W miniony weekend Pszczyna rozbrzmiewała dźwiękami muzyki myśliwskiej. Mistrzostwa Europy były świetnie przygotowaną imprezą!
360 muzyków z 10 państw Europy zjechało na IV Mistrzostwa Europy Trębaczy* Myśliwskich – Niemcy, Szwajcarzy, Austriacy, Węgrzy, Słowacy, Czesi, Estończycy, Łotysze, Litwini i oczywiście Polacy. Reprezentowane były prawie wszystkie kraje z tak zwanego kręgu św. Huberta.
Pszczyna została wybrana nieprzypadkowo. To tu są korzenie rogu myśliwskiego zwanego rogiem pszczyńskim lub po prostu Plessem, albo Plessówką. Wszyscy znamy dźwięki tego rogu, każdy słyszał sygnały myśliwskie, wiemy, iż gra na nich pół Europy, ale niewielu polskich łowców zna historię tego instrumentu…
Używano go w dobrach księcia Jana Henryka XI von Hochberg. Pana na Pszczynie i Książu, teścia słynnej księżnej Daissy, niemieckiej księżnej będącej Angielką i mającej polskie obywatelstwo, o której zaczytują się nasze kobiety. Sygnały myśliwskie „narodziły się” w pszczyńskich lasach, a pierwsze plessówki robiono we Wrocławiu.
Fanfary na rynku
Zaczęło się w piątkowy, wyjątkowo zimny wieczór. Na pszczyńskim rynku zebrały się wszystkie ekipy. Rozstawione w rożnych miejscach placu, pokazały pszczyńskiej publiczności próbkę swoich umiejętności. Były to jakby „przedbiegi”, rozpoznanie bojem i możliwość ocenienia siły zespołów.
Nieliczna czteroosobowa, biorąca po raz pierwszy udział w imprezie udział ekipa z Estonii – jedyny zespół sygnalistów myśliwskich w tym kraju – oraz największa 28 osobowa reprezentacja z Turyngii, nasi – leśnicy z gdańskiego „Jantara”, „Gorzowska Knieja”, szczecinecki „Bór”, Reprezentacyjny Zespół Sygnalistów Myśliwskich RDLP w Katowicach. Szwajcarzy w brązowych jupkach i Bawarczycy w swoich skórzanych, krótkich spodniach, na widok których aż się gęsia skórka człowiekowi robiła, a oni jakby tego zimna nie odczuwali.
Na rynku rozlegały się dźwięki marszów, fanfar, hymnów… Ale prawdziwy sztos był na koniec, kiedy wszyscy trębacze wykonali razem jeden utwór. Dźwięki myśliwskiej muzyki płynęły nad pogrążonym w mroku miasteczkiem, ku myśliwskiemu pałacowi Hochbergów i grobowca Jana Henryka XI – twórcy rogu i myśliwskiej muzyki. To był wspaniały koncert, tym wspanialszy, iż improwizowany.
Sygnały, psy i dziczyzna
Drugiego dnia od rana toczyły się konkursowe zmagania w pięknych salach, nowiuteńkiego Pszczyńskiego Centrum Kultury, a na pszczyńskim rynku trwały… Przygotowania do Okręgowego Hubertusa górnośląskich myśliwych.
To był kolejny dobry pomysł – połączenie Mistrzostw Europy z Hubertowską Imprezą. Na dużej scenie sygnaliści myśliwscy grali… rocka, jedna z Dian ładnie opowiadała o naszych pieskach podczas gdy jej koleżanki i koledzy prezentowali swoich pupili szerokiej publiczności. Górnośląskie Diany zachęcały „cywili” do wstąpienia w nasze szeregi częstując wyśmienitymi gruszkami i śliwkami, Maciej Bogdański brylował wśród kolekcjonerów, a leśnicy z Kobióru sprawdzali wiedzę widzów namawiając do rozpoznawania drzew, krzewów, i sprawdzenia się w języku łowieckim. Co tu dużo ukrywać – poległem na żubrze, bowiem jedno z określeń brody tego zwierza – symbolu nie tylko Białowieży ale także pszczyńskich lasów usłyszałem po raz pierwszy…

Poczty sztandarowe kół okręgu katowickiego prezentowały się godnie, ale prawdziwą furorę zrobił Jakub Wolski. Przy jego stoisku stwierdziłem, iż w Pszczynie musi panować głód, bowiem wielki gar gulaszu z daniela przygotowany przez jego ekipę – podobno 1000 porcji – rozszedł się błyskawicznie, w ciągu niecałej godziny.
Najlepsza promocja łowiectwa
Potem przez miasto przemaszerowali w pięknym pochodzie wszyscy uczestnicy mistrzostw, by skończyć tę paradę na rynku i dać kolejny koncert. A iż była piękna słoneczna pogoda, to widzowie porozsiadali się w kawiarnianych ogródkach i przy kawie oraz wyśmienitych lodach słuchali niecodziennego koncertu.

Na zakończenie tej części odbyła się w miejscowym kościele przepiękna Msza Hubertowska, a wieczorem w pięknej sali koncertowej Pszczyńskiego Domu Kultury rozdano nagrody! Międzynarodowe jury pod przewodnictwem Czecha Petera Vacka uzgodniło iż:
Wśród zespołów grających na rogach w stroju „B” na podium staną dwa zespoły z Czech – Haluzníci LDF Mendelu oraz Povltavští trubači – jako wicemistrzowie. Natomiast miejsce na najwyższym stopniu podium zajmą Węgrzy – zespół Vadászkamara Kürtegyüttes. Wielka niespodzianką było to, iż na podium nie znalazło się miejsce dla zespołu z państw niemieckojęzycznych.
Natomiast wśród grających rogach w stroju „ES” mistrzami Europy zostali Austriacy – zespół Jagdhornverein Waidhofen an der Ybbs za nimi uplasowali się Bawarczycy z zespołem Das Große Freie i Jihočeští trubači z Czech.
Łowiecka dyplomacja
Jako uczestnik wielu myśliwskich imprez muszę tym razem pochwalić nasz związek. Dał na organizację Mistrzostw Europy Trębaczy Myśliwskich ładną kasę, na imprezie byli najważniejsi – łowczy krajowy Eugeniusz Grzeszczak i członek Zarządu Głównego Krzysztof Kowalewski, którego krótkie wystąpienie na zakończenie nagrodzono brawami.

Taka impreza nie mogła się odbyć oczywiście bez Mieczysława Leśniczaka, czy Krzysztofa Kadleca oraz Józefa Czerniaka i wielu innych wspaniałych propagatorów muzyki myśliwskiej.
Mistrzostwa były też okazją do „łowieckiej dyplomacji” bowiem przybyło nań wielu zacnych działaczy europejskich związków m.in. Jiří Janota – Przewodniczący Czesko-Morawskiego Związku Łowieckiego), Alojz Kaššák – Wiceprezydent Słowackiego Związku Łowieckiego), Gábor Agyaki- Wiceprezes Węgierskiej Rady Łowieckiej, Tõnis Korts – (Łowczy Krajowy Estońskiego Związku Łowieckiego), Ramūnas Mažėtis – (Prezes Litewskiego Związku Łowieckiego Regionu Sudowia) i Ludwig Gunstheimer Prezydent Krajowego Związku Łowieckiego Turyngii i członek Niemieckiej Rady Łowieckiej. Jak dowiedziałem się od naszego łowczego krajowego była to dobra okazja do rozmów o współpracy i wymiany doświadczeń.
Nie ukrywam, iż jestem zachwycony imprezą, bowiem w Pszczynie można było zobaczyć, a adekwatnie usłyszeć jak różnorodna jest myśliwska muzyka. Przeciętny nasz myśliwy słyszy tylko sygnały na polowaniu, czasami jakiś marsz. Tymczasem tu można było usłyszeć różnorodne utwory, pieśni i piosenki – jak to się mówi: do tańca i do różańca. Niektóre zespoły brzmiały prawie jak orkiestra symfoniczna!

Liczyliśmy na medale
Na tym tle Polacy wypadli nieźle choć ja i moje towarzystwo zachowaliśmy się jak polscy kibice piłki nożnej. Mimo iż reprezentacja jest słabsza od konkurencji, to liczymy ciągle na medale. Tym razem się nie udało, ale moim zdaniem nie jest to kwestia umiejętności muzycznych, ale jednak rodzaju muzyki, którą gramy.
Mam wrażenie, iż zwłaszcza Czesi, Austriacy i Niemcy więcej z ta muzyką eksperymentują, mają większe ansamble, to wzbogaca brzmienie, grają bogatszy repertuar. Dlatego osobiście żałuję, iż nie startował zespół „De Luxe” – nasi wicemistrzowie Europy sprzed kilku lat, bowiem akurat ta ekipa słynie z eksperymentowania z brzmieniem i moim zdaniem miałaby duże szanse.
Jednak sam fakt przebicia się przez krajowe eliminacje i dobry start, mimo nie zdobycia miejsca na podium należą się wielkie brawa naszym reprezentantom: Zespołowi „Bór ”ze Szczecinka, „Gorzowskiej Kniei”, i zespołom leśników działającym przy RDLP Gdańsk- „Jantarowi” i RDLP Katowice Reprezentacyjnemu Zespołowi Sygnalistki Myśliwskiej.
Tu napisze górnolotnie – Pszczyńskie Mistrzostwa Europy były świetną imprezą, która na pewno rozsławi imię Polski wśród naszych sąsiadów i były dla nas, choćby takich jak ja „myśliwych z drewnianym uchem” przecudną okazją do poznania piękna myśliwskiej muzyki i niech żałują ci co woleli w tym czasie siedzieć przed telewizorem, zwłaszcza niech żałują ci górnośląscy myśliwi, którzy wybrali w tym czasie „halbę” w domu miast kufel piwa na pszczyńskim rynku.

Mistrzowska organizacja
A wiecie, co było dla mnie super akcentem? To, iż tych prawie 400 trębaczy, z których niektórzy pokonali ponad 1200 kilometrów, bez ćwiczeń, spotykając się po raz pierwszy potrafiło pod znakomitą dyrygenturą Petra Dudy – filharmonika Filharmoni Praskiej, z marszu zagrać wspólne utwory. A brzmiało to tak jakby grali z sobą od lat…

W ocenie uczestników były to najlepiej dotąd zorganizowane mistrzostwa, co jest wielką zasługą dwóch ekip organizatorskich – Czechów pod wodzą Petra Šeplavego z Czesko-Morawskiego Związku Łowieckiego, który wraz ze swoją kilku osobową grupą odpowiadał za przeprowadzenie części muzycznej oraz Polaków, którzy odpowiadali za wszystkie inne sprawy. Dyrektorem IV Mistrzostw Europy Trębaczy Myśliwskich był Maciej Strawa – prezes Klubu Sygnalistów Myśliwskich. Członkowie Klubu przez dwa lata pracowali nad organizacją i udało się im to znakomicie. Mocno chwalić należy też Grzegorza Świerczyńskiego – członka Komisji Muzyki Myśliwskiej ZO PZŁ w Katowicach – wraz z jego zespołem wsparcia technicznego – za żmudną pracę podczas realizacji poszczególnych punktów programu mistrzostw. Bo żeby coś na widowni wyglądało ładnie dziesiątki ludzi za kulisami muszą pracować sprawnie!
Król Polowania
I jeszcze jeden człowiek, zasługuje na sygnał „Król Polowanie”. To łowczy okręgowy z Katowic Mariusz Miśka, który dwoił się i troił ze swoją ekipą, by to był dobry Hubertus, by uczestnikom nie zabrakło jadła i picia, by było myśliwsko, przyjacielsko i gościnnie.
Oczywiście taka impreza nie może odbyć się bez przychylności władz. W Pszczynie na wysokości zadania stanęli nasi koledzy: burmistrz Pszczyny Dariusz Skrobol oraz Starosta Pszczyński Grzegorz Wanot. A bez życzliwości Michała Czernka- Dyrektora Pszczyńskiego Centrum Kultury oraz Jacka Patyka – Prezesa Agencji Rozwoju i Promocji Ziemi Pszczyńskiej Sp. z o.o., byłoby trudno.

Wymieniam nazwiska niczym na dyplomatycznym posiedzeniu? Tak, bo wymienionym tu z imienia i nazwiska, ale także tym niewymienionym, należą się nasze myśliwskie słowa uznania. Za prawdziwe działanie na rzecz kultury myśliwskiej, za propagowanie naszej pasji i za promowanie polskiego łowiectwa w Europie.
Myślę, iż redaktor naczelny portalu „Wildmen” się nie pogniewa za napisanie organizatorom IV Mistrzostw Europy Trębaczy Myśliwskich – Brawo Wy! Zrobiliście kawał dobrej, łowieckiej roboty, o wiele większej niż dziesiątki kolegów „walczących” o łowiectwo w internecie!

PS. A teraz nie wypada mnie nic innego jak zaprosić łowiecką brać do Gniezna, miasta pani minister Pauliny Hennig-Kloski – na Ogólnopolskiego Hubertusa. 25 października pokażmy w mateczniku pani minister swą siłę! Spotkajmy się koniecznie w naszych mundurach i bawmy się dobrze. A co!
Redakcja portalu WildMen dziękuje
Zarządowi Okręgowemu PZL w Katowicach
za zgodę na wykorzystanie w tekście fotografii
*Proszę zwrócić uwagę, iż w innych krajach używają określenia „trębacz”. Myślę, iż warto też tak robić u nas, tym bardziej, iż „sygnalista” ostatnio źle się kojarzy.