to w kooperatywie z Dolnośląskim Związkiem Hokeja na Trawie. Wraz ze śmiercią pana Jurka to wszystko padło.

Więc jak do tego doszło, iż hokej w Kudowie został reaktywowany?

– Zostałem poproszony przez Dolnośląski Związek Hokeja na Trawie, w osobie Kurta Strubbe i Romana Woźnicy. To właśnie oni zapytali się, czy nie chciałbym reaktywować na początek samych zajęć hokeja w Kudowie. Było to w ramach takiego projektu, który prowadzi PZHT, „Hokejmania”. Z racji tego, iż skończyłem karierę zawodniczą w Czechach i trochę brakowało mi na co dzień hokeja, stwierdziłem, iż możemy spróbować.

Jakie macie warunki do treningów? Z tego, co wiem, w Kudowie nie ma boiska do hokeja na trawie.

– To prawda, nie ma jakichś cudownych warunków, ale było boisko piłkarskie Orlik, co jest plusem. Były też hale, które obiecano nam udostępnić do hokeja.

Czyli trenujecie na Orliku?

– Tak, trenujemy na możliwe najgorszym boisku hokejowym, bo nie z naturalną trawą, tylko na gumie, ale da się grać. Tak, da się grać. Obiekty w hali mamy lepsze, bo u nas ją odnowiono, natomiast w Lewinie Kłodzkim jest hala pełnowymiarowa z nawierzchnią typowo poliuretanową do gry w hokeja, ale na chwilę obecną dajemy radę…

Skąd wzięliście sprzęt do gry? Z tego, co mówisz, to zaczynaliście praktycznie od zera.

– Czesi w ramach prezentu oddali nam stare bandy z Hradca, także mamy boisko z bandami, które wykorzystujemy. Otrzymaliśmy też w ramach „Hokejmanii” koszulki, piłki oraz kije.

To chyba dużo jak na początek?

– Zdecydowanie! Dzięki temu na start zebrało się 12-13 dzieciaków i zaczęliśmy treningi. Połączyliśmy też siły z klubem z Lewina

.

W jaki sposób je połączyliście?

– Dzieciaki z Lewina przyjeżdżały do nas na treningi, a nasze, jeżeli chciały, to jeździły do nich. Praktycznie cały tydzień jest hokejowy, z wyjątkiem poniedziałku. We wtorki i czwartki trenują ze mną, a w środy i piątki w Lewinie z trenerką Kasią.

Kiedy rozpoczęliście treningi?

– Trenujemy od września poprzedniego roku, skorzystaliśmy też z zaproszenia mojego byłego czeskiego klubu, Hradec Kralove. Zebraliśmy wszystkie dzieciaki z Kudowy i Lewina i pojechaliśmy na turniej, żeby miały pierwsze przetarcie z hokejem. Od tamtej pory zaczęło to lepiej funkcjonować.

Ile macie grup dzieci?

– Planowaliśmy funkcjonować w ramach dwóch grup: starszej i młodszej. Tak też to w tej chwili funkcjonuje i uczestniczymy w rozgrywkach w systemie Republiki Czeskiej.

Ile dzieciaków trenuje u Was?

– W tej chwili w dwóch klubach jest 32 dzieci. Muszę liczyć w ten sposób, iż w moim klubie grają dzieci z Lewina i Kudowy. Na każdym treningu pojawia się 20-25 dzieciaków.

Ile lat ma wasz najmłodszy zawodnik?

– Pięć. Mam dwójkę pięciolatków, dojdzie jeszcze dwójka w tym wieku i będą sobie startowały w turnieju u-6. Mam też kategorię u-8, u-10 i u-12, z którymi będziemy startować w hali.

Dlaczego gracie w Czechach, a nie w Polsce?

– Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale zwyczajnie przemawiają za nami kwestie finansowe. Gdybym chciał uczestniczyć w jakichkolwiek rozgrywkach w Polsce dla chłopaków, bo teraz mówimy o chłopakach, to musiałbym pojechać do Siemianowic Śląskich albo do Tarnowskich Gór. Za każdym razem jest to wyprawa około 300 kilometrów w jedną stronę. Wynajęcie autokaru i zawiezienie dzieci, jeżeli to jest autokar, to koszt ponad 3000 złotych, a ja z Urzędu Miasta Kudowy dostałem dofinansowanie od września do końca tego roku na 5000 złotych. Z tego zakupiłem sprzęt, który jest potrzebny do gry – koszulki, spodenki. Zorganizowałem też najmłodszej grupie wyjazd na turniej do Poznania i mój budżet na ten rok się skończył.

Mamy początek października.

– Dlatego przemawiają za nami wyłącznie koszty finansowe. Nie ukrywam, iż także odległość, czyli 40 km jest dużym plusem. Czas też gra tutaj dużą rolę, bo choćby jeżeli jeździmy na turnieje, już teraz te rozgrywkowe do Pragi, to w jedną stronę jedziemy tam około półtorej godziny. Czyli to jest 150 km w jedną stronę. W ciągu sześciu godzin obracamy w tą i z powrotem, grając dwa mecze i wracając.

Chcielibyście w przyszłości zagrać w lidze seniorskiej?

– Na tę chwilę nie wybiegam aż tak daleko w przyszłość. Skupiam się na grupie dwunastolatków, a także dziesięciolatków i dodatkowo zaczyna wchodzić grupa osiem i sześć lat. I to są nowe grupy. Do tej pory była dziesiątka i była dwunastka. Pojawiło się parę dzieciaków, które są młodsze. Na razie o tym nie myślę, żeby grać w lidze seniorskiej, chociaż myślałem, żeby zebrać paru chłopaków i samemu zagrać w rozgrywkach halowych w Czechach.

Co stanęło na przeszkodzie?

– Czas, a raczej jego brak. Turnieje dzieciaków są generalnie co tydzień. Raz jadę z jedną kategorią wiekową, raz z drugą, więc jeżeli bym jeszcze miał grać w seniorach, to w ogóle by mnie w domu nie było. Jest to na razie klub młodzieżowy i jako klub młodzieżowy będzie funkcjonował.

Czyli co tydzień weekend masz zajęty?

– Tak, wrzesień i październik co niedzielę gram turniej albo z kategorią u-10, albo z kategorią u-12.

To fajna inicjatywa, patrząc na to, iż Kudowa-Zdrój z czym, jak z czym, ale z hokejem na trawie się nie kojarzy.

– Nie kojarzy się z jednego prostego powodu. Jest to rodzynek na mapie, coś kompletnie nowego, co powstało w miejscu, gdzie sporty zimowe i rowerowe biorą górę.

Jak mniemam, łatwiej trenuje się wam w hali niż na boisku otwartym?

– Zdecydowanie łatwiej! Korzystamy z trzech hal w szkole, która udostępnia Orlik, ale to jest mała hala. Mamy halę miejską w Kudowie, ale ona też nie jest pełnowymiarowa. Mam pełnowymiarową halę, która znajduje się sześć kilometrów od Kudowy w Lewinie Kłodzkim w szkole podstawowej. Na niej już graliśmy kilka turniejów dla dzieci.

A jak wygląda kwestia kosztów użytkowania tych obiektów?

– Właśnie to jest największy plus tutaj. Miasto udostępnia nam to wszystko za darmo.

Czyli współpracujecie z miastem? Domyślam się, iż gdyby nie pomoc miasta, to nie uczestniczylibyście w turniejach?

– Dokładnie, nie wystarczyłoby pieniędzy, ale obiekty są miejskie. Mam też podpisaną umowę z każdą szkołą i z urzędem miasta na korzystanie z tych obiektów.

Na jak długo podpisaliście tę umowę?

– Dopóki będzie trwał hokej, tak długo mogę grać. Chociaż mamy troszeczkę problem z korzystaniem z hali miejskiej.

Jaki problem?

– Jest kompletnie odnowiona i to jest dość śmieszne, ale jedynym wymogiem, który wymyślił sobie urząd miasta i pan, który zajmuje się halą, jest to, iż na kije hokejowe muszę zakładać skarpety, żeby nie rysować parkietu.

To groteskowe.

– No groteskowe, ale przy takim poziomie umiejętności, jaki mają te dzieci, założenie skarpetek na kija kompletnie nic nie zmieni. One dopiero się uczą, ale jakbym to ja się ustawił na boisku, to bym się z tego śmiał i powiedział, iż mi to przeszkadza. Tym dzieciom to nie przeszkadza, bo nigdy tak nie robiły i nie wiedzą, jaka jest różnica.

Pewnie ma to wpływ na rozwój ich umiejętności. W turniejach gra się przecież bez skarpetek na kijach.

– Na pewno, na szczęście będziemy na tej hali trenować tylko raz w tygodniu i najpewniej będzie to trening ogólnorozwojowy, żeby nie robić tej groteski ze skarpetkami.

Kudowa-Zdrój nie jest dużym miastem, ma 8000-9000 mieszkańców. Jak to jest, iż te dzieciaki się garną do gry w hokeja na trawie?

– Garną się z jednego prostego powodu: tutaj nie ma dużo sekcji sportowych. Jest piłka nożna, która zgarnia najwięcej dzieciaków, biathlon, taekwondo, klub rowerowy i weszliśmy my, z nową inicjatywą hokeja i jakoś to poszło. Staraliśmy się to rozpropagować. Dużo daje nam też obecność klubu w Lewinie. Na dwa kluby 32 dzieci rozkłada się po połowie, ale na mecze jeździmy jako jedna grupa. Lewin funkcjonuje w rozgrywkach polskich, my jako Kudowa w Czeskich.

Rozmawiał Wojciech JAŚKOWIAK

Idź do oryginalnego materiału