Od obecnego sezonu Speedway Grand Prix kwalifikacje przed turniejem głównym przybierają zupełnie nowy wymiar. Rok temu w większości rund żużlowcy rywalizowali w kwalifikacjach, gdzie w trzech wyjazdach na tor próbowali wykręcić jak najszybszy czas okrążenia. Na tej podstawie wybierali numery, w kolejności rzecz jasna od najszybszego do najwolniejszego.
We flagowych rundach cyklu, czyli w Warszawie i Cardiff rywalizacja przybierała zupełnie nowy wymiar, nieznany dotychczas w żużlu. Tam również najpierw odbywała się tzw. czasówka. Jednak po jej zakończeniu zawodnicy nie przechodzili do wybierania numerów, a odbywał się jeden wyścig. Udział w nim brali rzecz jasna czterej czołowi zawodnicy kwalifikacji. Było o co jechać, bowiem stawką były punkty do klasyfikacji generalnej Speedway Grand Prix.
Nowy format kwalifikacji
Natomiast w okresie 2025 kwalifikacje ponownie zostały zmienione. Zawodnicy mają tzw. dwa wolne przejazdy, gdzie zapoznają się z torem, a potem zaczyna się rywalizacja. Zawodnicy zostają przydzieleniu do ośmiu par, gdzie rywalizują o jak najlepszy czas. Zwycięzcy rzecz jasna przechodzą do kolejnej fazy, gdzie realizowane są cztery pojedynki. Ich zwycięzcy mają awans do kolejnej fazy. Tutaj rywalizacja rozgrywa się w dwóch systemach. W przypadku kilku rund m.in. tej dzisiejszej żużlowcy rywalizują w sprincie o punkty do klasyfikacji generalnej, a w drugim przypadku wyjeżdżają oni na tor i mają 60 sekund na wykręcenie jak najlepszego czasu.
Zabrany wybór polskiemu mistrzowi
Do sprintu w Landshut awansowali: Bartosz Zmarzlik, Brady Kurtz, Robert Lambert oraz Andrzej Lebiediew. Tu zaczyna się cały sens akcji. Bieg sprinterski pewnie wygrał Bartosz Zmarzlik i oprócz punktów do klasyfikacji generalnej, przysługuje mu prawo do wybrania numeru startowego jako pierwszy. Ma on na to dwie minuty, ale spóźnił się na wybór numeru, bowiem… udzielał wywiadów telewizyjnych! Pomimo tego, został przesunięty na sam koniec listy do wybierania numerów, przez co przypadł mu nielubiany przez zawodników numer 3.
– Spóźniłem się, ponieważ udzielałem dwóch wywiadów telewizyjnych po sprincie. – tak skomentował to zamieszanie Bartosz Zmarzlik.
Jest to sytuacja wręcz absurdalna, dlatego nie można dziwić się, Bartoszowi Zmarzlikowi, iż jest poirytowany. Pokazuje to, iż władze Discovery po raz kolejny udowadniają, iż potrafią podejmować bardzo dziwne decyzje.
